- Co on wyprawia! Nie da się człowiekowi wyspać- wstaliśmy i wyszliśmy z namiotu. Blaise biegał w koło
i był bardzo załamany.
- Co się stało?
- Ginny zniknęła!
- CO?!
- Kiedy wstałem już jej nie było.
- Może gdzieś się poszła przejść.
- Nie sądzę. Trzeba ją znaleźć. Rozdzielmy się.
- Dobra, ale ja się najpierw przebiorę- opowiedziałam i poszłam się przebrać. Co się stało z tą Ginny? Może ją ktos porwał? Oby nie. Ubrałam szybko spodnie i bluzkę i założyłam trampki. Wyszłam z namiotu. Czekał na mnie Draco.
- Chodź ty idziesz ze mną.
- A nie lepiej się rozdzielić?
- Nie. Bo jeszcze coś ci się stanie. Chodź- chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w głąb lasu. Nie wiem dlaczego, ale strasznie się bałam. Nie tylko o rudą, ale także o mnie, o Draco i o Blaisa. Wołaliśmy, krzyczeliśmy, ale Ginny nigdzie nie było. W końcu natrafiliśmy na jakieś ślady.
- Czy myślisz...
- Ja nie myślę, ja to wiem- na te słowa przeraziłam się. Ruszyliśmy za śladami. Po chwili niespodziewanie dołączył do nas Blaise.
- Gdzie ona jest!
- Spokojnie Blasie. Na pewno gdzieś tu jest- w końcu zobaczyliśmy ją.
- Scabior- wyszeptał cicho Draco. O nie tylko nie on. Ginny siedziała na pniu, chyba była związana.
- Trzeba coś zrobić- Blaise ruszył w ich kierunku. Nie do końca o to mi chodziło, ale teraz nie mogłam już nic zrobić.
- No proszę. Długo kazaliście nam czekać.
- Czego chcesz?- Blaise był bardzo zdenerwowany.
- Czarny Pan kazał mi was przyprowadzić. Zwłaszcza Granger. Więc idziecie ze mną.
- Chciałbyś! Ja nigdzie nie idę!- zwłasza mnie. Czego on ode mnie chce.
- Idziesz Granger. Albo twoja koleżanka pożegna się z życiem.
- Nie zrobisz tego!
- Oboje wiemy, że to zrobię. Więc jak idziecie?
- ... Tak.- podeszłam do niego, to samo zrobił Blaise. Tylko Draco się wahał.
- Malfoy no chodź. Przecież Czarny Pan nic wam nie zrobi. Rusz się!- w końcu się przełamał. Wszyscy teleportowaliśmy się. Stanęliśmy przed jakimś ogromnym zamkiem. Widocznie to była siedziba śmierciożerców. Blaise wziął Ginny na ręce i weszliśmy do środka. Cholernie się bałam. Draco chyba to wyczuł, bo przytulił mnie. Wszędzie panował pół mrok. Scabior zaprowadził nas do ogromnej sali, gdzie siedzieli już chyba wszyscy śmierciożercy. Na czele z Czarnym Panem.
- Witajcie. Długo kazaliście na siebie czekać. Ale to nic. Wybaczamy wam. Panno Granger proszę tu podejść- coraz bardziej byłam przerażona. Wiedziałam jednak, że opór nic tu nie da. Puściłam rękę Draco
i podeszłam bliżej- Moi drodzy. Oto nasza nowa broń. Dzięki niej opanujemy cały świat. A zaczniemy od zniszczenia Pottera.
- Ale...
- Spokojnie Granger. Twoje zadanie będzie bardzo proste. Wystarczy, że zwabisz do nas Pottera.
- Ale dlaczego ja?
- Jesteś jego przyjaciółką. Ufa ci. A tak poza tym nie masz wyjścia. Jeśli się sprzeciwisz, Malfoy, Weasley
i Zabini zginą.
- Zgoda. Zrobię to- łza popłynęła mi po policzku. Nie chciałam tego robić. Dlaczego ja? Już wolałam siedzieć bezczynie- Kiedy?
- Dzisiaj wieczorem. Ostrzegam, że mają bariery ochronne.
- No to jak mam to zrobić?
- Draco ci pomoże. Prawda?
- Tak Panie. Nie puszczę jej samej.
- Mam nadzieje. Lucjuszu, zaprowadź ich do ich pokoju.
- Dobrze Panie- poszliśmy za nim- Hermiono nie sprzeciwiaj mu się nigdy. Słuchaj mojego syna- dotarliśmy na miejsce. Razem z Ginny i Blaisem weszliśmy do środka. Draco został z ojcem. Usiadłam na łóżku
i ukryłam twarz w dłoniach.
- Miona przepraszam cię. To wszystko moja wina. Gdybym nie dała się złapać...
- Nie Ginny. To nie jest twoja wina. To jest niczyja wina. Stało się. Muszę zdradzić własnego przyjaciela. Zaprowadzić go na śmierć.
- Harry da sobie radę. Pokona go i wszystko będzie dobrze.
- Oby- do pokoju wrócił Draco. Usiadł koło mnie i przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam w jego oczy. Były pełne przerażenia i troski. Wpiłam się w jego usta.
- Wszystko będzie dobrze. Zaraz tu przyjdzie Pansy. Pomoże nam. Zawiadomi o tym Harrego- rozpłakałam się. Nie wytrzymuję tego. Muszę jednak być silna - Nie płacz. Ruda nic ci nie jest?
- Nie. Wszystko w porządku.
- To dobrze. Może powiesz nam jak to się stało?
- Było wcześnie kiedy wstałam. Nie chciałam budzić Blaisa, więc sama wyszłam z namiotu. Podeszłam na skraj lasu i zobaczyłam go. Próbowałam uciec, ale mnie dogonił. Potem zaciągnął w głąb lasu i czekaliśmy na was. To było straszne- Ginny również zaczęła płakać. Na szczęście Blaise przytulił ją i przestała. Ona jest silniejsza ode mnie. Nagle do środka weszła Pansy. Ucieszyłam się, że ją zobaczyłam.
- Cześć wam. Słyszałam Miona o twojej misji. Nie martw się wszystko będzie dobrze. Powiem o wszystkim Potterowi. Nic mu się nie stanie.
- Dzięki. Ale jak ty się tu znalazłaś? Przecież Hogwart jest zabezpieczony.
- Nie zapominaj, że jestem Parkinson. Dobra wybaczcie, że muszę już uciekać, ale sami rozumiecie.
- Rozumiemy. Ginny chodź postaramy się o osobny pokój- powiedział Blaise i cała trójka opuściła pokój. Zostałam sama z Draco.
- Widzisz wszyscy mówią, że będzie dobrze.
- Ale ja i tak się boję.
- Pójdę porozmawiać jeszcze z ojcem. Zaprowadzić cię do Ginny, czy chcesz tu zostać?
- Zostanę. Tylko proszę cię wracaj szybko.
- Postaram się- odpowiedział i wyszedł. Na komodzie leżała książka, ale po raz pierwszy nie miałam ochoty nic czytać. Próbowałam sobie to wszystko poukładać. Niestety jakoś mi to nie wychodziło. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Trochę się przeraziłam. Ale w końcu jestem w domu pełnym śmierciożerców.
- Proszę- drzwi się otworzyły i do środka weszła mama Draco.
- Nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie- usiadła na skraju łóżka.
- Hermiono, tak mi przykro. Wiem, że jest ci pewnie bardzo ciężko. Ale proszę cię nie sprzeciwiaj się.
- Nie miałam zamiaru. Wszyscy mówią, że będzie dobrze, więc muszę w to wierzyć.
- To dobrze. Pamiętaj, że zarówno ja, jak i mój mąż jesteśmy z tobą. Wiem, że to brzmi absurdalnie.
- Wcale nie. Chociaż może troszkę- zaśmiała się.
- Powinnaś teraz odpocząć. Jutro ważny dzień. Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedziałam. Po chwili już jej nie było. Położyłam się i szybko zasnęłam.
***
- Gotowa?
- Tak, chyba tak- wchodziliśmy właśnie do zamku. Zaczęła się już bitwa. Teraz wystarczy tylko znaleźć Harrego. Cały czas miałam wyrzuty sumienia. Przedarliśmy się i zaczęliśmy poszukiwania. Na szczęście nie trwały one długo. Zobaczyliśmy go stojącego na schodach. Szybko tam pobiegłam.
- Harry, ja..
- Wiem wszystko. Chodźmy. Nie chcę, żeby coś ci się stało- wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę Zakazanego Lasu. Wszędzie padały zaklęcia. Cały czas trzymałam Draco za rękę.
- Malfoy masz się opiekować Mioną.
- Harry co ty...
- Obiecaj mi to!
- Dobra Potter. Spokojnie. Obiecuję- po policzku spłynęła mi łza. Coś ostatnio za dużo płaczę. Weszliśmy w głąb lasu. Było tu jeszcze mroczniej niż zwykle. W końcu dotarliśmy. On już czekał.
- Harry Potter. Czekałem na ciebie. Dziękuję wam. Możecie odejść- nie chciałam odchodzić, ale Draco pociągnął mnie za sobą. Znowu łzy napłynęły mi do oczu.
- Nie płacz. Wszy...
- Tak wiem, wszystko będzie dobrze. Tyle razy to już słyszałam. Nawet twoja mam mi tak powiedziała.
- Wczoraj?
- Tak. Była u mnie. Bardzo ją lubię.
- To dobrze. Zastanawiam się, gdzie moglibyśmy pójść.
- Nie możemy zostać tutaj?
- Przecież tu jest niebezpiecznie.
- Ale ja muszę wiedzieć.
- Wiem. Dlatego szukam miejsca gdzieś tutaj.
- Nie możemy po prostu tu usiąść?
- W sumie to możemy- wyszliśmy z Zakazanego Lasu i usiedliśmy na trawie.
- A tak w ogóle gdzie jest Ginny z Blaisem?
- Nie wiem. Nie martw się. Na pewno są cali.
- Oby- nagle zauważyłam postać idącą w naszym kierunku. Trochę się przestraszyłam.
- Draco...
- Widzę. Spokojnie- odpowiedział i wyciągnął swoją różdżkę. Ja również wyciągnęłam swoją. Dopiero kiedy ujrzałam twarz tajemniczej osoby, odetchnęłam z ulgą.
- Pansy!
- Cześć wam. Są tam?
- Tak- powiedziałam ze smutkiem.
- Potter na pewno wyjdzie z tego cały. Zawsze wychodzi.
- I tu masz rację. Widziałaś Ginny i Blaisa?
- Właśnie nie.
- Martwię się o nich.
- Eee tam. Złego diabli nie biorą.
- Masz rację.
- Jest dużo ofiar?
- Czy ja wiem. Nie widziałam za dużo.
- To dobrze.
- Chce się tu wam tak siedzieć ?
- A co mamy innego do roboty- odparł Draco.
- No nie wiem. Nudno to jakoś.
- Oj Parkinson. Wojna trwa, a ty się nudzisz. Jak chcesz zaraz ci znajdziemy zajęcie.
- Nie dzięki Malfoy.
- Na pewno?
- Tak.
- To siedź cicho.
- Spadaj!
- Nie!
- Dobra przestańcie już. Jak wam się tak nudzi, to możecie sobie gdzieś iść.
- Nie zostawię cię tu przecież.
- Draco... Czy tu ktoś znowu nie idzie?
- Chyba tak- cała nasza trójka wyciągnęła przed siebie różdżki. W końcu postać się wynurzyła. Był to...
- Ron!- krzyknęłam i rzuciłam się na rudzielca. Był on bardzo zaskoczony i cały zapłakany- Coś się stało?- powiedziałam i znowu usiadłam na trawie.
- Lav... Ona.. Jest... Cieżko... ranna...
- Ale jak to! ...
- No normalnie. Jeden z nich ją zaatakował!- wskazał na Pansy i Draco.
- Opanuj się rudzielcu!
- Nie mam zamiaru! Czy Harry,...
- Jeszcze nie wiemy!
- To nic tu po mnie!
- Zostań!
- Nie! Zajmij się tym dupkiem!- wykrzyczał i ruszył w stronę zamku.
- Co za frajer!
- Bo to Weasley!
- Dobra nie zniżajcie się do jego poziomu.
- Patrzcie, ktoś wychodzi z lasu...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że krótkie. Przepraszam za to i za wszystkie niezgodzności . xd http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/ zapraszam na mojego drugiego bloga xd ♥♥
Super <3 Nie wiem co mam pisać bo jest super no i to tyle pa :*
OdpowiedzUsuńNo w końcu coś się dzieje czekam na więcej ;D
OdpowiedzUsuńMasz mi teraz w tej chwili dodac nastepony rozdzial a co do tego rozdzialu to poprostu istne cudo !!! Pozdro :***
OdpowiedzUsuńStracilas jakiec 1,36zl bo mosisz i odkupic paczka grr juz 3 w tym tygodniu wyladowal na podloze
OdpowiedzUsuńA teraz rozdzial jak kazdy inny zreszta wspanialy ale jezeli nie chcesz dostac ode mnie cruciatusem to radze szybko napisac nowy rozdzial. Tak to jest grozba ! A i weny rzcze