wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 15

- Hermi zaczekaj- usłyszałam głos Pansy.
- Co tam?- powiedziałam zatrzymując się. Właśnie wracałam razem z Draco ze śniadania. Zaraz miały się zacząć lekcje. Pierwsze oczywiście Eliksiry.
- Możemy porozmawiać?
- Jasne. Draco mógłbyś mi przynieś potrzebne książki?
- Pewnie. Spotkamy się przed salą- pocałował mnie i odszedł.
- O co chodzi?
- Próbowałam do niego zagadać, ale nic z tego.
- Co?! Jak to?!
- Nie chciał chyba ze mną gadać. Podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę, a on po prostu odszedł. Chyba to nie był najlepszy pomysł.
- Może chcesz żebym z nim pogadała?
- Nie. Już się przyzwyczaiłam, że jestem sama. Idziemy?
- Ok- odpowiedziałam i poszłyśmy do lochów. Chwilę później stałyśmy przed salą Eliksirów
i oczekiwałyśmy na Snepe'a. Dołączyli do nas Draco i Blaise.
- Co tam Pansy? Słyszałem, że Longbottom do ciebie startował- odezwał się Diabeł.
- Oj Diabełku. Za wysokie nogi, jak na jego nogi- popatrzyłam na nią zdziwiona. W tej chwili z sali wyszedł Snape i kazał nam wchodzić. Usiadłam na swoim miejscu obok Smoka.
- Dzisiaj zrobicie Eliksir Słodkiego Snu. Pracujecie w parach. Do roboty!- wrzasnął profesor Eliksirów. Znałam świetnie ten eliksir, więc "razem z Draco" zrobiliśmy go w 15 minut. Innym szło trochę gorzej, ale jakoś wszystkim udało się go zrobić.
- Świetnie. Po 20 punktów dla obu domów. A teraz wynocha!- pospiesznie opuściliśmy salę. Zaraz miała się zacząć transmutacja, więc poszliśmy w stronę sali. O dziwo McGonagall już na nas czekała.
- Panno Granger, panie Malfoy proszę do mnie- podeszliśmy do niej i razem weszliśmy do klasy.
- O co chodzi pani profesor?
- Ostateczna bitwa rozegra się w najbliższym czasie! Potter i Weasley już wiedzą! Wy musicie uciekać!
- Ale, ja tak nie mogę!
- Herm, pamiętasz co mi obiecałaś?
- Pamiętam! Ale...
- Panno Granger proszę to zrobić. Ja wiem o wszystkim, dlatego bezpieczniej będzie, jak uciekniecie.
- A co z Ginny i Blaisem?
- Proszę się nimi nie przejmować. Jak będą chcieli to do was dołączą.
- Ale...
- Panie Malfoy!
- Idziemy! Proszę!- ustąpiłam. Wybiegliśmy z klasy i pognaliśmy w stronę naszych dormitoriów. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszliśmy z zamku. Zmniejszyłam swoje bagaże, żeby łatwiej się niosło. Kiedy byliśmy już w znacznej odległości, teleportowaliśmy się. Nawet nie wiem gdzie.
- Draco, gdzie my jesteśmy?
- W bezpiecznym miejscu.
- Czyli...
- Na Hawajach.
- CO?!
- To. Jak mamy uciekać, to przynajmniej z klasą.
- Ale... 
- Nie ma żadnego ale. Chodź!- pociągnął mnie za rękę i po chwili byliśmy już przy pięknym, pięciogwiazdkowym hotelu.
- Tu jest... Cudownie- weszliśmy do środka. Draco podszedł do recepcji, a ja podziwiałam piękne wnętrze hotelu. Po 5 minutach wrócił i poszliśmy do windy. Pokój mieliśmy na 14 piętrze. 
- Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
- Będzie to trudne, ale mam nadzieję, że ze mną wytrzymasz.
- No ja też mam nadzieję- dotarliśmy w końcu na właściwe miejsce i weszliśmy do naszego pokoju. Był on przecudny. Cały urządzony na beżowo, z dwoma podwójnymi łóżkami. 
- Ginny i Blaise naprawdę do nas dołączą?
- Myślę, że Diabełek nie pozwoli, żeby naszej rudej coś się stało, więc pewnie do nas dołączą.
- To dobrze. Chociaż o nich nie będę się musiała martwić. 
- O tyle dobrze. To co idziemy się przejść?
- Jasne. Tylko się przebiorę- wzięłam potrzebne rzeczy i weszłam do łazienki. Ubrałam się w moją zwiewną sukienkę do kolan i japonki. Zrobiłam też warkocza. Gotowa wyszłam z łazienki.
- Idziemy- powiedziałam i wyszliśmy z pokoju. Zjechaliśmy na dół w milczeniu.
- Jesteś głodna?
- Tak.
- To chodź znajdziemy jakąś knajpkę.
- Ok- odpowiedziałam. Szliśmy plażą przez kilka minut, aż w końcu zatrzymaliśmy się przy małej, drewnianej restauracyjce. 
- Co powiesz na tą?
- Może być- weszliśmy do środka. Było tam bardzo nastrojowo. Wszędzie świeczki i małe lampki. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Prawie nikogo nie było. Kelnerka przyniosła nam menu.
- Cieszę się, że się zgodziłaś opuścić Hogwart.
- Ja tam jeszcze wrócę. 
- Nie wątpię w to.
- To dobrze.
- Czy mogę przyjąć wasze zamówienia ?
- Oczywiście. Ja poproszę zestaw dnia i szklankę wody- odpowiedziałam kelnerce
- Dla mnie to samo, tylko zamiast wody poproszę mochito.
- Dobrze.
- Boję się o nich.
- Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.
- Miejmy nadzieję. Ile tak tu będziemy siedzieć?
- A co już ci się nie podoba?
- Nie, no oczywiście, że mi się podoba. Ale sam rozumiesz.
- Rozumiem. Dopóki nie dostaniemy informacji, że to wszystko się skończyło.
- A od kogo?
- Czy ty musisz wszystko wiedzieć?
- Muszę.
- No to już nie mów problem.
- Draco!
- No już dobrze. Od kogoś kogo znasz.
- To się dużo dowiedziałam.
- Dowiesz się w swoim czasie- w tym momencie kelnerka przyniosła nasze zamówione dania.
- Może chcesz coś mocniejszego?
- Wystarczy mi woda.
- Moje mochito też jest dobre. 
- Wolę wodę.
- Na pewno.
- Tak. Ty lepiej jedz. 
- Pewnie. Lepiej żebym się w ogóle nie odzywał prawda?
- No tak by było chyba lepiej- pokazałam mu język.
- Proszę bardzo.
- Przecież żartuję.
-...- wstałam z mojego miejsca i usiadłam obok niego. 
- Nie gniewaj się już- wyszeptałam mu do ucha.
- Dobra- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 
- Robi się późno. Wracamy? 
- Ok.
- Tylko pójdę zapłacić- powiedział i poszedł. Wyszłam na zewnątrz. Muszę przyznać, że Hawaje są śliczne. Po chwili dołączył do mnie Draco.
- Idziemy plażą?
- Jasne.
- Pięknie tu.
- Dlatego wybrałem Hawaje.
- Twój ojciec wie?
- Wie, że nie będziemy walczyć. Nie wie gdzie jesteśmy.
- To dobrze. 
- Moja mama też nic nie wie.
- Mam nadzieję, że nic im się nie stanie. 
- Jestem pewien, że nic im nie będzie.
- To dobrze. Bo nawet ich polubiłam.
- I musisz jeszcze oddać książkę mojej mamie.
- No tak. Mam ją nawet przy sobie.
- Nie czytałem za wiele książek stamtąd. No chyba, że o quidditchu.
- No tak.
- No co? Ty masz swoje książki, a ja mam quidditch.
- Szkoda, że nie zagrałeś meczu przeciwko Gryffindorowi.
- Jeszcze zagram. I zmiażdżę Pottera.
- Tak. Na to właśnie liczę- zaśmiałam się.
- Ja myślę- dotarliśmy już na plażę obok hotelu.
- Może usiądziemy jeszcze na chwilę?
- Dobry pomysł- odpowiedział i usiedliśmy na piasku.
- Ja muszę tam być!
- Miona proszę cię. Przestań o tym już myśleć.
- Ale Draco... Ja jestem tchórzem! Powinnam tam teraz być i im pomagać!
- Nie jesteś tchórzem. Jesteś tu tylko dlatego, że ja cię o to poprosiłem. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
- Ale ja muszę...
- Nic nie musisz. Proszę Miona. Nie myśl o tym. Nie zadręczaj się.
- No już dobrze. Tylko szkoda, że nie mogę im pomóc.
- Za każdym razem kiedy będziesz chciała tam być, pomyśl sobie, że ja dostaję Avadą.
- Nie! Jesteś okropny!
- Mam nadzieję, że zadziała.
- Tak! Wracamy?
- Chodź- wstał i podał mi rękę. Ruszyliśmy wtuleni w stronę hotelu.
- Muszę napisać do moich rodziców!
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Przecież śmierciożercy nic im nie zrobią. Nie namierzą nas chyba?
- No nie wiem. Powinniśmy zachować ostrożność. Jeśli nas znajdą mogą nam kazać walczyć.
- Nie! Dobra. To nie napiszę- dotarliśmy pod drzwi naszego pokoju. Weszliśmy do środka.
- Nareszcie. Gdzie wyście byli?
- Ginny! Blaise!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę pary.
- Miona! Nie sądziłem, że aż tak ucieszysz się na nasz widok.
- Jak dobrze, że jesteście! Co tam w szkole?
- Na razie wszystko dobrze. Trwają przygotowania. Harry cię pozdrawia i mówi, żebyś nie wracała na razie. Wiem, że na pewno chcesz.
- Oj ruda. Nawet nie wiesz, jak trudno z nią wytrzymać. Cały czas chce wracać.
- Miona, jesteśmy na Hawajach! Trzeba się bawić!
- Masz rację. 
- Nareszcie! 
- Chodźmy już spać. 
- Ok. Tylko nie śnij o Hogwarcie.
- Nie będę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale jakoś nie idzie mi pisanie tego bloga. Na razie oczywiście. Zaprasza na drugiego http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/

niedziela, 24 marca 2013

Informacja.

Zapraszam na mojego nowego bloga http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/. Mam nadzieję, że was zaciekawi moja wersja dorosłego życia Draco i Hermiony.

PS. Tutaj nowa notka pojawi się może we wtorek. Ale niczego nie obiecuję.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 14

Rozdział pisany z perspektywy Ginny dla Magdy. ♥

- Trochę to było chamskie.
- Nie przesadzaj. Śmieszne. Ten frajer na to zasłużył.
- Ten frajer to mój brat Blaise.
- Ta.. Gł..
- Skończ już. Chyba pójdę z nim pogadać.
- To idź. Tylko nie przychodź później do mnie i nie mów mi, co złego o tobie powiedział- nie opowiedziałam mu tylko wyszłam z jego dormitorium. Szybko przeszłam przez pokój wspólny Ślizgonów
i  skierowałam się w stronę pokoju wspólnego Gryfonów. Kiedy byłam już na siódmym piętrze usłyszałam głos Harrego i Rona. Schowałam się za filarem i podsłuchałam ich rozmowę.
- Prze nich cała szkoła się ze mnie śmieje!
- Oj nie przesadzaj.
- Z ciebie się nie śmieją! Co ja im takiego zrobiłem, a zwłaszcza temu czarnemu pajacowi!
- Pomyślmy... O mało nie doprowadziłeś do rozpadu związku Miony i Malfoya. A Zabini jest ich przyjacielem, więc to chyba jasne, że jak ktoś zalazł im za skórę, to jemu też.
- Ale... To przez nich rozstałem się z Lav, więc powinni mi już dac spokój.
- No, ale to banda Malfoya !
- I jeszcze ta moja głupia siostra chodzi z tym frajerem. Tylko wstyd przynosi naszej rodzinie- nie wytrzymałam. Wyszłam zza filaru i wrzasnęłam:
- JAK MOŻESZ! A JA CIĘ CHCIAŁAM ZA NIEGO PRZEPROSIĆ. NIE CHCĘ CIĘ ZNAC!
- Ginny, spokojnie.
- JAK MAM BYC SPOKOJNA, JAK MÓJ BRAT MI MÓWI, ŻE PRZYNOSZĘ WSTYD!
- Bo taka jest prawda!- podeszłam do niego i z całej siły uderzyłam go w twarz. Uciekłam  stamtąd. Nie wiedziałam, gdzie iść. Do Hemi raczej nie pójdę, bo jeszcze byłby tam Draco i jeszcze bardziej by się to wszystko skomplikowało. Do Blaisa też nie, bo by powiedział " a nie mówiłem". Dobra trudno. Muszę się komuś wygadać. Poszłam do lochów. Wypowiedziałam hasło, które wcześniej podał mi Diabeł i weszłam do środka. W pokoju wspólnym nie było wielu osób. Podeszłam do drzwi prowadzących do jego dormitorium i po prostu tam weszłam. Leżał on na łóżku i czytał jakąś książkę. On i czytanie. No, ale dobra.
- A nie mówiłem- powiedział, nie odrywając wzroku znad książki.
- No dobra.
- Co powiedział?
- Że przynoszę wstyd rodzinie, i że jestem głupia i chodzę z frajerem.
- Nie jestem frajerem, a ty nie jesteś głupia i nie przynosisz wstydu. Niech on spojrzy na siebie. Mam coś z tym zrobić?
- Nie. Już i tak to wszystko jest idiotyczne.
- Oj no dobra. Chodź tu- odłożył książkę, a ja położyłam się koło niego i przytuliłam się do niego.
- Co ty tam czytasz?
- A nic takiego.
- No pokaż.
- Nie, nie, nie.
- Ale dlaczego?
- Bo nie. I koniec.
- Ale kochanie, co takiego jest w tej książce, że nie mogę jej nawet zobaczyć?
- Oj kochanie, a dlaczego jesteś taka ciekawska?
- Tak już mam.
- To masz problem. A teraz chodź spac.

- Cześć Miona.
- O hey Ginn. No co tak długo? Już się z Draco martwiliśmy, że coś wam się stało.
- Kto się martwił, ten się martwił. Nie zaszkodził by mi jeden dzień, bez mojego głupkowatego przyjaciela. A nawet wyszłoby mi to na dobre.
- Oj Smoku, Smoku. Nie masz na co liczyć. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
- Szkoda.
- Wielka. A gdzie twój ukochany braciszek, słonko?
- Diabełku, przecież wiesz, że mój głupi brat mnie nie obchodzi. I nie denerwuj mnie bardziej- zaczęłam jeść.
- No już dobrze, dobrze. Tylko się nie złość.
- Za późno.
- Ginn, czy coś się stało?
- Nie Herm. Wszystko ok- straciłam jakoś apetyt. Odeszłam od stołu. Usłyszałam jedynie:
- Hey, a ty dokąd- wyszłam z Wielkiej Sali i skierowałam się do mojego dormitorium. Wszyscy byli na śniadaniu, więc nie spotkałam prawie nikogo. Weszłam do środka i rzuciłam się na łóżku. Nie wiem dlaczego tak szybko stamtąd wyszłam. Chyba to przez tego mojego głupiego brata. Jaki on jest okropny. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. No ludzie, czy nie można miec choc chwili prywatności? Wstałam
i otworzyłam drzwi. Stała tam Miona.
- Co tak szybko uciekłaś?
- Nie miałam ochoty nic jeśc.
- Czy coś się stało? Wiesz przecież, że możesz powiedziec. Czy to przez Rona?
- Tak. Powiedział, że przynoszę wstyd rodzinie.
- Nie słuchaj go. Teraz jest mu ciężko, ale mu przejdzie. 
- Z pewnością. 
- Już się tym nie przejmuj. Od jutra zajęcia. Co masz pierwsze?
- Transmutacje. A ty Eliksiry?
- Tak. Kiedy masz trening?
- Wiesz, chyba zrezygnuję.
- Czemu? Przecież kochasz Quidditcha.
- No tak, ale tak będzie lepiej. Będę mogła chodzic na treningi Ślizgonów, nie będę musiała się użerać z tym moim głupim bratem.
- Nie rób tego.
- Muszę... I chcę.
- Na pewno?
- Tak.
- Jak chcesz. Żebyś tylko potem tego nie żałowała.
- Nie będę. Pójdziesz ze mną do Harrego?
- Pewnie. Teraz?
- Im szybciej tym lepiej. Chodź- pociągnęłam ją za sobą i szybko zbiegłyśmy po schodach. Na szczęście Harry siedział przy kominku i rozmawiał z Ronem. Właśnie z Ronem.
- Harry mam sprawę.
- O co chodzi Ginny?
- Nie chcę już należeć do drużyny.
- Co? Dlaczego? 
- Tak będzie lepiej. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
- Nie skąd. Ale przykro mi, że tracę jedną z najlepszych zawodniczek. Będzie nam ciebie brakować. Ale mam nadzieję, że będziesz NAM kibicować.
- Oczywiście. Kiedy będziecie grali z Puchonami lub Krukonami- pokazałam mu język.
- Dobre i to.
- No tak lepiej kibicować podstępnym żmiją, niż swoim kolegom z domu.
- Ginn chodźmy już.
- Nie! Niech powie co ma do powiedzenia.
- A żebyś wiedziała, że powiem. 
- Ron daj spokój.
- Harry nie wtrącaj się!
- Właśnie nie wtrącajcie się oby dwoje- byłam zła. 
- Idziemy!- nie zdążyłam zareagować, a Miona pociągnęła mnie do drzwi.
- Jeszcze się policzymy, bracie!
- Czekam!- opowiedział, ale nas już nie było.
- Pamiętaj! Nie daj mu się sprowokować. 
- Łatwo ci mówic. Aż się boje, co będzie kiedy będę musiała wróci do domu.
- Żyj teraźniejszością, a nie przyszłością, albo przeszłością. Masz mnie, Blaisa i Draco. My ci zawsze pomożemy.
- Dzięki Herm. Idziemy do chłopaków?
- Jasne. Chodźmy- skierowałyśmy się do dormitorium Draco. Weszłyśmy nie pukając. Chłopaki siedzieli  
i popijali Ognistą.
- Daj się napic- powiedziałam siadając mojemu chłopakowi na kolanach. Miona też usiadła na kolanach swojego chłopaka.
- Znowu rudzielec?
- To też. Odeszłam z drużyny.
- Co? Czemu?
- Będę mogła przychodzić na twój trening i pomoże mi to w unikaniu Rona.
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
- Tak.
- Jak uważasz. To na następnym treningu będziesz i przelecisz się ze mną na miotle.
- Pewnie. Uwielbiam latac.
- O to tak jak Miona- powiedział Draco. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, oprócz niej oczywiście- No już kochanie nie gniewaj się.
- Dobra Diabełku idziemy ?
- No oczywiście. Do zobaczenia później zakochańce- wyszliśmy z dormitorium Malfoya.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i koniec rozdziału z perspektywy Ginny. Wiem, że krótki, ale wolę pisać z perspektywy Miony. Zamierzam napisać kolejnego bloga, tym razem o dorosłym życiu Draco i Hemiony. 

środa, 20 marca 2013

Rozdział 13

Z perspektywy Draco
- Crabbe! Goyle! Do mnie!- wrzasnąłem, kiedy przekraczałem pokój wspólny.
- Co jest Draco?- opowiedzieli równocześnie.
- Crabbe idź sprawdź, gdzie jest Weasley i Lavender. A ty Goyle zostajesz. No już ruszaj się!- krzyknąłem. Kiedy już go nie było, zapytałem Goyla:
- Stary, co ty kręcisz z Brown?
- Eee.. No.. bo... yy.
- NO MÓW ! Co cię z nią łączy!
- No bo, ja to zrobiłem dla zemsty. Na Weasleyu. Za to, wiesz. 
- Wiesz co Goyle. Myślałem, że ty nie masz mózgu, ale jednak coś tam jest. Teraz trzeba działać. Zrobimy tak. Będziesz się całował z Lavender, kiedy wejdziemy z Weasleyem i was przyłapiemy. 
- Jestem.
-No i gdzie są?
- Siedzą na błoniach.
- Dobra. Więc tak: My odciągniemy rudego, a ty pójdziesz do Brown i zaczniesz się z nią całować, a potem my wrócimy. Rozumiecie? 
- Tak.
- No więc, ruszajcie się!- krzyknąłem i pobiegliśmy na błonie. Po drodze spotkaliśmy Blaisa, więc wtajemniczyłem go we wszystko i pobiegł z nami. Zatrzymaliśmy się przed wyjściem.
- Dobra wiecie, co robić. Crabbe ty tu zostajesz. To już. Jazda!- wyszliśmy na błonie. Siedzieli przy jednym drzewie. Podeszliśmy tam.
- Weasley! Rusz dupę, sprawę mamy.
- Nigdzie nie idę!
- Idziesz! - zrezygnowany poszedł z nami do zamku.- Goyle zostań z Brown, dopóki nie wrócimy!
- Dobrze- opowiedział. Szybko znaleźliśmy się w zamku.
- Czego chcecie?!
- Spokojnie rudy! Chcieliśmy... yyy... Co my chcieliśmy Diable?
- Yyy.. Nie wiem... Chyba nic..- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- KRETYNI Z WAS!- wrzasnął rudy i z powrotem poszedł na błonia. Jego miny po tym co zobaczył, nie da się opisać. Razem z Blasiem, zwijaliśmy się ze śmiechu.
- Lav. CO TO MA ZNACZYĆ! 
- Ronuś, bo...
- Nie chcę tego słuchać! Nie chcę cię znać!- wrzasnął i pobiegł znowu do zamku. 
***
Hermiona
-Gdzie ten Draco się podziewa?- zapytałam Ginny, kiedy razem spacerowałyśmy korytarzami zamku.
- Pewnie gdzieś z Blaisem. Idziemy ich poszukać?
- Jasne. Może najpierw pójdziemy na błonia?
- Ok- opowiedziała ruda. Nagle zza rogu wynurzył się wkurzony Ron.
- Ron, co się stało?- zapytała ruda.
- Twój wspaniały Draco całował się z moją dziewczyną! To się stało!
- Co?! Coś ci się pomyliło!
- Wątpię. A teraz wybaczcie, nie chcę mi się z wami gadać!- krzyknął i poszedł w swoją stronę. Spojrzałam na Ginn i szybko pobiegłyśmy na błonie. Zastaliśmy śmiejących się Blaisa i Draco oraz Goyla pocieszającego Lav. Był tam też Crabbe, ale nie zwracałam na niego uwagi. 
- O cześć kochanie.
- Teraz kochanie?! Już wszystko wiem! Jak mogłeś?!
- Miona, spokojnie. Może on sobie coś znowu ubzdurał.
- Chodzi wam o Rona?- na te słowa Draco, Lav zaczęła jeszcze głośniej płakać.
- Tak! Jak mogłeś się z nią całować! Będąc ze mną!
- O czym ty mówisz! To nie ja się z nią całowałem! Tylko Goyle! Jak w ogóle mogłaś w to uwierzyć! Blaise widocznie, to go nic nie nauczyło.
- Draco, ja... Przepraszam- powiedziałam i rzuciłam się na niego.
- No już dobrze. 
- Ale, zaraz, zaraz. To przez ciebie?
- No powiedzmy, że pomogłem rudzielcowi odkryć prawdę.
- Miałeś się nie wtrącać!
- Oj no, ale...
- Cicho już siedź- podeszłam do Lav- Jak się czujesz ? Przepraszam cię za nich.
- Nie trzeba. To wszystko przeze mnie- odpowiedziała i pobiegła do zamku. Za nią pobiegł Goyle, a potem Crabbe.
- Nie gniewasz się już na mnie?
- No nie wiem, nie wiem.
- Miona...
- Oj no już dobrze- powiedziałam i pocałowałam go. Wtuleni ruszyliśmy do zamku, razem z drugą zakochaną parą.
- To co robimy?
- Może chodźmy do dormitorium Draco i zagrajmy w butelkę. Uwielbiam tę gre- powiedziała Ginn.
- Czemu do mnie?- ruda zmierzyła go wzrokiem- Dobra idziemy- poszliśmy do dormitorium mojego chłopaka. Usiedliśmy na podłodze, a ja przytuliłam się do Draco. Zaczęliśmy grać. Pierwsza kręciła ruda. Wypadło na Blaisa.
- No moje kochanie: prawda czy wyzwanie?- zapytała.
- Hmm. Niech będzie wyzwanie.
- Podejdź na kolacji do Snape'a i daj mu szampon.
-  Dobra- zakręcił butelką. Niestety wypadło na mnie.
- Mioneczka co wybierasz?
- Prawdę.
- Hmm, czy czujesz coś do rudzielca?
- To tylko mój przyjaciel. Chociaż ostatnio zaczynam w to wątpić. 
- No masz szczęście- powiedział Draco. Zakręciłam butelką. Wypadło na Ginn.
- Prawda.
- Kochasz jeszcze Harrego?
-... Nie. Teraz liczy się tylko Blasie.
- No mam nadzieje- teraz, gdy zakręciła butelką, wypadło na Draco.
- Ja nie zamierzam ryzykować, więc wybieram prawdę.
- Czy byłeś zakochany w Pansy?
- W tym mopsie?? No co ty??

I tak graliśmy do kolacji. Padało wiele dziwnych pytań i wyzwań. Wszyscy razem o 18 poszliśmy na kolacje. Blaise trzymał w ręku "szampon", który miał dać Snapowi. Weszliśmy do Wielkiej Sali.
- No Diabełku, kochanie działaj.
- Wynagrodzisz mi to później.
- Oczywiście- odpowiedziała Ginn i razem z Draco ruszyliśmy do stołu Ślizgonów. Obróciliśmy się w stronę Diabła i ze zniecierpliwieniem czekaliśmy na to co zrobi. Podszedł do stołu nauczycieli i na cały głos powiedział:
- Panie profesorze nasz najdroższy mam dla pana prezent- wszyscy popatrzyli na niego- Oto tajny specyfik zwany szamponem. Proszę go codziennie stosować- powiedział i podał buteleczkę Snapowi.
- ZABINI! Co ty wyprawiasz?! Idziesz teraz ze mną do mojego gabinetu!
- Ale profesorze, jak chcę się pan nauczyć stosować, to stosowniejsza będzie łazienka- cała sala wybuchała co chwilę śmiechem. My to już prawie leżeliśmy na podłodze.
- NA KORYTARZ, ALE JUŻ! I JUŻ NIC NIE MÓW- Snape był wyraźnie oburzony.
- Idę, idę- powiedział i skierował się do drzwi. Przed wyjściem zatrzymał się jednak i ukłonił się. Po czym zniknął razem z nauczycielem Eliksirów.
- Nie... hahaha... no .... nie... mogę...- nie mogłam przestać się śmiać.
- On jest genialny- powiedział Draco. Po chwili do sali wszedł Blaise. Usiadł koło nas.
- Szlaban do końca roku. I to wszystko przez ciebie moja ty ruda wiewiórko.
- Sam wybrałeś wyzwanie. Ale naprawdę świetnie ci to wszyło.
- Wiem, jestem genialnym aktorem- odwrócił się w stronę stołu Gryfonów i wrzasnął na całą sale:- Hey Weasley. Może sprezentować ci farbę do włosów. Np. zrobiłbyś się na blond. Może któraś by cię w końcu zechciała- wszyscy ponownie wybuchnęli. Biedny Ron. Zezłoszczony wybiegł .
- Teraz trochę przesadziłeś- przyznałam.
- No, ale przyznaj sama, że to było śmieszne. 
- No dobra, ale...
- Przez niego prawie bym cię stracił. 
- I przez twoją głupotę Smoczku.
- Diabełku nie każ mi przypominać, jak prawie przegrałeś z Bliznowatym o serce wiewióry.
- Już spokój- wtrąciłam się. Zjadłam swoją kolację i postanowiłam zaczekać na moich przecudownych przyjaciół.
- Hermi idziemy już?- zapytał Draco.
- A my?
- Skarbie, ty mi musisz wynagrodzić ten szlaban.
- Chodźmy- odpowiedziałam i razem ze Smokiem opuściłam Wielką Salę. Poszliśmy do mojego dormitorium.Położyłam się na łóżku, a obok mnie położył się Draco.
- Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tej sytuacji z Wieprzlejem.
- Nie, nie mam. A powinnam. To w końcu mój przyjaciel.
- Który próbował nas skłócić. 
- Wiem, wiem. Ale o co chodziło z tym Goylem.
- No, bo on to zrobił, bo chciał Weasley'owi dokopać za nas.
- Wierny sługa- oboje się zaśmialiśmy.
- Ale z tym Snapem, to było świetne.
- Haha. No dokładnie. Uwielbiam takie akcje.
- Wiadomo. Wiesz, czuję się taki rozleniwiony. Jeszcze jutro jest niedziela. A ja już się nie mogę doczekać kolejnych Eliksirów. 
- Ja też.
- I akurat w poniedziałek mamy pierwsze Eliksiry.
- Cieszę się, na samą myśl- zaczęliśmy się śmiać. Przerwało nam jednak pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stała Pansy. 
- O cześć Pansy.
- Możemy pogadać?
- Pewnie. Wchodź.
- Tylko...
- Dobra już wychodzę- powiedział Draco, podszedł do mnie, skradł mi całusa i poszedł do siebie.
- To o czym chciałaś pogadać.
- Wiesz nie mogę dłużej w sobie tego trzymać, a tobie ufam więc chcę ci powiedzieć.
- O czym? Bo nie bardzo kojarzę.
- No kto mi się podoba. I potrzebuję rady.
- To mów kto to!
- Ale, to może się wydawać dziwne. Bardzo dziwne.
- Nie będę się śmiała, jak o to chodzi.
- ..... Neville
- Longbottom? I co w tym takiego?
- No bo to jest LONGBOTTOM! Głupi Longbottom.
-Oj już nie przesadzaj. To wspaniały chłopak.  Boisz się co powiedzą inni?
- Tak. No, bo wiesz. Co powiedzą Ślizgoni.
- Nie przejmuj się! To twoje życie. Nie patrz na innych. To tylko Neville
- Łatwo ci mówić. Ty chodzisz z największym przystojniakiem w szkole.
- No wiesz.  Zagadać zawsze możesz. Potem zobaczysz.
- W sumie. Może masz rację. Ale ty w końcu zawsze masz rację.
- Nie jestem tego taka pewna.
- Ważne, że inni są. Może ja już pójdę? Pewnie chcecie pobyć z Draco sam na sam.
- Nie, zostań. Przyda mi się jakieś inne towarzystwo.
- No dobrze.
- Pansy, mam takie pytanie. Oczywiście, jak nie chcesz to nie odpowiadaj.
- Ok.
- Dlaczego to zrobiłaś? 
- Chodzi ci o zostanie śmierciożercą?
- Tak.
- Chyba chciałam pokazać wszystkim, że jestem lepsza. Sama nie wiem.
- Żałujesz teraz?
- Może trochę. Sama nie wiem. Nie powinnam żałować, a może nie powinna tego robić? Sama nie wiem.
- Rozumiem. Chciałabym mieć to za sobą.
- Bitwę?
- Tak. 
- Gdyby wygrał Czarny Pan, przeszłabyś na naszą stronę?
- Musiałabym. Ale mam nadzieję, że tak się nie stanie.
- Ja mam nadzieję, że nie będę musiała zabijać.
- Ale, to chyba będzie konieczne.
- Chyba, że ktoś mi zakaże. A ty będziesz walczyć?
- Nie. Obiecałam Draco.
- Fajnie masz. Wiesz, ja się będę już zbierać. Jutro zamierzam porozmawiać z Nevillem.
- I tak trzymaj. Jutro masz mi wszystko opowiedzieć.
- Ok, ok. To do jutra.
- Do jutra- odpowiedziałam, a ona wyszła. Poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą i odprężającą kąpiel, przebrałam się w piżamkę i poszłam do Draco. 
- No nareszcie jesteś.
- Nie przesadzaj. Nie rozmawiałyśmy znowu, aż tak długo.
- Dobra, dobra. Powiedz lepiej, o czym tam plotkowałyście.
- Za dużo chcesz wiedzieć Malfoy- powiedziałam i położyłam się obok niego.
- Taki już jestem Granger- przytulił mnie.
- Lepiej idź już spać.
- Ale ja nie zasnę, dopóki mi nie powiesz.
- No to masz problem. To jest moja i Pansy mała tajemnica.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale.
- Już dobrze. Ale i tak się dowiem.
- Może kiedyś. A teraz chodź już spać, bo jestem zmęczona. Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedział i lekko pocałował mnie w czoło. Wtuliłam się jeszcze w niego, po czym zasnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba?? Mam nadzieję, że jest dobrze. Komentujcie. Za niedługo pojawi się nowy rozdział http://fromhatetoloveonestep.blogspot.com/ . Magda już nad nim pracuje. Tutaj nowy rozdział pojawi się najpóźniej w sobotę. 


niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 12

Minął tydzień. Byłam bardzo szczęśliwa. Sylwestra spędziłam razem z Draco w jego dormitorium. Pisałam do Ginn, ale mi nie odpisała. Martwię się. No, ale dziś wszyscy już wracają do szkoły. To już dzisiaj wdrażamy z Draco nasz plan. Pewnie coś wymyślą, żebyśmy się pogodzili. Ale będą zaskoczeni. Przed chwilą wróciłam z obiadu. Ostatniego w tak małym gronie. Położyłam się i chciałam zacząć czytać książkę. Niestety moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Miona!- w drzwiach stanęła Ginny.
- Ginny!
- Przepraszam, że nie pisałam, ale nie miałam czasu. Wiesz jak to jest.
- Już dobrze. Jak ci minęły święta?
- Nawet dobrze. Tylko szkoda, że tak długo ni widziałam Blaisa i ciebie. A tobie? Pogodziłaś się z Malfoyem?
-  Byłam trochę chora. Niestety nie. Dobrze, że siedziałam cały czas w dormitorium, bo pewnie znowu mówiłby do mnie szlama.
- Tak mi przykro. Poczekaj zaraz przyjdę.
- No dobrze- opowiedziałam, a ona wyszła. Nagle do mojego okna zapukała sowa. Otworzyłam okno
i wzięłam od niej list. Zaczęłam czytac.

Ginny i Blaise coś kombinują. Szybciej niż się spodziewałem. Widać nie pogramy sobie długo. Kocham cię i do zobaczenia.
D.M

To dlatego tak szybko uciekła. No nieźle. A chciałam się sprawdzić, jako aktorka. Przy najmniej będę mogła spędza czas z Draco. Po 15 minutach wróciła Ginn.
- Miona, co ty na to, żebyśmy skoczyły po kolacji do Pokoju Życzeń. Jutro zaczyna się szkoła, więc chciałam trochę poszaleć. Co ty na to?
- Ok.
- To super. Tylko ubierz się, jakoś ładnie. Przyjdę po ciebie. A teraz wybacz, ale umówiłam się z Blaisem. Pogadamy później- powiedziała i znów zniknęła. Postanowiłam pójść do biblioteki. Po drodze na moje nie szczęście spotkałam Harrego i Rona. 
- Miona, jak miło cię widzieć. Jak ci minęły święta?
- Dobrze Harry, a tobie?
- Cudownie. Idziesz do biblioteki?
- Tak.
- Możemy pójść z tobą?
- Pewnie Harry. Możesz pójść ze mną.
- Rozumiem. To ja już pójdę do Lavender. Do zobaczenia później Harry. Pa szlamo!- odszedł. Łzy zaczęły napływac mi do oczu. 
- Miona. Nie wiem co mu odbiło. Tak mi przykro.
- Nic się nie stało. Idziemy?
- Tak- ruszyliśmy do w stronę biblioteki- Ojej. Zapomniałem, że umówiłem się z Luną. Nie będziesz się gniewac?
- Nie, no co ty. Idź. Do zobaczenia później- opowiedziałam, a on się oddalił. Nie miałam już ochoty iść do biblioteki, więc wróciłam do swojego dormitorium. Strasznie mi się nudziło i poszłam do Draco. Zapukałam.
- Proszę!
- Draco, mogę wejść ?
- Hermi. Ty? Zawsze! Ale, co jak wejdzie tutaj Blaise?
- Nie wejdzie. Chyba jest zajęty. 
- Ciekawe, co wymyślą. Chodź tu do mnie- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 
- Kiedy macie trening?
- Jutro. Przyjdziesz prawda?
- Wieeeeesz... Ja nie za bard...
- Przyjdziesz, przyjdziesz. Ty też masz iść do Pokoju Życzeń po kolacji?
- Tak. Przynajmniej razem spędzimy miło czas. Spotkałam dzisiaj Harrego i Rona.
- Nic ci nie zrobiła ta ruda wiewióra?

- Nie, ale... On... Nazwał mnie szlamą- łzy popłynęły mi po policzkach.
- Nie płacz. Ten głupi Weasley mnie popamięta.
- Draco, nie. Proszę cię, nie rób tego.
- Ale, to nie może ujść mu na sucho- zamknęłam mu usta pocałunkiem. 
- Już nic nie mów. Która jest godzina?
- Dochodzi 18:30. Idziemy na kolację? Oczywiście osobno.
- Dobra. To idę do siebie. I za 5 minut wyjdę. A ty idź teraz. Do zobaczenia za chwilę- powiedziałam
i poszłam do siebie. Tak jak powiedziałam, odczekałam i poszłam na kolację. Niestety musiałam usiąść przy stole Gryfonów, przy którym siedział już Harry z Ronem. Usiadłam koło Harrego i zaczęłam jeść. Po chwili dołączyła do mnie Ginny.
- Hermi, za Ile mam po ciebie przyjść? 
- Za pół godziny ok?
- Ok. 
- To ja idę się ubierać- odparłam i wstałam od stołu. Wyszłam z Wielkiej Sali i poszłam się szykować. Wzięłam gorącą i odprężającą kąpiel i zaczęłam wybierać strój. Postanowiłam, że ubiorę to, w czym byłam u rodziców Draco. Włosy spięłam w kokach, ale zostawiłam kilka kosmyków. Zrobiłam lekki makijaż i byłam gotowa. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła ruda.
- Wow. Herm wyglądasz przepięknie. Idziemy?
- Jasne- opowiedziałam i poszłyśmy do Pokoju Życzeń. Weszłyśmy do środka. Zobaczyła pięknie przystrojony pokój. Na środku stał stolik wypełniony różnymi smakołykami. Cała podłoga była w płatkach róż i w świecach. Na podłodze siedział Blaise i Draco. Wstali, gdy nas zobaczyli.
- Słuchajcie wy musicie się pogodzić! Nie wyjdziecie stąd dopóki się nie pogodzicie! Zrozumieliście?- kiedy Diabeł to mówił, wybuchnęłam śmiechem. Dołączył się do mnie Smok.
- Co was tak bawi?- zapytała Ginny.
- No bo widzisz rudzielcu. My z Mioną już dawno się pogodziliśmy. Chcieliśmy zrobić wam taki kawał. No, ale jak widać nie próżnowaliście. A my chcieliśmy chociaż przez tydzień was pomęczyć- powiedział
i podszedł do mnie. Przytuliłam go.
- No wiecie co?! My się tak napracowaliśmy, a wy nam mówicie, że wy się już pogodziliście?! Nie ujdzie wam to na sucho.
- Oj Diabełku, Diabełku. Już się nie gniewaj. Ale skoro tak się napracowaliście, to nie można tego zmarnować. 
- Dobra. To siadajcie- wszyscy razem usiedliśmy przy stoliku.
- To kiedy się pogodziliście?- zapytała Ginn
- W drugi dzień świąt. 
- Szybko. Myślałem Smoku, że twoje ego nie pozwoli ci przeprosić Miony.
- Jak się kogoś kocha, to nie da się bez niego żyć.
- Pięknie powiedziane. Ale nie rozumiem, jak wam się nie nudziło?
- Jakoś zleciało. Byliśmy też u rodziców Draco.
- Byłaś u przyszłych teściów? Nie zrobili ci nic?
- Blaise, moi rodzice nie są tacy straszni.
- Ale są śmierciożercami. I to bardzo szanowanymi. Rozumiem twoją matkę, ale ojciec?!
- Sam też się dziwie. Ale to dobrze. Blaise może ty coś wiesz o sam wiesz kim, bo ostatnio mało o nim słychać.
- Wiesz, że ja też nic nie wiem. Dziwne to. Dobra nie mówmy o tym. Dziewczyny przyjdziecie na nasz trening?
- Ja na pewno pójdę. A jak nie to Draco zaciągnie mnie tam siłą.
- A żebyś wiedziała. A ty Ginn?
- Chętnie bym poszła, ale nie wiem czy powinnam. W końcu na boisku jesteśmy rywalami.
- Hmm, no tak. Jeszcze zdradzisz naszą taktykę.
- No, aż tak to może nie. Ale lepiej nie ryzykować.
- Czyli Hermi idziesz sama. Jak dobrze pójdzie, to nasz kochany Smoczek przeleci się z tobą na miotle.
- I koniec niespodzianki.
- O nie, nie, nie. Ja nie latam!
- Ze mną nie polecisz.
- Nie. I nie rozmawiajmy o tym, bo naślę na was Mopsa.
- Na własnego chłopaka?
- I na przyjaciela?
- Tak, na was. Ginn, co tam słychac u twojej mamy?
- Wszystko w porządku. Właśnie, masz pozdrowienia od niej.
- Dziękuję. Następnym razem również ode mnie ją pozdrów.
- A jaki kiedy dostanę pozdrowienia od twojej mamy?
- Oj kotku, nie wiem czy to prędko nastąpi.
- To ten głupi Weasley jeszcze jej nie wypaplał?
- Widocznie nie. Proszę was, nie mówmy o moim głupim bracie. Słyszeliście, że on chodzi teraz z Lavender Brown?
- No nieźle, nieźle. Znalazł sobie laskę podobną do niego. No dobra laską to ona nie jest- powiedział Blaise
i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wiecie co? Jest już późno. Może pójdziemy już do naszych dormitoriów?
- Też tak myślę. Diabełku, śpię dzisiaj u ciebie- odparła Ginn i wszyscy razem opuściliśmy Pokój Życzeń.
- Dobranoc- co dziwne, cała nasza czwórka powiedziała to równocześnie. Poszliśmy z Draco w naszą stonę.
- To co, u kogo dzisiaj śpimy?
- U mnie.
- No dobrze, dobrze- powiedział. Trzymając się za ręce, poszliśmy do mojego dormitorium. Jednak przy drzwiach czekał na nas... Lucjusz Malfoy.
- Ojcze, co ty tutaj robisz?
- Dostałem rozkaz od Czarnego Pana, przyprowadzić was do niego.
- Jak to nas?- zapytałam zdziwiona.
- No ciebie panno Granger i mojego syna. A teraz chodźcie szybko.
- Ale ojcze...
- Nie ma żadnego ale. Czarny Pan chce was widzieć i tylko to się liczy- odpowiedział i ruszyliśmy na skraj Zakazanego Lasu. Teleportowaliśmy się do jakiego zamczyska. Pewnie to jest siedziba Voldemorta.
- Miona, nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze. Ochronię cię, jak będzie trzeba.
- Draco... Kocham cię.
- Ja ciebie też. Chodź- weszliśmy do środka. Ojciec Draco zaprowadził nas do wielkiego salonu, w którym byli już śmierciożercy z Voldemortem na czele.
- Och witajcie moi drodzy. Pewnie zastanawiacie się po co was tu wezwałem. Otóż Draco, słyszałem od twojego ojca, że nie jesteś jeszcze gotowy wejść w nasze szeregi. Może wydawać się, to dziwne, ale rozumiem. Wstąpisz kiedy będziesz gotowy. Panno Granger nie chciałaby się pani do nas dołączyć? Oczywiście w swoim czasie, tak jak Draco.
- Ja... No bo...
- Rozumiem, rozumiem. Co powiedzą przyjaciele. Przemyśl to jeszcze. Byłabyś świetna w roli śmierciożercy. A teraz przejdźmy do oficjalnej części. Przyprowadźcie tutaj pannę Parkinson- do środka weszła Mopsica.
- Cześć stary. Coś mnie ominęło? Hermiona, co ty tutaj robisz?
-  Widzę, że ciebie też wezwali. A teraz siedź cicho. Co ta Parkinson wyrabia?
- Panno Parkinson, czy chcesz dołączyć do naszych szeregów i być mi posłuszna? 
- Tak, panie- odpowiedziała, po czym sami wiecie kto, wypalił jej mroczny znak.
- Witamy w naszych szeregach panno Parkinson. A teraz możecie odejść. Z wyjątkiem panny Granger. Panie Malfoy pan też może zostać.
- O co chodzi?
- Proszę pozdrów ode mnie Pottera. I powiedz mu, że wkrótce się spotkamy. Do zobaczenia moi przyszli śmierciożercy- odeszliśmy. Zdążyliśmy jeszcze usłyszeć słowa Czarnego Pana skierowane do Bellatrix:
- Jeszcze będę miał z nich pożytek. Pomogą mi zdobyć władzę- teleportowaliśmy się do zamku. 
- No i po wszystkim.
- Co to w ogóle było? 
- Ja nie wiem. Parkinson zgupiała. Jaki Czarny Pan był wyrozumiały. I te jego ostatnie słowa.
- No i co ja mam robić? Od zawsze byłam w Zakonie. A teraz mam zostać śmierciożercą ?
- Na razie niech zostanie, tak jak jest. Po ostatecznej bitwie zdecydujemy ok?
- Dobrze.
- Tylko musisz mi coś obiecać.
- Co takiego?
- Nie będziesz walczyć.
- Dlaczego? Ja muszę... Ale znowu... 
- Proszę. Ja będę z tobą. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
- No dobrze. Ale zostajesz ze mną.
- Oczywiście. A teraz chodź szybciej, bo jestem bardzo zmęczony, a jutro trening.

Siedziała na trybunach, czytając książkę, kiedy usiadła koło mnie Parkinson.
- Świetni są. Mam nadzieję, że wygrają najbliższy mecz. Hermiono, chciałam zakopać topór wojenny.
- Nie ma sprawy Par... Znaczy Pansy.
- Przepraszam, że nazywałam cię szlamą i w ogóle. Kiedy zaczęłaś chodzić z Draco, moje serce rozpadło się na milion kawałków. Ale się pozbierałam i teraz cię przepraszam. Cieszę się jego szczęściem.
- Miło to słyszeć. Rozumiem, że jest ktoś kto ci pomógł pozbierać to twoje serce?
- Tak. Ale nie chcę zapeszać- nagle koło nas wylądował Draco z Blaisem.
- Parkinson czegoś tu chciała?
- Spokojnie Draco. Pansy przyszła zakopać topór wojenny. 
- Aha. To dobrze. Parkinson już się we mnie odkochałaś?
- Tak. Ale mam nadzieję, że będziemy dalej przyjaciółmi.
- Oczywiście. To co Herm? Lecimy?
- Draco, nie proszę!
- No proszę. Nasz kochany Smoczek nikomu nie pozwala dotykać swojej miotły. Widocznie bardzo cię kocha. Ja lecę. Do zobaczenia później- powiedziała i odeszła.
- Kto by pomyślał. Mops i wielkie zmiany. Miona chodź. Proszę! Zrób to dla mnie.
- No, ale ja się boję.
- Nie bój się. Ze mną nic ci nie grozi. Chodź.
- Miona, bo Smok będzie zawiedziony.
- No już dobra- powiedziałam i usiadłam obok Draco. Wznieśliśmy się w powietrze. Oczy miałam cały czas zamknięte.
- Otwórz oczy- otwarłam. Widok był przepiękny. Zamarznięte jezioro, wszystko  pokryte śniegiem. Wszystko białe. 
- Ale tu ładnie.
- No. Uwielbiam tak sobie latać i podziwiać widoki.
- Dobra dość tego. Lądujmy- powiedziałam i po chwili znów stałam na ziemi. 
- I jak było Miona?
- Cudownie. Uwielbiam latanie. Naprawdę.
- To się cieszymy. 
- My idziemy się przebrać. Za 5 minut jesteśmy z powrotem- odparł Blaise i już ich nie było. Powróciłam do czytania książki. Niestety, jak zwykle nie było mi to dane, bo zaraz koło mnie usiadł Harry.
- O cześć Harry.
- Cześć Miona. Przyszłaś na ich trening?
- Tak. Harry, Voldemort się zbliża.
- Skąd to wiesz?
- No, bo wynikła taka sprawa i wezwał mnie i Draco. I powiedział, że mam cię pozdrowić i powiedzieć, że niedługo się zobaczycie.
- Czyli, to już niedługo. Trzeba zniszczyć wszystkie horkruksy.
- A ile jeszcze zostało?
- Wąż Nagini i coś co należało do Roveny Ravenclaw. Luna mi pomoże. 
-To dobrze. Harry, nie obrazisz się, że nie będę walczyć? Bardzo bym chciała, ale obiecałam Draco.
- Oczywiście. Nawet tak będzie lepiej. 
- Dzięki. Co tam u Rona? Słyszałam, że chodzi z Lavender.
- Wszystko w porządku. Tak. Mam nadzieję, że nie strzeli mu już nic głupiego do głowy.
- No. Dobrze by było- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Potter, powiedz rudemu, że jeszcze jedna głupia akcja i załatwimy go tak, że własna matka go nie pozna.
- Spokojnie Draco.
- To może ja już pójdę. Do zobaczenia Herm.
- Do zobaczenia. 
- Diabeł poszedł do rudej, więc zostaliśmy sami.
- Hmm, to co robimy?
- Spacer?
- Może być- opowiedziałam i poszliśmy na błonie. Usiedliśmy pod jednym z drzew.
- Zauważyłeś, że wszyscy są ostatnio tacy jacyś mili?
- No. Taka Parkinson, albo Czarny Pan.
- Coś to dziwne jest.
- Może nasza miłość zmienia świat?
- Hmm, ciekawa teoria.
- Może prawdziwa. Patrz, czy to nie Lavender Brown z Goylem?
- Rzeczywiście. Czy oni się... całują?
- No nieźle. Weasley będzie zrozpaczony, jak się o tym dowie.
- Chyba nie chcesz mu o tym powiedzieć? 
- No, a dlaczego nie?
- Nie możemy niszczyć tego związku. Może to jakaś pomyłka.
- Nie wydaje mi się, ale dobrze. Najpierw porozmawiam z Goylem. Coś dawno ich nie wykorzystywałem. Muszę zacząć.
- Oj Draco, Draco.
- No co? Powiedziałaś Potterowi, co mówił Czarny Pan?
- Tak.
- I jak zareagował ?
- Normalnie. 
- Ach ten Grzmoter. 
- Kiedy macie mecz ?
- Za 2 tygodnie. Z Puchonami. Rozwalimy ich.
- Na pewno.
- Wyobrażasz to sobie. To już ostatni rok w Hogwarcie.
- Będzie mi tego wszystkiego brakowało.
- Mi też. Nigdy cię o to nie pytałem. Kim chciałabyś być po skończeniu Hogwartu.
- Chyba zostanę magomedykiem. A ty?
- Ja może będę pracował w Ministerstwie. 
- Co będzie z nami, kiedy skończymy naukę?
- Jak to co? Zamieszkamy razem, pobierzemy się i będziemy mieć, tyle dzieci, ile będziemy chcieli.
- Świetnie. Mi wystarczy dwójka.
- Mi też. Wracamy już? Bo chcę już pogadać z Goylem.
- Jasne, chodź.
 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. Wszyscy mili i w ogóle. Choć nie wszyscy do końca szczerzy. xd Komentujcie.

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 11

Obudziłam się dość wcześnie, wtulona w Draco. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Nareszcie się pogodziliśmy. Ciekawe, co go skłoniło do przeprosin. Spojrzałam na zegarek. Była 7. Nie chciałam budzić jeszcze Draco,więc wzięłam książkę i zaczęłam czytać. To jest ostatnio moje ulubione zajęcie. Zresztą zawsze takie było. Tym razem sięgnęłam po książkę od Harrego.
- Co tam czytasz?- usłyszałam głos Smoka.
- Książkę, którą dostałam od Harrego.
- Aha. Jak się czujesz?
- Coraz lepiej. Na szczęście brzuch mnie już nie boli.
- To dobrze. Potrzebujesz czegoś?
- Jestem trochę głodna.
- To idę ci coś przynieść- wstał i poszedł do swojego pokoju. Ja znowu pogrążyłam się w swojej lekturze. Po 20 minutach Draco wrócił z tacą smakołyków. Położył ją koło mnie i razem zaczęliśmy jeść.
- Draco, mam pytanie. Co cię skłoniło do przeproszenia mnie ?
- Dostałem list od tego kretyna, w którym wszystko mi wyjaśnił. Jak ja mogłem być taki głupi?! I jeszcze nie dałem ci nic powiedzieć.
- Czyli... Ważne, że się pogodziliśmy- powiedziałam i pocałowałam go czule.
- Mam pomysł!
- Jaki?
- Co ty na to, żeby udawać przed Blaisem i Ginny, że dalej się nie pogodziliśmy. Trzeba ich powkurzać.Co ty na to?
- Dobre. Tylko, aż tak dobrą aktorką to chyba nie jestem. Ale zawsze można spróbować.
- To ustalone. I co my będziemy robić cały dzień? Masz jakiś pomysł?
- Może się gdzieś przejdziemy?
- O nie. Przecież chora jesteś.
- No tak. No to w takim razie co robimy ??
- Książek to ja nie zamierzam czytać.
- Ale dlaczego?
- No bez przesady. A tak w ogóle to kiedy jedziemy do moich rodziców. Obiecałaś, że pojedziemy.
- Pamiętam. To zależy kiedy im pasuje.
- Napiszę do mamy i się zapytam- powiedział, po czym podszedł do biurka, wyczarował kartkę papieru, coś do pisania i zaczął pisać.  Po chwili skończył pisać i wysłał go za pomocą sowy.
- Skończone. 
- To dobrze. Która jest godzina?
- Dochodzi 8. Nudno w tym Hogwarcie. 
- Przeszłabym się do Hogsmeade. 
- Ale...
- Tak wiem. Jestem chora. Ale już mi przechodzi. No Draco proszę- już miał odpowiedzieć, kiedy do okna zapukała sowa. Draco otworzył okno i na biurku wylądowała koperta. Wziął ją i zaczął czytać.

Kochany synku!
Wpadnijcie do nas z Hermioną dziś o 15. Będziemy czekać.
                                                                                N.M
- To co? Jedziemy? Proszę.
- No dobrze. Idę się zapytać McGonagall, czy nas puści. Ale na pewno już się dobrze czujesz?
- Na pewno. Idź już- odpowiedziałam. Wyszedł. Co ja na siebie włożę? Przecież nie mogę iść w byle czym do rodziców Draco. Podeszłam do szafy w zaczęłam ją przeszukiwać. Nic nie wydawało się być odpowiednie. Chyba pójdę w sukience. Ale w jakiej? Nie mam ich dużo, a te co mam nie nadają się. Do pokoju wszedł Draco.
- I jak? Jedziemy?
- Zgodziła się- podbiegłam do niego i uwiesiłam mu się na szyi.
- Tylko jest problem. Nie mam się w co ubrać.
- Pomyślałem o tym, więc zapytałem McGonagall czy możemy skoczyć do Hogsmeade. Ubieraj się. Tylko ciepło.
- Jesteś kochany- odparłam i już mnie nie było. Ubrałam się w ciepłą kurtkę, ciepłe spodnie i kozaczki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam czapkę, szalik i rękawiczki. Wyszłam z łazienki.
- To co idziemy?
- Tak- chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z dormitorium. Droga do wioski była krótka i przyjemna. Przez całą drogę rozmawialiśmy o tym co powinnam kupić. Stanęło na sukience. Dotarliśmy na miejsce. Weszliśmy do pierwszego sklepu. Przymierzyłam chyba z dziesięć sukienek, ale żadna mi się nie spodobała. Poszliśmy dalej. W następnym sklepie również żadna nie przypadła mi do gustu. Weszliśmy do trzeciego sklepu. Od razu rzuciła mi się w oczy czarna sukienka do kolan, z rękawami trzy czwarte. Przymierzyłam ją. Była piękna.
- Cudownie wyglądasz. To co bierzemy tą?
- Tak- odpowiedziałam i poszłam się przebrać.
- Daj zapłacę.
- Nie Draco. Moja sukienka, więc ja płacę.
- Powiedzmy, że to będzie taki prezent na przeprosiny.
- No, ale..
- Nie ma żadnego ale. Chodź już- zapłacił za sukienkę i wyszliśmy z tego sklepu. Skierowaliśmy się do Trzech Mioteł. Zamówiłam sobie piwo kremowe, a Draco szklankę Ognistej.
- A co jeśli mnie nie polubią?
- Miona, ciebie nie da się nie lubić.
- No a co jeśli...
- Wszystko będzie dobrze. To tylko moi rodzice.
- Ta rodzice śmiercio... Wybacz...
- Nic się nie stało. Przecież wiem, jak jest. Już się tak nie denerwuj. 
- Dobrze, dobrze. Pisał do ciebie Diabeł?
- Tak. Napisał jak mu mijają święta i jeszcze jakieś bzdury. A do ciebie Ginny pisała?
- Właśnie nie. Może powinnam do niej napisać?
- Chyba powinnaś. Może ona czeka na list od ciebie. 
- Może. Jak wrócimy od twoich rodziców to do niej napiszę.
- Tylko pamiętaj o naszym planie. 
- No tak. Ile ich tak będziemy trzymać?
- Może z tydzień?
- Ok. Nie wiem, czy wytrzymam, no ale dobra.
- Wracamy?
- Tak- powiedziałam i skierowaliśmy się do wyjścia. Całą drogę powrotną szliśmy przytuleni do siebie. 

-I jak wyglądam?- zapytałam Draco przed wyjściem. Była 14:40.

- Przepięknie. Gotowa już jesteś?
- Tak, chodźmy- ruszyliśmy w stronę Zakazanego Lasu. Przed wejściem teleportowaliśmy się do Malfoy Manor.
- Gotowa?
- Jak nigdy- weszliśmy do środka.
- Mamo już jesteśmy- zawołał Draco. Po chwili przy nas pojawiła się jego mama.
- Witaj synku- powiedziała kobieta i przytuliła go- A ty pewnie jesteś Hermiona. Chodźcie.
- skierowałam się razem za nimi. Weszliśmy do ogromnej jadalni. Przy stole siedział już Lucjusz Malfoy
i czytał Proroka Codziennego. 

- Witaj synu. Witam panno Granger.
- Witam panie Malfoy.
- Siadajcie. Zaraz skrzaty przyniosą jedzenie- usiadłam koło Draco.
- Jak ci mijają święta Hermiono?- zapytał Malfoy Senior
- Na początku trochę się rozchorowałam, ale teraz już się dobrze czuje, dziękuję.
- A to dlatego Draco nie przyjechał na święta? 
- Tak ojcze, dlatego.
- Mogliście przyjechać do nas. Zajęłabym się tobą Hermiono- odezwała się Narcyza.
- Nie pomyśleliśmy- odpowiedział Draco. W tej chwili na stołach pojawiło się mnóstwo jedzenia.
- Jedzcie- nałożyłam sobie i zaczęłam jeść.
- Miona potem pokaże ci mój pokój.
- Ok.
- Hermiono, jak tam twoi rodzice?
- Świetnie.
- Czym się zajmują?
- Ojcze.
- Są dentystami. 
- Świetnie. Draco, czytasz książkę, którą ci wysłałem?
- Tak ojcze. Jest bardzo przydatna. 
- Masz mi w tym roku pokonać drużynę Gryffindoru. Wybacz Hermiono.
- Nic nie szkodzi. W tym roku będę miała niezły dylemat, komu kibicować.
- Oczywiście zwycięskim Ślizgonom- odezwał się Draco.
- Z pewnością- odpowiedziałam. Skończyłam swój posiłek- Dziękuję bardzo.
- Chodź pokaże ci te mój pokój i resztę domu- wstałam i poszłam razem z nim. Oglądaliśmy wszystkie możliwe pokoje. Zauroczyło mnie Malfoy Manor. W końcu zatrzymaliśmy się przed pokojem Smoka. Otworzył drzwi. Pokój był bardzo podobny do tego w Hogwarcie. Tylko wszystko było tutaj tak jakby droższe. Ciemnozielone ściany, czarne meble, dodatki srebrno-zielone i godło Slytherinu. Znajdował się tu również barek, jak i inne wyposażenie.
- Prawdziwy Ślizgon. 
- To cały ja- powiedział i pocałował mnie czule- Podoba ci się?
- Jest całkiem fajny.
- Całkiem fajny? No wiesz? Ciekawe, jaki ty masz?
- Wkrótce go zobaczysz.
- No mam taką nadzieję.
- Draco, Hermiona chodźcie na dół.
- Już idziemy- odpowiedzieliśmy równocześnie. Zeszliśmy na dół. 
- Hermiono, wiem że lubisz czytać, więc chodź pokaże ci naszą małą bibliotekę.
- A ty Draco chodź ze mną, porozmawiamy.
- Dobrze ojcze. Do zobaczenia za chwilę- powiedział i pocałował mnie w policzek. Poszłam z panią Malfoy. Przeszłyśmy kilka korytarzy i znalazłyśmy się przed dużymi, dębowymi drzwiami. Nie była tu z Draco. Drzwi się otworzyły i przede mną ukazała się niezwykła biblioteka. Książki były poukładane na półkach, które były dosłownie wszędzie. 
- Jestem w raju, czy co? Tu jest cudownie!
- Cieszę się, że ci się podoba. To co chcesz przeczytać? Mamy tu chyba wszystko.
- Może coś z historii Hogwartu ?
- Oczywiście- po chwili w moich rękach znajdowała się książka, o którą prosiłam.
- Dziękuję bardzo. Mogę ją pożyczyć?
- Tak, pewnie. Może chcesz jeszcze jakąś?
- Nie dziękuję. Może innym razem.
- Dobrze. To chodźmy już może co?
- Dobrze- odpowiedziałam i wyszłyśmy z biblioteki. Skierowałyśmy się do holu. Draco i jego ojciec już tam byli. 
- Miona wracamy?
- Ok. Miło było państwa poznać.
- Nam ciebie również. Wpadnijcie jeszcze kiedyś.
- Dziękuję i dobranoc- pożegnałam się i razem ze Smokiem teleportowaliśmy się na skraj Zakazanego Lasu. Ruszyliśmy w stronę zamku.
- Masz wspaniałych rodziców. Aż trudno uwierzyć, że są...
- Mój ojciec coraz bardziej mnie zadziwia. Powiedział mi dzisiaj, że dobrze wybrałem, i że jesteś wspaniałą dziewczyną, jak na...
- Wie na kogo. Chodź szybciej, bo mi zimno. Twoja mama pożyczyła mi historię Hogwartu.
- To dobrze. Będziemy mieli pretekst, żeby ich odwiedzić- dotarliśmy już pod nasze dormitoria.
- Dzisiaj śpimy u mnie.
- No dobrze. Jutro napiszę do Ginn- powiedziałam i weszliśmy do jego dormitorium.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział taki sobie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. To mój nick do tt @effty_ piszcie jak chcecie. ten rozdział dedykuje  Wiklara. Zawsze jak coś dodaje ty komentujesz. Dziękuję ci za to. ♥♥ = *** Który wygląd bloga wolicie : ten czy stary ?

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 10

Obudziłam się, jak zwykle przed 8. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na śniadanie.
W Wielkiej Sali byli już Draco i Blaise. Udałam się do ich stołu.
- Cześć wam!- powiedziałam siadając przy Draco. Był on bardzo zdenerwowany- Draco, co jest?
- Temu głupiemu Wieprzlejowi coś odwaliło. Zatrzymał nas przed śniadaniem i zaczął grozić Blaisowi, że jak nie zostawi Ginny, to inaczej pogadają. I jeszcze do mnie! Że mam cię zostawić, bo się nie zmieniłem i dalej jestem taki, jak byłem. Co za debil! Głupia ruda ...
- Dobra dość! Jak on może?! Jeszcze przed eliksirami z nim pogadam. 
- Ja lecę do Ginny. Obiecałem jej, że wpadnę przed lekcjami- powiedział Diabeł i odszedł. 
- To ja pójdę porozmawiać z Ronem- odparłam i ruszyłam w kierunku drzwi. Akurat Harry z Ronem wychodzili z sali. Dogoniłam ich.
- Cześć wam. Ron możemy porozmawiać ?
- Jasne Hermiono. Może chodźmy po mału do lochów. Wtedy pogadamy.
- Zgoda- odpowiedziałam i ruszyliśmy.
- O czym chciałaś pogadać?
- Co ty sobie myślisz?!
- O czym ty mówisz Miona?
- O tym co mówiłeś Draco! Jak możesz!
- To dla twojego dobra Hermi. On nie jest dla ciebie.
- A skąd ty to możesz wiedzieć?! Ja go kocham! A tobie nic do tego!
- Miona, nie chcę po prostu, żeby z tobą było tak jak z Ginny.
- No tak Ginny. Jej też przecież zabroniłeś się spotykać z Blaisem.
- To dla jej dobra.
- Przez takie dobro, ona była nieprzytomna w lesie! Dlatego, że na chwilę się pokłócili! Ona go kocha! A ty chcesz jej go odebrać! Zresztą mi też! - teraz byłam totalnie wkurzona. Nagle rudy przybliżył się do mnie
i mnie pocałował. Szybko go odepchnęłam. Jednak było za późno...
- Hermiona?! Co tu się dzieje?!- usłyszałam głos Smoka. 
- Draco, to nie tak jak myślisz- blondyn jednak odwrócił się i po chwili już go nie było.
- I widzisz, co narobiłeś?! Masz to czego chciałeś!- zapłakana pobiegłam za chłopakiem. Biegłam i biegłam. Niestety nigdzie go nie było. Poszłam sprawdzić na błonie. Było zimno, a ja byłam bez kurtki. Pobiegłam do naszego drzewa. Jednak tam też go nie było. Zrezygnowana pobiegłam do Skrzydła Szpitalnego. Ze złością otworzyłam drzwi. Ginny leżała na łóżku, a Zabini siedział obok niej.
- Miona, co się stało.
- Twój głupi brat się stał- odpowiedziałam, nadal płacząc.
- Co on znowu zrobił? Blaise powiedział mi, co on im mówił. 
- Tłumaczyłam mu, że nie może nam zabronić spotykania się i w pewnej chwili on... on..- rozpłakałam się jeszcze bardziej- on.. mnie pocałował i to wszystko zobaczył Draco.
- Zabiję gnojka!- krzyknął Zabini- ale najpierw odnajdę Smoka. Miona zostaniesz z Ginny? Bo rozumiem, że nie chcesz iść na lekcje.
- Zostanę, a ty idź. Ja go nie znalazłam- odpowiedziała. Zabini wyszedł i zostałam z rudą.
- Głupi Ron. Jak ja mogę być z nim spokrewniona?! 
- Nie mówmy już o tym. Jak się czujesz?
- Świetnie. Po południu już wychodzę. 
- Nareszcie. 
- Na pewno nie chcesz iść na lekcje? W końcu pierwsze są eliksiry. A Snape nie będzie chyba zadowolony, że was nie ma.
- Nie mam ochoty. Poza tym zobacz, jak ja wyglądam?
- No fakt. Mam nadzieję, że Draco zrozumie.

I tak rozmawiałyśmy przez godzinę. Ani Draco ani Blaise nie przychodzili, więc zaczęłam się martwić. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Diabeł.
- Szukałem wszędzie. Nie ma go. Jednak znalazłem list. Może ci się nie spodobać- odparł Zabini i podał mi kartkę.

Diable, muszę to wszystko przemyśleć. Nie szukajcie mnie. Robię tak, jak Ginny wtedy. Może się trochę uspokoję. Powiedz tej dziwce ( na razie nie mogę jej nazwać inaczej), że... A zresztą nic jej nie mów. Nie chcę jej znać!  Nie martw się. Wiesz, że nic mi nie będzie. Jak ta ruda, głupia wiewióra będzie coś chciała to wiesz, co robić. Wrócę ostatniego dnia przed świętami. Mój ojciec nie może się dowiedzieć, że uciekłem. Wiem, że tego dopilnujesz. 
D.M
Ps. Wesołych świąt. Może wpadnę do ciebie, w któryś dzień. Oczywiście, jak sobie wszystko przemyślę. 

Czytając to rozpłakałam się. Oddałam list Blaisowi i wybiegłam ze skrzydła. Pobiegłam do swojego pokoju. Nie wychodziłam z niego przez cały dzień. Przyszła do mnie Ginny, jednak nie otworzyłam jej. Nie mogłam uwierzyć w to co on napisał. Przecież to nie ja pocałowałam Rona! Nawet szybko go odepchnęłam. Najbardziej bolał fakt, że nazwał mnie dziwką. Płakałam i płakałam, aż nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

***
Nadszedł 23 grudnia. Przez cały ten czas nie wychodziłam z mojego dormitorium. A jak już to robiłam, to tylko na lekcje i czasami na posiłki. Niechętnie rozmawiałam z Ginny. Cały Hogwart już wiedział. Czułam się po prostu głupio. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, a na Rona zupełnie zwyczajnie. Zeszłam na śniadanie. Wczoraj byłam już spakowana. Więc nie miałam co się śpieszyć, choć wolałam mieć już to za sobą. Zjadłam jednego tosta i znów wróciłam do siebie. Kiedy już wychodziłam z WS zauważyłam Blaisa i... I Draco. Wrócił, tak jak pisał.
- Draco ja...
- Nie odzywaj się głupia dziwko!- krzyknął. Łzy napłynęły mi do oczu. Jak on mógł coś takiego powiedzieć.
- Stary, przeginasz.
- Nie przeginam. To nie ja całowałem się z tym kretynem! Zejdź mi z oczu głupia szlamo!- nie mogłam tego słuchać. Szybko stamtąd wybiegłam. Udałam się do mojego pokoju i cała zapłakana rzuciłam się na łóżko. Jego słowa bolały. Bolały, jak cholera. Spojrzałam na zegarek. Do odjazdu zostało 15 minut. Nie chciałam się stąd ruszać. Wzięłam kartkę i napisałam do rodziców, że nie wracam. Po 5 minutach usłyszałam pukanie.
- Hermi, za chwilę wyjeżdżamy. Chodź już.
- Ja nie jadę Ginny. Nie mogę, nie chcę.
- Ale jak to? Miona...
- Nie Ginny. Idź bo się spóźnisz. Wesołych świąt- wydukałam i znów rzuciłam się na łóżko. Ruda widocznie odeszła, bo już się nie odzywała. Miałam nadzieję, że ruda zawiadomiła McGonagall. Miałam nadzieję,
 że w Hogwarcie nie zostało dużo osób. Oczywiście ci, z którymi miałam bliższy kontakt wyjechali. I dobrze. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Wzięłam pierwszą lepszą książkę, leżącą na mojej szafce i zaczęłam czytać. Bardzo mnie zaciekawiła. Czytałam tak z kilka godzin, kiedy poczułam zmęczenie. Szybko zasnęłam. 

Dzisiaj wigilia. Od zawsze lubiłam święta. Tylko w tym roku wszystko było inaczej. Cały czas byłam smutna. Z niechęcią poszłam na śniadanie. Kiedy przekroczyłam próg sali byłam zdziwiona. Wszyscy siedzieli przy jednym stole. Ale nie to mnie zadziwiło. Przy tym stole siedział sam DRACO MALFOY. Co on tutaj robi? Usiadłam na przeciwko niego. Spojrzał na mnie i odszedł od stołu. Śledziłam go, aż do samego wyjścia. Na pewno wiedział, że zostaję. Wiec, dlaczego on został? Nałożyłam trochę jajecznicy i zaczęłam jeść.
W Hogwarcie zostało 2 Puchonów, 3 Krukonów, ja i oczywiście Draco. Upiłam kilka łyków soku z dyni   
i opuściłam WS. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Postanowiłam znów się zaszyć w moim dormitorium. Idąc kolejnymi korytarzami zauważyłam znajomą blond czuprynę. Nie chciałam kolejnej konfrontacji z nim, więc  poszłam w drugą stronę. Nie mogłam pozwolić, żeby znów nazwał mnie szlamą. Znowu napłynęły mi łzy do oczu. Pobiegłam na błonie. Jak zwykle mądra ja była bez kurtki. Nie obchodziło mnie to. Usiadłam pod jednym z drzew i zaczęłam znowu płakać. Nie wiem, ile tak przesiedziałam, ale zaczynało mi być na prawdę zimno. Poza tym ściemniało się. Ruszyłam więc do zamku. Kiedy przekraczałam próg szkoły zobaczyłam McGonagall.
- Panno Granger! Co pani robiła na błoniach? Wie pani ile jest stopni? I jeszcze bez kurtki. No nie wytrzymam.
-Ale, to nic- powiedziałam. Zaczęłam kaszleć.
- Nie jest pani chora?- zapytała i dotknęła mojego czoła- Ty masz gorączkę. Marsz teraz do pokoju. I nie wychodź z niego. Skrzaty przyniosą ci coś do jedzenia.
- Dobrze pani profesor- odpowiedziałam i udałam się do mojego dormitorium. Nie spotkałam na szczęście nikogo po drodze. Weszłam do dormitorium i zobaczyłam tacę pełną pyszności. Wskoczyłam do łóżka 
i zaczęłam jeść. Szybko jednak to odstawiłam. Nie byłam za bardzo głodna. Postanowiłam nieco odpocząć 
i zasnęłam. 

Obudziłam się około 3 nad ranem. Nie poszłam na Wigilię. Zresztą to chyba dobrze, bo Draco chyba nie ucieszył by się z tego, że przyszłam. Wzięłam książkę, którą zaczęłam wczoraj czytać. Skończyłam ją
o jakiejś 7. Postanowiłam zejść do WS. Ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy i zeszłam na dół. Na szczęście nie było nikogo. Wielka Sala była prześliczna. Na środku stała ogromna i pięknie przystrojona choinka. Pod nią było mnóstwo prezentów. Podeszłam do niej i wypowiedziałam swoje imię. Po chwili koło mnie pojawiło się kilka pakunków. Przeniosłam je do mojego pokoju, po czym sama poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Pojawiło się koło mnie kila skrzatów. Poprosiłam o szklankę mleka i tosta. Szybko uporały się z moim zamówieniem. Podziękowałam i poszłam do mojego pokoju. Zjadłam po drodze tosta, a mleko wypiłam kiedy położyłam się już na łóżku. Zaczęłam odpakowywać prezenty. Od pani Weasley dostałam, jak zwykle sweterek z literą H. Od Ginny zestaw kosmetyków. Od Harrego i Rona książkę. O Zabiniego również, z bardzo fajnym tytułem " Jak ujarzmić  smoka". Od razu się roześmiałam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Witam panno Granger! Jak się pani dzisiaj czuje?- w drzwiach stanęła McGonagall.
- Dalej mam gorączkę.I katar. Ale coraz lepiej, dziękuję.
- Potrzebujesz czegoś ?
- Nie, dziękuję.
- To w takim razie, zostawiam cię samą. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać?
- Oczywiście- odpowiedziałam. I już jej nie było. Ciekawe jak podobają się innym moje prezenty. Wysłałam  prezent Ginny, Harremu, Ronowi miałam wysłać, ale po ostatnim incydencie zrezygnowałam. Zabiniemu, rodzicą, pani Weasley i.... I oczywiście Draconowi. Miałam nadzieję, że go przyjmie. Był to męski zegarek 
z wygrawerowanym napisem FOREVER. Postanowiłam na razie o tym nie myśleć. Wzięłam książkę od Diabła i zaczęłam czytać. Była bardzo śmieszna. Jakby napisana przez samego Zabiniego. Chociaż kto wie. Nagle zaczął mnie boleć brzuch. Więc, aby nie czuć bólu poszłam spać.

***
Draco

-Co ona sobie wtedy myślała? Głupia szlama! Dziwka. Tak, dziwka, którą kochasz Malfoy. No i co z tego? Po co ja tu w ogóle zostałem? Dla niej, no chyba nie.- siedziałem w moim dormitorium i rozmyślałem o tym wszystkim. Obok mnie leżała sterta prezentów. Odpakowałem jeden. Był od ojca. Przysłał mi książkę 
o Quidditchu. Odłożyłem ją na bok i wziąłem kolejny prezent. Otworzyłem go i zobaczyłem ładny, męski zegarek z wygrawerowanym napisem FOREVER. Dołączona była do niego karteczka, której pisało
" Kocham cię. H." Co ona sobie myślała?! Że jak wyśle mi jakiś głupi prezent, wszystko wróci do normy? To się pomyliła. Wziąłem następny prezent. Była to koperta. Otworzyłem i wyciągnąłem list.

Słuchaj ty pieprzony arystokrato. To nie przez Hermione. To ja ją pocałowałem. Chciałem ci zrobić na złość. Przez ciebie ona teraz cierpi. Więc weź wyrzuć to swoje głupie ego i idź ją przeproś. To ja zawiniłem, ale nie zamierzam przepraszać.
Ron
Czy to na prawdę była prawda? W sumie Miona chyba nie pocałowałaby tej rudej wiewióry.. Czyli Blaise miał rację. Jaki ja głupi jestem! Rano do niej pójdę i ją przeproszę. I dam jej ten prezent, co jej miałem dać. Malfoy, ty idioto. Nie poszedłem na kolację. Zbyt długo byłem zły na siebie. Ale co się stało, że jej codziennie nie było na posiłkach. Chociaż było jeszcze wcześnie, poszedłem spać.

Wracam do Hermiony
Obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Czoło nadal rozpalone. A do tego ten potworny katar. Nie miałam siły wstawać. Spojrzałam na zegarek. Była już 9. Tak długo spałam? Przynajmniej byłam wypoczęta.  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby znowu McGonagall?
- Proszę- drzwi się otworzyły i do środka weszła osoba z pięknym koszykiem czerwonych róż. Poznałam tę osobę- Draco? 
- Miona, ja... Ja przepraszam. Jak mogłem być takim idiotą? 
- Nareszcie. Ja też cię przepraszam.
- Nie masz za co. To ja zawaliłem. Gdzie mogę postawić?
- Na biurku- powiedziałam. Draco posłusznie położył tam kwiaty i usiadł na łóżku obok mnie.
- Tęskniłem- odparł i zaczął się do mnie zbliżać. Przytrzymałam go.
- Zarażę cię. 
- To ty jesteś chora? Co ci jest?
- Brzuch mnie boli, mam gorączkę i katar.
- Może czegoś potrzebujesz? Jesteś głodna? 
- Na razie nie. Zostań po prostu przy mnie. I już nie odchodź.
- Dobrze. Mam coś dla ciebie- powiedział, wyciągając podłużne pudełko. Podał mi je. Otworzyłam.
W środku znalazłam piękny wisiorek z białego złota z dużym serduszkiem. 
- Draco jest piękny- przytuliłam go.- O przepraszam. Mogę cię zarazić.
- Katarem mnie nie zarazisz. Jestem odporny- odparł, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że nie za szybko się pogodzili? Ja po prostu nie lubię kłótni, zwłaszcza ich kłótni. Postaram się już nie pisać tak szybko. Zapraszam na http://fromhatetoloveonestep.blogspot.com/ mój nowy blog. Mój i Magdy. Czytajcie.