wtorek, 23 lipca 2013

Epilog

Wybaczcie. Muszę zakończyć to opowiadanie teraz. Nie mam na niego pomysłu. Nie zabijajcie mnie. Wole to moje drugie. Dziękuję wszystkim, którzy je czytali. Kocham was ♥

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Mamo ! Tato! Pospieszcie  się!
- Już idziemy!- krzyknęłam. Niesamowite, jak ten czas szybko leci. Dzisiaj jest dzień, kiedy nasza jedenastoletnia córeczka pierwszy raz stanie w murach Hogwartu. Libby, bo tak ma na imię, już nie mogła się doczekać tego dnia. Moja mała córeczka była strasznie podobna do Draco. Tylko oczy miała takie jak ja. Była jego oczkiem w głowie.
- Musi iść do tego Hogwartu?- usłyszałam tuż przy moim uchu. Natychmiast się odwróciłam.
- Kochanie, wiesz dobrze, że musi- odpowiedziałam. Już od dwunastu lat byliśmy małżeństwem. I razem byliśmy naprawdę szczęśliwi. Ja jako magomedyk, on jako prawnik. Dalej przyjaźniliśmy się z Ginny
 i Blaisem, którzy też wzięli ślub i mają razem synka James'a, który jest w wieku Libby. Rona nie wiedziałam już odkąd był u nas. Nikt nie utrzymuje z nim kontaktu. Nawet Harry.A z nim to już zupełnie inna historia, którą może kiedyś wam opowiem.
- Będę za nią tęsknił.
- Ja za nią też- powiedziałam i musnęłam jego usta- Lepiej już chodźmy.
- No dobrze- odparł. Zeszliśmy na dół, gdzie czekała już na nas nasza córka.
- Nareszcie jesteście. Tato spóźnimy się!
- Nie martw się. Na pewno zdążymy- wziął ją na ręce i wyszli z domu. Ja też wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Wsiedliśmy do auta.
- Tatusiu, jak myślisz do jakiego domu trafię?
- Oczywiście do Slytherinu- odpowiedział z pewnością.
- Albo do Gryffindoru- dodałam.
- Chciałabyś. Ma moje cechy. A ty córeczko gdzie byś chciała?
- Do Slytherinu oczywiście.
- Moja krew. Widzisz kochanie. Moja córeczka wie co dobre- posłałam mu lodowate spojrzenie.
- Gryffindor jest o wiele lepszy. Zawsze we wszystko wygrywa.
- Chciałabyś. I tak nasza córeczka trafi do Slytherinu.
- Ty się lepiej skup na drodze.
- Jesteśmy już na parkingu przecież- rzeczywiście dotarliśmy już na King Cross.
- A no tak- odparłam i wysiadłam z samochodu. Skierowaliśmy się na peron 9 i 3/4.
- James też trafi do Slytherinu prawda?- spytała Libby.
- No pewnie. Przecież to jest taki mały diabełek. Cały ojciec- znaleźliśmy się już na właściwym peronie. Od razu  zauważyłam w tłumie rudą czuprynę. Podeszliśmy tam. Libby od razu przytuliła się do Jamesa.
- Jest i nasza ulubiona parka!
- Cześć Blaise. Też się cieszę, że cię widzę. Ginny jak się czujesz?- spytałam.
- Cudownie. Mam nadzieję, że teraz będzie dziewczynka. Hermiono spójrz!- odwróciłam się, w stronę gdzie patrzyła się ruda i zobaczyłam Rona! W towarzystwie jakiejś plastikowej blondynki i małej dziewczynki, równie plastikowej jak jej mama.
- Córeczko, widzisz tą dziewczynkę?- zapytał Draco Libby.
- Tak tatusiu.
- Już wiesz kogo masz nienawidzić i tępić.
- Z miłą chęcią- myślałam, że go tam uduszę! Jednak coś z tego byłego Ślizgona zostało.
- Co ty gadasz?!- krzyknęłam.
- Spokojnie kochanie. To córka Weasleya, więc można.
- No dobrze- nagle usłyszeliśmy gwizdek- Czas się pożegnać- ukucnęłam przy Libby- Pamiętaj masz być grzeczna. Trzymaj się z James'em. Kocham cię.
- Ja ciebie też mamusiu- przytuliłam ją jeszcze i przyszedł czas na Draco.
- No córeczko. Pamiętaj, że tą blondynkę trzeba tępić. Masz być najlepsza i rządzić. Moja mała księżniczka Slytherinu. A teraz leć, zanim się rozpłaczę.
- Kocham was!- krzyknęła jeszcze i razem z James'em poszli do pociągu. Całą czwórką czekaliśmy aż pociąg odjedzie. A wraz z nim nasze małe pociechy. Wiedziałam, że blondynowi trudno jest się z nią rozstać. Ale nie miał wyboru.
- Idziemy na kawę?- zapytała Ginny.
- Jasne- odpowiedziałam. Od tamtej chwili nasze życie było jeszcze ciekawsze....

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie, że taki krótki. Wybaczcie mi wszystko. :( I nie bijcie.

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 22

- Nic się nie stało. Trochę się przemoczyłam- powiedziała Ginny i osuszyła się za pomocą różdżki.
- Gdzie ty byłaś skarbie?- zapytał Blaise ciągnąc ją do salonu. Spojrzałam porozumiewawczo na Draco.
- Odciągnę Blaise, a ty zapytasz się o co chodzi- szepnął mi do ucha.
- Dobrze- powiedziałam i skierowałam się do salonu. To samo zrobił blondyn.
- Diable, może zrobimy Ginny jaką kawę, albo coś?- zapytał stając obok sofy, na której usiadłam
- A musimy?
- Tak. Rusz się!- Diabeł niechętnie ruszył do kuchni za Draco.
- Opowiadaj!- prawie krzyknęłam
- Wpuścił mnie do środka i opowiedziałam mu to co chciałam. On się zdenerwował i wziął pierwszą rzecz, jaką miał pod ręką. Był to wazon z kwiatami. Wylał na mnie całą tą wodę. O wtedy to się zdenerwowałam. Wzięłam jakąś rzeźbę, czy co to było i w niego rzuciłam. On nie pozostał mi dłużny i po chwili cała byłam mokra- w końcu skończyła swą opowieść. Wpatrywałam się w nią z otwartymi ustami. Jednak po chwili wybuchnęłam śmiechem. Ginny patrzyła na mnie, jak na debilkę.
- Co cię tak śmieszy?- do salonu wkroczyli Draco i Blaise. 
- Kochanie może my już pójdziemy. Miona nie najlepiej się czuje- Diabełek kiwnął tylko głową i oboje się teleportowali. Zostałam sama z blondynem. Dalej nie mogłam opanować śmiechu.
- No i co?- w końcu się uspokoiłam i wszystko mu opowiedziałam.

***

Wyszłam z sali zadowolona. Zaliczyłam OWUTE-my na prawie same wybitne. Teraz czekałam tylko na Draco. Hogwart został odbudowany, a my właśnie go tak jakby kończyliśmy. Trochę żal być tu ostatni raz, ale trudno. W końcu w sali wyszedł Draco. 
- Zdałeś?
- Zdałem- odparł, po czym mnie pocałował. Oderwaliśmy się w końcu od siebie i ruszyliśmy do wyjścia. 
- Trzeba to uczcić- powiedział kiedy znaleźliśmy się na błoniach. 
- Zgadzam się- teleportowaliśmy się do naszego domu. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. 
- Kochanie, muszę iść coś załatwić. Niedługo wrócę.
- Ok- powiedziałam i poszłam do salonu. Nie miałam za bardzo co robić, więc postanowiłam poczytać książkę. Uwielbiałam czytać i to się nie zmieniło. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Kurde. Czy ktoś zawsze musi mi przeszkodzić?- zapytałam sama siebie i ruszyłam otworzyć drzwi. Jakie było moje zdziwienie kiedy w drzwiach stanął rudy.
- Co ty tutaj robisz?- warknęłam
- Chciałem z tobą porozmawiać- odparł jak gdyby nigdy nic. 
- Sądzę, że nie mamy o czym rozmawiać- chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, jednak on bezczelnie wtargnął do domu. 
- Chodzi o Harrego i Ginny- zdziwiło mnie to i miałam zamiar posłuchać, co ma do powiedzenia. Ręką wskazałam mu drogę do salonu. Usiadłam na sofie, a on na fotelu.
- No to słucham. Albo najpierw, skąd wiesz gdzie mieszkam ?
- Dowiedziałem się od Harrego.
- A on skąd wie?
- Nie wiem. Sama się go o to zapytaj. Zresztą, to chyba nie jest ważne.
- No. To mów. Nie mam czasu się z tobą użerać- odparłam upijając łyk mojej kawy. Nie zaproponowałam mu nic do picia, bo nie chciałam go tu. Zachowanie w iście Ślizgońskim stylu. 
- Harry mi wszystko opowiedział. 
- Niby co?
- O ich rozmowie. Ja nie chcę, żeby on był z moją siostrą ! Ona na niego nie zasługuje!- już chciałam, coś powiedzieć, ale mi przerwał - Chciałbym, żebyś przemówiła mu do rozsądku. On nie chcę słyszeć, że ona jest z tym durniem i w ogóle. Myślę, że ty też nie chcesz, żeby oni byli razem, prawda?
- Tak. Myślę, że ona lepiej pasuje do Blaise. Nie wiem, co mam ci powiedzieć.
- Najlepiej idź z nim porozmawiać!
- Ron, ja sądzę, że to nic nie da.
- Nawet nie chcesz spróbować!- był zły. I to bardzo. Nawet nie wiem o co.
- Uspokój się !
- Nie. I wiesz, co ci powiem ? Jesteś zwykłą dziwką i szlamą. Już wiem, dlaczego Malfoy cię chciał ! On zawsze lubił takie jak ty!- wstał i skierował się do wyjścia. Ja również wstałam. Czułam złość i smutek. Kiedy myślałam, że rusza do wyjścia, on zawrócił i mnie uderzył w twarz. Upadłam na podłogę. Nagle koło rudzielca pojawił się Draco. Zaczął go bić i wyzywać. Ledwo podniosłam się z podłogi i próbowałam ich rozdzielić.
- NIE DOTYKAJ JEJ! NIE WYZYWAJ JEJ!
- Draco przestań już- odparłam. Blondyn z szedł z niego, chwycił go za kołnierz, po czym ruszył w stronę drzwi. Słyszałam tylko dźwięk otwierania i zamykania drzwi. Usiadłam na sofie. 
- Nic ci nie jest?- koło mnie pojawił się Draco.
- W porządku. 
- Nie powinnaś była z nim rozmawiać. 
- Wiem. Ale on chciał pogadać o Ginny i Harrym- łzy popłynęły mi po policzkach. Jak mogłam być taka głupia i w ogóle z nim rozmawiać?! 
- Chodź musisz odpocząć- wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Ułożył mnie na łóżku, po czym położył się obok. Szybko zasnęłam. 

***
Tymczasem u Ginny

- Blaise!- krzyczałam szukając bruneta, lecz jego nigdzie nie było. Przeszukałam cały dom jego mamy ( na razie mieszkaliśmy i niej, bo ona gdzieś wyjechała) i jego nigdzie nie było. 
- Tu jestem moja ty ruda wiewióreczko- obejrzałam się za siebie i zobaczyłam go stojącego w drzwiach. 
- No nareszcie. Gdzie ty byłeś?
- A daleko, daleko. 
- Blaise!
- No dobrze już. Byłem w gabinecie mojej matki. Musiałem jej odpisać.
- Napisała? I co u niej?- zapytałam podchodząc bliżej niego.
- Wszystko u mnie dobrze, i że wróci za dwa tygodnie. 
- To nieźle się zabawi. 
- Z żebyś wiedziała. A wiesz, co to oznacza?
- Co?
- Że mamy cały dom dla siebie- wziął mnie na ręce i zaniósł mnie do sypialni. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Najkrótszy rozdział w dziejach tego bloga chyba = ( Przepraszam was za to. Chciałam go szybko napisać, gdyż 2 tygodnie nie było nowego. Wyczabcie mi. ♥ Wynagrodzę wam to na drugim blogu :) 

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 21

- Draco nudzę się- siedzieliśmy właśnie w jego pokoju w Malfoy Manor. Nie było nic do roboty, a mi się bardzo nudziło. Nie nawidzę się nudzić!
-  To co chcesz robić?
- Nie wiem. Wymyśl coś?
- Czemu ja? To tobie się nudzi. 
- Proszę cię. O mam pomysł. Chodź ze mną do biblioteki. Poczytałabym coś.
- A sama nie trafisz?
- Nie.
- Oj skarbie. Głowa mnie boli. Nie mam siły i ochoty.
- Jak chcesz. Ja idę. 
- Tylko się nie zgub- wyszłam z pokoju. Malfoy Manor było ogromne. Trochę pamiętałam, jak dojść do biblioteki, więc zeszłam na dół. Wszędzie panowała cisza. Tylko z kuchni dochodziły jakieś hałasy, ale pewnie były one wywoływane przez skrzaty. Biedne stworzenia. Muszą tak ciężko pracować. Szłam powoli, nigdzie się nie spiesząc. Przeszłam kawałek i stanęłam przed drzwiami prowadzącymi do biblioteki. Weszłam do środka. Muszę przyznać, że podoba mi się to pomieszczenie. Nie tylko dlatego, że jest tu pełno książek. Podeszłam do jednego z regałów. Wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę. Coś o Eliksirach. Może być ciekawe.
- Na twoim miejscu wziąłbym tą książkę- zamarłam. Myślałam, że jestem tu sama. Jednak się myliłam. Obok mnie pojawił się Lucjusz Malfoy. Wziął jakąś książkę i podał mi ją. Wzięłam. Była o założycielach Hogwartu.
- Bardzo dziękuję. Z chęcią przeczytam. 
- Jak się czuje panna Weasley?
- Coraz lepiej.
- To dobrze. Powiedz mojemu synowi, że za 5 minut widzę was na dole. Znalazłem wam idealny dom.
- Oczywiście. Już pędzę- opuściłam bibliotekę i szybko przeszłam do pokoju blondyna. Znalazłam go
w takim stanie, w jakim był kiedy opuszczałam pokój.
- Rusz się! Twój ojciec znalazł nam dom- powiedziałam.
- Tak szybko? No to idę- szybko wstał z łóżka, założył buty i razem zeszliśmy na dół, gdzie czekał już na nas Malfoy senior.
- Mam nadzieję, że wam się spodoba- powiedział, kiedy zeszliśmy już na dół- Pojedziemy samochodem
- powiedział i wyszedł z domu. Ruszyliśmy za nim. Na podjeździe stało piękne, czarne BMW, do którego wszyscy wsiedliśmy. Ja usiadłam z tyłu.
- A gdzie jak można wiedzieć jest ten dom- zapytał Draco.
- Niedaleko stąd- z niecierpliwością czekałam, aż dotrzemy na miejsce. Nie odzywaliśmy się przez całą drogę. Już dawno zostawiliśmy za sobą Malfoy Manor. Cały czas przyglądałam się krajobrazom za oknem. Na szczęście nie padało, tylko świeciło słońce.
- Jesteśmy na miejscu- byłam w szoku. Wysiedliśmy z samochodu i znaleźliśmy się przed pięknym domem.



- I co podoba wam się?- zapytał Lucjusz.
- Oczywiście. Jest piękny- odpowiedziałam.
- Wiedziałem, że wam się spodoba. Chodźcie do środka- Draco wziął mnie za rękę i weszliśmy do domu. W środku też było pięknie. Dom był urządzony nowocześnie i stylowo. Jedyną rzeczą, która mnie zdziwiła, że były tu już nasze zdjęcia i nasze rzeczy.
- Co robią tu nasze rzeczy?- zapytał blondyn.
- No jak to co? Przecież to już wasz dom. Tutaj macie klucze. Odwiedźcie nas niedługo- wręczył nam komplet kluczy i wyszedł. Przez chwilę staliśmy ze Smokiem zaszokowani. Ale w końcu się odezwał:
- Uszczypnij mnie, bo chyba śnię- zaśmiałam się i uszczypnęłam go w ramię.- Ała. To bolało.
- Sam chciałeś- powiedziałam, jednak szybko tego pożałowałam. Smok wziął mnie na ręce i wyszedł na taras. Od razu wiedziałam co chce zrobić.
- Draco nie !!- jednak było za późno. Wrzucił mnie do basenu. Na szczęście woda nie była bardzo zimna.
- Ze Smokiem się nie zaczyna- podpłynęłam do niego, a on przykucnął. Szybko tego pożałował, bo wciągnęłam go do wody.
- Oj kochanie. Dlaczego jesteś cały mokry?
- Nie zaczynaj- przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Głupek z ciebie- odparłam i ochlapałam go- Ale cię kocham.

***
Ginny

Nie wiedziałam, jakim uczuciem darzyłam Harrego. Nie była to na pewno miłość. Kochałam Blaisa i tego byłam pewna. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam odtrącając Pottera. 
- O czym ty tak myślisz?- z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka.
- Co? O niczym- odpowiedziałam
- Mam nadzieję, że ten Potter już tu nie przyjdzie.
- Nie przyjdzie- już chciał o coś zapytać, ale do środka wszedł lekarz.
- Panno Weasley stwierdziłem, że może pani już dzisiaj wyjść. 
- Świetnie- prawie krzyknęłam.
- Proszę tylko tu podpisać i może pani wracać do domu- podpisałam papier, a lekarz wyszedł. Wstałam 
i zaczęłam się ubierać. Po chwili byłam już gotowa.
- To gdzie się udajemy?- zapytałam
- Może do nowego domu Miony i tego głupka Smoka.
- To oni mają dom?!- krzyknęłam- Co za małpa nie powiedziała mi!
- Bo nie wiedziała. Lucjusz im to kupił. I dopiero dzisiaj się mieli do wiedzieć. Widzisz ja wiem o wszystkim- złapał mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Stanęliśmy pod pięknym domem. Domem mojej najlepszej przyjaciółki.

***
Hermiona
- Ciekawe, jak się Ginny czuje- zapytałam Smoka, podczas gdy jednym ruchem różdżki wysuszyłam moje ubranie.
- Czuję się świetnie- gwałtownie się odwróciłam, kiedy usłyszałam moją przyjaciółkę. Stała razem z Blaisem na tarasie. 
- Ginny!- krzyknęłam i podbiegłam do niej- Miałaś wyjść jutro.
- Ale wypuścili mnie wcześniej. No no muszę ci powiedzieć, że ładny masz dom.
- Wiem. Chodź do środka. Obejrzymy cały, bo nie miałam okazji jeszcze- weszłyśmy do środka zostawiając chłopaków samych.- Co mi chciałaś wtedy powiedzieć w szpitalu, po wyjściu Harrego?
- Ja... Nic...- wydukała Ginny.
- Na pewno. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć?
- Wiem. Na pewno?- zapytałam
- Tak. Chodźmy oglądać- weszłyśmy na piętro i po kolei oglądałyśmy każdy pokój. Po chwili dołączyli do nas Draco i Blasie. 
- No no. Lucek ma niezły gust- stwierdził Blaise.
- Jak się wyrażasz o moim ojcu?!- krzyknął rozbawiony  Draco. Blaise na te słowa wybuchnął tylko śmiechem.
- Może zrobić wam jakąś kawę, albo coś?- zapytałam.
- Ja chcę Ognistą. Smoku chodź poszukamy. Na pewno masz tu cały barek- powiedział Diabeł i poszli na poszukiwania.
- A ja z chęcią się napiję kawy- odparła Ruda, więc poszłyśmy do kuchni. Znalazłam tam ekspres, więc zaparzyłam kawę.
- Co zamierzasz teraz zrobić?- zapytałam.
- Nie wiem jeszcze. Wiem, że chcę być z Blaisem.
- I to jest najważniejsze.
- Wróciliśmy i patrzcie co znaleźliśmy- do środka wparowali Diabeł i Smok.
- Dużo tego mamy w barku, więc skarbie będziemy pić- powiedział Draco i podszedł do mnie. Przyciągnął mnie do siebie, a ja pocałowałam go w policzek.
- Tylko nie przesadzaj z tą Ognistą- wyrwałam się z jego objęć i razem z Ginny przeszłyśmy do salonu. Usiadłyśmy na sofie.
- Ginny, ja naprawdę nie chcę poruszać tego tematu, ale sama wiesz to jest ważne- powiedziałam z trudem.
- Chodzi ci o Harrego??- zapytała ruda
- Tak- nie odpowiedziała nic, więc ciągnęłam dalej- Widzę, że cierpisz.
- Nie- oznajmiła stanowczo. Po chwili dodała: - Miona, muszę załatwić ważną sprawę. Za nie długo wrócę.
- Chcesz porozmawiać z nim?
- Tak. Kryj mnie. Proszę- powiedziała i nie czekając na moją odpowiedź teleportowała się. Zostałam sama. Jednak po chwili moja samotność została przerwana, bo do środka wkroczyli Draco i Blasie. Blondyn usiadł koło mnie na sofie, a brunet na fotelu.
- Gdzie jest moja ruda piękność?- zapytał Diabeł. Wiedziałam, że o to zapyta, ale nie miałam odpowiedzi.
- Eeee. Musiała coś załatwić- wydukałam.
- Nie wiesz co?
- Nie.
- Aha. Pewnie zaraz wróci. Smoku jaki te nieogarnięty jesteś. Zapomniałeś Ognistej- powiedział, po czym wstał i wyszedł do kuchni.
- Ona jest z nim, prawda?- szepnął mi do ucha Draco.
- O kim ty mówisz? Ja nic nie wiem- skłamałam. Wiem, że związek nie powinien opierać się na kłamstwie, ale tu nie chodziło o nas.
- Nie kłam. Przecież wiem o co chodzi. Powiedz mi tylko, czy ona go kocha- odłożyłam kawę na stolik
i wzięłam jego szklankę z Ognistą. Wypiłam wszystko za jednym razem, po czym oddałam mu pustą szklankę.
- Nie- odparłam. Powrócił Zabini.
- Co wy tak szepczecie?- zapytał.
- A nic. Mówiłem tylko Mionie, jak bardzo ją kocham- na te słowa lekko się zarumieniłam i pocałowałam go w policzek.
- Jacy wy słodcy jesteście. Oczywiście nie tak, jak ja i Ginny.
- Chciałbyś Diable- powiedział Draco i napełnił szklankę bursztynowym płynem. Upił łyk i podał mi szklankę.
- Co z twoją kawą, Miona?- zapytał Blaise.
- Jakoś naszła mnie ochota na coś mocniejszego- upiłam łyk. Blondyn za to zaczął pić moją kawę.
- Diabełku, co powiesz na małą partyjkę w bilarda- no tak w domu mieliśmy bilarda.
- Ok. Miona idziesz z nami?
- Nie. Idźcie sami- Draco pocałował mnie w policzek i razem z Blaisem wyszli z salonu.  Zostałam sama z głową pełną myśli o Ginny. Co ona chciała powiedzieć Harremu? Z niecierpliwością czekałam na nią.

15 minut później

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Jak oparzona wstałam z sofy i pobiegłam otworzyć. W drzwiach stanęła Ginny. Była cała mokra!!
- Ginny, co się stało?- zapytałam przepuszczając ją do środka.
- Byłam u Harrego...i...- wydukała cała się trzęsąc. Już chciałam ją wysuszyć za pomocą różdżki, kiedy do ze schodów zeszli Draco i Blaise.
- Kochanie, co się stało?- do rudej podbiegł Blaise. Czekałam co powie. Chodź wiedziałam, że nie powie prawdy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie skończyłam pisanie. xd Oświadczam teraz, że do końca tego opowiadania zostało 9 rozdziałów. = (

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 20

Nagle do środka wpadł... Harry.
- Potter, a ty co tutaj robisz?- zapytał Draco. Zdziwiło mnie to, że to przyszedł.
- Jak się ona czuje?
- Blaise się poszedł dowiedzieć. Harry, czy ty nie powinieneś być teraz w Hogwarcie.
- Powinienem, ale musiałem się dowiedzieć co z nią.
- Harry, czy ty...
- Herm, ja sam nie wiem.
- Przypominam ci Potter, że ona ma Blaise, który jest moim najlepszym przyjacielem, więc jak coś, to...
- Wiem Malfoy. Nawet nie będę próbował. Mam Lunę i ona się teraz liczy.
-  Ale ona dalej jest w twoim sercu.
- Tak. Ale to bez znaczenia. Z nim będzie szczęśliwa. Wiecie co, ja już może pójdę.
- Nie chcesz się dowiedzieć, co z nią?
- Lepiej będzie jak on mnie tu nie zobaczy- jednak było za późno. Z sali wyszedł właśnie Blaise. Strasznie się zdziwił, kiedy zobaczył Harrego.
- I co z nią?- zapytałam
- Wszystko dobrze. Za niedługo powinna się obudzić. Co on tutaj robi?
- Właśnie sobie idzie. Prawda Potter?- spojrzałam karconco na blondyna.
- Taak. Jeśli coś by się działo, to Miona zawiadom mnie o tym.
- Dobrze- odpowiedziałam, a on wyszedł.
- Czego on chciał?
- Sprawdzić co u niej.
- Dziwne.
-Stary, ja na twoim miejscu lepiej bym...
- Draco napiłabym się czegoś.
- To chodź. Zaraz wracamy.
- Dobrze. Będę u Ginny- pociągnęłam go w stronę drzwi.
- Zgupiałeś czy co? Nie możesz mu tego powiedzieć.
- Niby dlaczego?
- No jak to? Wyobrażasz sobie, co on by zrobił?
- Ale on ma prawo wiedzieć.
- A ty co byś zrobił, jakbyś dowiedział się, że Ron chce mnie odzyskać?
- Wściekłbym się.
- No właśnie. Dlatego nie możemy mu powiedzieć. Zwłaszcza, że Harry ma duże szanse.
- Co?! Jak to?!
- Nie słyszałeś nigdy, że stara miłość nie rdzewieje?
- Słyszałem.
- No właśnie. Ginny bardzo kochała Harrego. Kto wie, może dalej kocha.
- Ale... Blaise...
- Muszę z nią pogadać.
- Tak. To będzie najlepsze rozwiązanie. Chodź, może się obudziła- chwycił mnie za rękę i poszliśmy do sali, w której leżała ruda. Weszliśmy do środka.
- Miona!- Ginny się obudziła. Spojrzałam na Draco, dając mu do zrozumienia, że to jest dobry czas na rozmowę.
- Blaise mam prośbę. Możesz mi pomóc?
- W czym?
- Chodź to ci powiem.
- No dobra. Zaraz wracam kochanie- wyszli z sali. Usiadłam przy jej łóżku.
- Ginny musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Był tu Harry. Zdziwiło mnie to, więc go zapytałam, dlaczego przyszedł.
- I co ci odpowiedział?
- Musiał się dowiedzieć, co z tobą, bo on... On nadal coś do ciebie czuje.
- ...
- I pytanie, czy ty czujesz coś do niego.
- Miona, ja... Ja sama nie wiem. Kocham Blaise'a, ale nie mogę też zapomnieć o Harrym.
- Rozumiem. Ginny, nie obraź się, ale sądzę, że powinnaś zakończyć wszystko z Harrym. Tak będzie lepiej dla was.
- Ale my się tylko przyjaźnimy, nic więcej.
- Wiem. I o to chodzi. Jeśli będziecie blisko ze sobą, to dawna miłość odżyje. On ma Lunę, ty masz Blaise.
- Może masz rację. Ale to będzie dla mnie trudne. Nie wiem, czy będę w stanie. W końcu on jest przyjacielem Rona.
- No tak Ron. On też tu był.
- Pewnie nie chciał tu być. A czy moja mama wie?
- Tak, ale jest teraz przy...
- Coś się stało?
- Nie powinnam ci tego mówić, w takim stanie.
- Powiedz!
- Bo... Fred...
- Czy on...
- Tak- rozpłakała się. Przytuliłam ją, ale jeszcze bardziej zaczęła płakać. Do środka wrócili Draco i Blaise. Podeszłam do blondyna, tym samym robiąc miejsce Blaisowi, żeby usiadł.
- Co się stało?
- Powiedziałam jej, że Fred...
- Ginny tak mi przykro. Wiem, że jest ci ciężko. Jak chcecie możecie iść. Ja z nią zostanę.
- W sumie, moglibyśmy odwiedzić moich rodziców.
- Dobry pomysł. To do zobaczenia- odpowiedziałam i teleportowaliśmy się do Malfoy Manor.
- I co?- zapytał, kiedy stanęliśmy przed bramą.
- Ona nie wie, co do niego czuje, ale wie, że kocha Blaise'a. Poradziłam jej, żeby się z nim nie kontaktowała.
- I bardzo dobrze. Tak będzie dla nich lepiej- weszliśmy do środka.
- Myślisz, że są?
- Jesteśmy- zza rogu wyłoniła się mama Draco- Jak dobrze, że nic wam nie jest.
- Nam by nic nie było.
- Wiemy synu. Chodźcie do salonu- przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na sofie.
- Chcecie się czegoś napić?
- Ja dziękuję- grzecznie odpowiedziałam.
- Ja też nie. Siadaj mamo.
- No dobrze. Jak tam w Hogwarcie? Wszystko w porządku.
- Tak. Trzeba go teraz odbudować. Ale my na szczęście skończyliśmy już szkołę.
- Właśnie. A co z OWUTEM-ami?
- Tego to nie wiem.
- Musicie się dowiedzieć.  Hermiono kim chcesz zostać?
- Myślałam nad zostaniem magomedykiem.
- Bardzo odpowiedzialne zajęcie. Idealne dla ciebie.
- Draco, a co z Blaisem?
- Wszystko w porządku. Siedzi teraz w szpitalu z Ginny.
- Co się stało?
- Nic powarznego. Miała lekkie obrażenia. Ale już jest dobrze- wyjaśniłam.
- To dobrze. Może chcecie się odświeżyć?
- Bardzo chętnie- odpowiedziałam. Oboje z Draco wstaliśmy i razem podążyliśmy na górę.
- Osobno czy razem?
- Osobno skarbie- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Na pewno?
- Tak.
- No dobrze. To zajmij tą obok mojego pokoju.
- Dobrze- powiedziałam i weszłam do tej łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz. Rozebrałam się i szybko wskoczyłam pod prysznic. Cały czas po głowie chodziła mi ta sprawa z Ginny i Harrym. Co jeśli to uczucie znowu odżyje? Nie chciałam tego. Za bardzo polubiłam Blaise'a. Załamałby się. Wyszłam spod prysznica
i owinęłam się ręcznikiem. Jednym machnięciem różdżki wysuszyłam włosy i ubrałam się. Gotowa wyszłam
z łazienki. Draco czekał już na mnie.
- Zostaniemy tu dzisiaj na noc dobrze? Mam propozycję.
- Jaką?
- Zamieszkajmy razem?
- Co? Ty tak na poważnie?
- Tak. Zgadzasz się?
- Oczywiście. Ale gdzie?
- Rozmawiałem z ojcem i powiedział, że dobrze by było, jakbyśmy kupili sobie dom. To znaczy on nam kupi.
- Co? Wiesz, ja tak nie mogę.
- Ależ możesz. Proszę nie róbcie mi przykrości- na korytarzu pojawił się ojciec Draco.
- Miona...
- No dobrze.
- To się cieszę. Zaraz będzie kolacja. Czekamy na dole.
- Dobrze- odpowiedział blondyn i pociągnął mnie za sobą, do jego pokoju- Super, że się zgodziłaś. Teraz musimy się dowiedzieć co z OWUTEMami.
- Jutro może się tam udamy.
- Ok. A teraz chodź, bo jestem głodny- wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na dół. Przeszliśy do salonu                  i usiedliśmy przy stole. Najorzyłam sobie makaronu z kurczakiem i zaczęłam jeść.
- Jutro jedziemy do Hogwartu i do rodziców Miony- spojrzałam na Draco. Nie sądziłam, że jutro pojedziemy do moich rodziców. Jednak bardzo się ucieszyłam.
- Dobrze. Ja obejrzę domy na sprzedaż. Pozwólcie, że zrobie wam niespodziankę i sam wybiorę dobrze?
- Oczywiście- odpowiedziałam. Szybko skończyłam posiłek, tak jak Draco.
- My pójdziemy już spać. Jesteśmy bardzo zmęczeni.
- Dobrze.
- Dobranoc- powiedziałam i przeszliśmy do pokoju blondyna. Przywołałam moją piżamę i przebrałam się
w nią. Położyłam się koło Draco i szybko zasnęłam.

***
Staliśmy przed Hogwartem. Wyglądał lepiej niż wczoraj. Weszliśmy do środka. Było mniej osób niż wczoraj. Zaczęliśmy poszukiwania profesor Mcgonagall. Mijaliśmy wiele znanych twarzy. Również Pansy.
- Cześć. Jak się trzymasz?
- Dobrze. Bywało gorzej. Wciąż żałuję, że nie zrobiłam nic więcej. 
- Tak mi przykro.
- Eh. Szukacie Mcgonagall?
- Tak.
- Jest tam- powiedziała i wskazała na miejce, gdzie rzeczywiście stała profesorka.
- Dzięki Parkinson- odezwał się blondyn.
- Nie ma za co Malfoy- podeszliśmy do Mcgonagall.
- Pani profesor.
- O witajcie. Co was tu sprowadza? Co u panny Weasley?
- Już lepiej, dziękujemy. Chcieliśmy się dowiedzieć co z naszymi OWUTEMami. 
- A no tak. Najlepiejby było powtórzyć ten rok. Ale sądzę, że wasza dwójka jest na tyle inteligentna 
i możecie zaliczyć je nawet teraz. 
- Oczywiście.
- To umówmy się, że jak odbudujemy Hogwart wtedy zaliczycie. Oczywiście nie tylko wy.
- Dobrze. Możemy w czymś pomóc?
- Nie trzeba. Możecie spokojnie wracać. 
- Na pewno?
- Oczywiście. I za niedługo się widzimy.
- Tak- blondyn złapał mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Znaleźliśmy się przed domem moich rodziców. Zapukałam. Drzwi otworzyła mi moja mama.
- Hermiona! Tak się cieszę, że cię widzę! Tak długo się nie widziałyśmy. Stęskniłam się za tobą.
- Ja za tobą też. 
- Ty pewnie jesteś Draco.
- Tak proszę pani. 
- Miło mi cię poznać. Wchodźcie- weszliśmy do środka. Tak dawno tu nie byłam. 
- Hermiona!
- Tato!- krzyknęłam i rzuciałam się na niego- Tak się za wami stęskniłam. 
- Cieszymy się, że cię widzimy. Czy to jest ten twój chłopak?
- Tak. 
- Jestem Draco Malfoy- powiedział
- Wchodźcie. Napijecie się czegoś? Jesteście głodni.
- Nie mamo. My tylko na chwilę. 
- No dobrze. Chodźcie- weszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie. Bardzo dawno tu nie byłam. 
- Opowiadajcie co u was? Mionka czy to już po wszystkim?
- Tak. U nas wszystko dobrze. Za niedługo, kiedy odbudują Hogwart będziemy pisać OWUTEMy, 
a potem trzeba będzie znaleźć pracę. 
- Chcesz zostać magomedykiem, tak?
- Tak. Mam nadzieję, ze mi się to uda.
- Na pewno. A ty Draco kim zostaniesz?
- Może podejmę pracę w Ministerstwie. Mój ojciec na pewno załatwi mi dobrą posadę.
- No tak. To dobrze. 
- A co u was?
- Wszystko po staremu. 
- To dobrze. Zostaniecie na obiad?
- Nie mamo. My tylko na chwilę.
- Oj córeczko. Dobrze, że w ogóle do nas zaglądneliście. A powiedz mi co u Ginny.
- Właśnie chcięliśmy do niej jechać, bo jest w szpitalu.
- Co?! Co się stało?
- Nic poważnego. Wszystko już jest w porządku. Mamo wiem, że byliśmy bardzo krótko, ale chciałabym posiedzieć u Ginny.
- Strasznie krótko byliście, ale dobrze. Odwiedzicie nas jeszcze?
- Oczywiście. Do zobaczenia- chwyciłam Draco za rękę i teleportowaliśmy się do szpitala. Na korytarzu zobaczyliśmy siedzącego Blaise'a. Zaniepokoiłam się trochę. 
- Stary, czy coś się stało?
- Nie. U Ginny jest teraz Potter.
- Co?!- krzyknąłam
- Przylazł tu dzisiaj, a Ginny chciała z nim porozmawiać, więc co miałem robić? 
- Nie no dobrze zrobiłeś. Cały czas tu siedzisz?
- Tak. Od wczoraj.
- Nie chcesz odpocząć?
- Nie, zostanę.
- Jak chcesz. Ale chodź się przejdziemy. Miona wejdzie do Ginny.
- Dobrze- odpowiedział i poszli. Zostałam sama. Cały czas zastanawiałam się co się tam dzieje. Nie chciałam, nie mogłam tam wejść. Jednak strasznie mnie korciło. Już miałam tam wejść, kiedy drzwi się otworzyły i ze środka wyszedł zdenerwowany Harry.
- Harry, czy coś się stało?
- Nie nic. Cześć- powiedział i wyszedł. Nie wiedziałam co myśleć. Weszłam do środka. Zastałam równie mocno zdenerwowaną Ginny- Co się dzieje?
- Nic. Posłuchałam twojej rady i powiedziałam Harremu, że nie możemy się przyjaźnić. Sama widziałaś, jak zareagował.
- No tak. Sądzę, że dobrze się stało. 
- Ale Miona, ja nie wiem. Ja...- do środka weszli Draco i Blaise.
- Widzieliśmy Pottera. Coś się stało?
- Nie skarbie. Wszystko w porządku.
- Słyszałem od lekarza, że jutro będziesz mogła wyjść. 
- To dobrze.
- To my może was zostawimy. Do zobaczenia.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Muszę przyznać, że w tym opowiadaniu więcej komplikacji będzie w związku Ginny i Blaise'a. Dlatego, że nie potrafię zniszczyć związku Draco i Miony. xd Wybaczcie. Przepraszam też, że jest tak dużo dialogów, ale po prostu wolę je pisać.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 19



Rzeczywiście. Z lasu wyłoniła się jakaś postać. Wiedziałam, że to był nie kto inny tylko...
- Harry!- wstałam i rzuciłam się na niego. To był on. To naprawdę był on.
- Miona, bo mnie udusisz.
- Wybacz. Udało się?
- Tak. Jego już nie ma. 
- To chyba widać- wtrącił Draco. Spojrzałam w stronę zamku. Wszyscy już wiedzieli, śmierciożercy zniknęli.
- To chyba możemy już wracać- odezwała się Pansy.
- Tak. A i Parkinson, dzięki za wszystko.
- Nie ma za co Potter- wzięłam Draco za rękę i ruszyliśmy w stronę zamku. Nareszcie jest po wszystkim. Można wrócić do normalnego życia. Nagle zobaczyliśmy biegnącego Blaisa.
- Draco, Miona. Ginny zniknęła!
- Jak to?! Znowu?!- wykrzyczeliśmy jednocześnie.
- Byliśmy w zamku, kiedy nagle ktoś mnie zaatakował, więc musiałem się bronić. Jak się odwróciłem to jej już nie było.
- Cholera. Trzeba jej poszukać.
- Myślisz, że nie szukałem? Każdy kąt przeszukałem. I nic. Jakby zapadła się pod ziemie. 
- Trzeba kogoś zawiadomić- pociągnęłam blondyna za sobą i po chwili znaleźliśmy się już w zamku. A raczej w tym co z niego zostało. 
- Ja pójdę poszukać Luny- powiedział Wybraniec i zniknął.
- To ja zobaczę co tam u Ślizgonów- Pansy też poszła.
- Co robimy? Myślicie, że jest sens kogoś zawiadamiać? Wszyscy mają inne rzeczy na głowie.
- Masz racje. Musimy sami jej poszukać. 
- Rozdzielmy się. Ja z Mioną pójdę na górę,a ty tu obszukaj.
- Ok- pociągnął mnie za rękę i poszliśmy.
- Draco, a co jeśli...
- Nic jej nie jest.
- Skąd wiedziałeś, że o to zapytam?
- A o co innego być mogła?
- No w sumie. Jak ty mnie dobrze znasz.
- Widzisz. Jesteśmy dla siebie stworzeni.
- Jasne.Zaczniemy od  Pokoju Wspólnego Gryfindoru?
- Może być- weszliśmy do środka. Nikogo nie było.
- Ginny! Ginny!- nic tylko cisza. Przeszukaliśmy wszystko i nic. 
- Może Blaise już coś ma,
- Może. Chodźmy sprawdzić- zeszliśmy na dół. Nie wiedzieliśmy, gdzie go szukać, ale nagle pojawił się zza rogu. Był cały zapłakany.
- Co się stało?
- Ginny... ona.. jest... ciężko.... ranna- wydukał. Zamarłam. To nie mogła być prawda. To nie możliwe, czemu ona!
- Gdzie ona teraz jest?
- W Mungu. Wybaczcie, ale ja muszę, tam być.
- Rozumiemy. Leć. Postaramy się tam szybko dotrzeć.
- Dobrze- odpowiedział i wybiegł ze szkoły.
- Może trzeba pomóc? Znajdźmy Mcgonagall- ruszyliśmy na poszukiwania. Nie było ciężko ją znaleźć. 
- Pani profesor!- zawołałam.
- Panna Granger, Pan Malfoy. Cieszę się, że nic wam nie jest.
- Możemy w czymś pomóc?
- Pomóżcie przy rannych, jak możecie. 
- Oczywiście. Widziała już pani Harrego?
- Tak. Ogromnie się cieszę. 
- A pani profesor jeszcze jedno pytanie. Czy jest dużo ofiar?
- Nie tak dużo. Spodziewałam się więcej. 
- To my już pójdziemy. Do Wielkiej Sali?
- Tak- odpowiedziała. Pociągnęłam blondyna i weszliśmy do WS. Wszędzie leżeli ranni. Nawet nie wiedziałam za co się zabrać. 
- Czy to nie...
- Neville!- krzyknęłam i pobiegłam do chłopaka. Przy nim klęczała już Pansy.
- Czy on...
- Tak. Miona... ja...- płakała. Tak strasznie płakała. Wiedziałam, że ona się w nim zakochała. Ale nie sądziłam, że aż tak.
- Cii. Wiem, jak to przeżywasz. Spokojnie. 
- Najgorsze jest to, że ja nic nie zrobiłam, żeby z nim być.
- Ja pójdę sprawdzić co u innych- wyszeptał mi na ucho Draco i odszedł.
- Chciałabym żeby żył. 
- Ja też. Ale nic nie możemy zrobić. Nie widziałaś Harrego?
- Gdzieś był z Luną. Nie wiem sam. 
- Zresztą nie ważne. Ginny jest w szpitalu.
- Co?!
- Nie wiem nawet, jak to się stało. Żeby tylko z tego wyszła.
- To na co czekasz. Leć do niej. My się wszystkim zajmiemy. 
- Naprawdę?
- Tak. Bierz Smoka i jazda mi stąd.
- Dzięki Pansy. 
- Nie ma za co- wstałam i pobiegłam do Draco. Pociągnęłam go za sobą i teleportowaliśmy się. Trochę był zaskoczonym, ale w końcu chyba zrozumiał. Przebiegliśmy przez cały szpital, aż w końcu zobaczyliśmy Blaisa.
- Co z nią?
- Stan jest bardzo poważny.... Lekarze... dają małe szanse...
- Nie! To niemożliwe! Nie!- krzyknęłam. Zaczęłam płakać. Nie mogłam się opanować. Draco przytulił mnie i szepnął:
- Cii. Wszystko będzie dobrze. Ona wyzdrowieje. 
- Oby. A Weasley'owie już wiedzą?
- Tak. Ale wiesz, że Fred...
- Zginął?
- Tak- teraz jeszcze bardziej zaczęłam ryczeć. Co to się porobiło! Ginny w szpitalu, Fred nie żyje. Dla Weasleyów to wielki cios. 
- Skarbie wiem, że jest ci ciężko.
- Dobrze, że jesteś.
- Zawsze będę- nagle zza rogu wyłonił się Ron. Był smutny. Bardzo smutny. Nawet płakał. W sumie ja też na jego miejscu bym płakała.
- Co z nią?
- Jest w ciężkim stanie. Ron, ja bardzo....
- Tak wiem. Współczujesz nam! Już to słyszałem! Tak właściwie, to przyszedłem tu tylko dlatego, że moja mama mnie o to poprosiła. Jak dla mnie to ona tu może zawsze leżeć.
- Słuchaj ty rudowata glizdo! Albo to odszczekasz, albo inaczej pogadamy! I nie obchodzi mnie, że właśnie straciłeś brata! To twoja siostra!
- Spokojnie Diabełku. Nie unoś się tak. On nie jest tego wart!- za drzwi wyszedł doktor. 
- Panie Zabini możemy porozmawiać?
- Oczywiście. Smoku zajmuj się tym tutaj rudzielcem.
- Dwa razy nie trzeba mi powtarzać- Blaise odszedł z lekarzem, a ja próbowałam jakoś załagodzić sytuację.
- Ron, skoro nie chcesz tu być to możesz iść. Poradzimy sobie. Nie ma sensu, żebyś tu siedział.
- I dobrze. Jakoś nie mam na to ochoty- odwrócił się i wyszedł. Mocniej wtuliłam się 
w blondyna.
- Co za kretyn!
- Jak tak w ogóle można! Nie przejmować się własną siostrą!
- Ja od zawsze wiedziałem, że ta rodzina jest jakaś nienormalna. Biedna Ginny. Ale wkrótce może dołączy do Zabinich. 
- Wiadomo.
- A ty do Malfoyów.
- Chciałbyś. 
- A żebyś wiedziała. A ty nie chcesz?
- Musiałabym się poważnie zastanowić.
- No to już przynajmniej wiem na czy stoję- lekko go pocałowałam.
- Kocham cię, mój ty idioto.
- Ja ciebie też- nagle do środka wpadł...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem , że krótki. Przepraszam za to. Ale jakoś nie mam pomysłów. Może mnie wkrótce olśni. xd ♥ Zapraszam na drugiego http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/ Zapraszam też na https://www.facebook.com/NaprawdeNieChceszDostacAvada?ref=hl

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 18

- Ginny! Ginny!- obudziło mnie wołanie. Draco też się obudził.
- Co on wyprawia! Nie da się człowiekowi wyspać- wstaliśmy i wyszliśmy z namiotu. Blaise biegał w koło
i był bardzo załamany.
- Co się stało?
- Ginny zniknęła!
- CO?!
- Kiedy wstałem już jej nie było.
- Może gdzieś się poszła przejść.
- Nie sądzę. Trzeba ją znaleźć. Rozdzielmy się.
- Dobra, ale ja się najpierw przebiorę- opowiedziałam i poszłam się przebrać. Co się stało z tą Ginny? Może ją ktos porwał? Oby nie. Ubrałam szybko spodnie i bluzkę i założyłam trampki. Wyszłam z namiotu. Czekał na mnie Draco.
- Chodź ty idziesz ze mną.
- A nie lepiej się rozdzielić?
- Nie. Bo jeszcze coś ci się stanie. Chodź- chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w głąb lasu. Nie wiem dlaczego, ale strasznie się bałam. Nie tylko o rudą, ale także o mnie, o Draco i o Blaisa. Wołaliśmy, krzyczeliśmy, ale Ginny nigdzie nie było. W końcu natrafiliśmy na jakieś ślady.
- Czy myślisz...
- Ja nie myślę, ja to wiem- na te słowa przeraziłam się. Ruszyliśmy za śladami. Po chwili niespodziewanie dołączył do nas Blaise.
- Gdzie ona jest!
- Spokojnie Blasie. Na pewno gdzieś tu jest- w końcu zobaczyliśmy ją.
- Scabior- wyszeptał cicho Draco. O nie tylko nie on. Ginny siedziała na pniu, chyba była związana.
- Trzeba coś zrobić- Blaise ruszył w ich kierunku. Nie do końca o to mi chodziło, ale teraz nie mogłam już nic zrobić.
- No proszę. Długo kazaliście nam czekać.
- Czego chcesz?- Blaise był bardzo zdenerwowany.
- Czarny Pan kazał mi was przyprowadzić. Zwłaszcza Granger. Więc idziecie ze mną.
- Chciałbyś! Ja nigdzie nie idę!- zwłasza mnie. Czego on ode mnie chce.
- Idziesz Granger. Albo twoja koleżanka pożegna się z życiem.
- Nie zrobisz tego!
- Oboje wiemy, że to zrobię. Więc jak idziecie?
- ... Tak.- podeszłam do niego, to samo zrobił Blaise. Tylko Draco się wahał.
- Malfoy no chodź. Przecież Czarny Pan nic wam nie zrobi. Rusz się!- w końcu się przełamał. Wszyscy teleportowaliśmy się. Stanęliśmy przed jakimś ogromnym zamkiem. Widocznie to była siedziba śmierciożerców.  Blaise wziął Ginny na ręce i weszliśmy do środka. Cholernie się bałam. Draco chyba to wyczuł, bo przytulił mnie. Wszędzie panował pół mrok. Scabior zaprowadził nas do ogromnej sali, gdzie siedzieli już chyba wszyscy śmierciożercy. Na czele z Czarnym Panem.
- Witajcie. Długo kazaliście na siebie czekać. Ale to nic. Wybaczamy wam. Panno Granger proszę tu podejść- coraz bardziej byłam przerażona. Wiedziałam jednak, że opór nic tu nie da. Puściłam rękę Draco
 i podeszłam bliżej- Moi drodzy. Oto nasza nowa broń. Dzięki niej opanujemy cały świat. A zaczniemy od zniszczenia Pottera.
- Ale...
- Spokojnie Granger. Twoje zadanie będzie bardzo proste. Wystarczy, że zwabisz do nas Pottera.
- Ale dlaczego ja?
- Jesteś jego przyjaciółką. Ufa ci. A tak poza tym nie masz wyjścia. Jeśli się sprzeciwisz, Malfoy, Weasley
i Zabini zginą.
- Zgoda. Zrobię to- łza popłynęła mi po policzku. Nie chciałam tego robić. Dlaczego ja? Już wolałam siedzieć bezczynie- Kiedy?
- Dzisiaj wieczorem. Ostrzegam, że mają bariery ochronne.
- No to jak mam to zrobić?
- Draco ci pomoże. Prawda?
- Tak Panie. Nie puszczę jej samej.
- Mam nadzieje. Lucjuszu, zaprowadź ich do ich pokoju.
- Dobrze Panie- poszliśmy za nim- Hermiono nie sprzeciwiaj mu się nigdy. Słuchaj mojego syna- dotarliśmy na miejsce. Razem z Ginny i Blaisem weszliśmy do środka. Draco został z ojcem. Usiadłam na łóżku
i ukryłam twarz w dłoniach.
- Miona przepraszam cię. To wszystko moja wina. Gdybym nie dała się złapać...
- Nie Ginny. To nie jest twoja wina. To jest niczyja wina. Stało się. Muszę zdradzić własnego przyjaciela. Zaprowadzić go na śmierć.
- Harry da sobie radę. Pokona go i wszystko będzie dobrze.
- Oby- do pokoju wrócił Draco. Usiadł koło mnie i przyciągnął mnie do siebie. Spojrzałam w jego oczy. Były pełne przerażenia i troski. Wpiłam się w jego usta.
- Wszystko będzie dobrze. Zaraz tu przyjdzie Pansy. Pomoże nam. Zawiadomi o tym Harrego- rozpłakałam się. Nie wytrzymuję tego. Muszę jednak być silna - Nie płacz. Ruda nic ci nie jest?
- Nie. Wszystko w porządku.
- To dobrze. Może powiesz nam jak to się stało?
- Było wcześnie kiedy wstałam. Nie chciałam budzić Blaisa, więc sama wyszłam z namiotu. Podeszłam na skraj lasu i zobaczyłam go. Próbowałam uciec, ale mnie dogonił. Potem zaciągnął w głąb lasu i czekaliśmy na was. To było straszne- Ginny również zaczęła płakać. Na szczęście Blaise przytulił ją i przestała. Ona jest silniejsza ode mnie. Nagle do środka weszła Pansy. Ucieszyłam się, że ją zobaczyłam.
- Cześć wam. Słyszałam Miona o twojej misji. Nie martw się wszystko będzie dobrze. Powiem o wszystkim Potterowi. Nic mu się nie stanie.
- Dzięki. Ale jak ty się tu znalazłaś? Przecież Hogwart jest zabezpieczony.
- Nie zapominaj, że jestem Parkinson. Dobra wybaczcie, że muszę już uciekać, ale sami rozumiecie.
- Rozumiemy. Ginny chodź postaramy się o osobny pokój- powiedział Blaise i cała trójka opuściła pokój. Zostałam sama z Draco.
- Widzisz wszyscy mówią, że będzie dobrze.
- Ale ja i tak się boję.
- Pójdę porozmawiać jeszcze z ojcem. Zaprowadzić cię do Ginny, czy chcesz tu zostać?
- Zostanę. Tylko proszę cię wracaj szybko.
- Postaram się- odpowiedział i wyszedł. Na komodzie leżała książka, ale po raz pierwszy nie miałam ochoty nic czytać. Próbowałam sobie to wszystko poukładać. Niestety jakoś mi to nie wychodziło. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Trochę się przeraziłam. Ale w końcu jestem w domu pełnym śmierciożerców.
- Proszę- drzwi się otworzyły i do środka weszła  mama Draco.
- Nie przeszkadzam?
- Oczywiście, że nie- usiadła na skraju łóżka.
- Hermiono, tak mi przykro. Wiem, że jest ci pewnie bardzo ciężko. Ale proszę cię nie sprzeciwiaj się.
- Nie miałam zamiaru. Wszyscy mówią, że będzie dobrze, więc muszę w to wierzyć.
- To dobrze. Pamiętaj, że zarówno ja, jak i mój mąż jesteśmy z tobą. Wiem, że to brzmi absurdalnie.
- Wcale nie. Chociaż może troszkę- zaśmiała się.
- Powinnaś teraz odpocząć. Jutro ważny dzień. Dobranoc.
- Dobranoc- odpowiedziałam. Po chwili już jej nie było.  Położyłam się i szybko zasnęłam.

***
- Gotowa?
- Tak, chyba tak- wchodziliśmy właśnie do zamku. Zaczęła się już bitwa. Teraz wystarczy tylko znaleźć Harrego. Cały czas miałam wyrzuty sumienia. Przedarliśmy się i zaczęliśmy poszukiwania. Na szczęście nie trwały one długo. Zobaczyliśmy go stojącego na schodach. Szybko tam pobiegłam.
- Harry, ja..
- Wiem wszystko. Chodźmy. Nie chcę, żeby coś ci się stało- wyszliśmy i skierowaliśmy się  w stronę Zakazanego Lasu. Wszędzie padały zaklęcia. Cały czas trzymałam Draco za rękę. 
- Malfoy masz się opiekować Mioną.
- Harry co ty...
- Obiecaj mi to!
- Dobra Potter. Spokojnie. Obiecuję- po policzku spłynęła mi łza. Coś ostatnio za dużo płaczę. Weszliśmy w głąb lasu. Było tu jeszcze mroczniej niż zwykle. W końcu dotarliśmy. On już czekał.
- Harry Potter. Czekałem na ciebie. Dziękuję wam. Możecie odejść- nie chciałam odchodzić, ale Draco pociągnął mnie za sobą. Znowu łzy napłynęły mi do oczu.
- Nie płacz. Wszy...
- Tak wiem, wszystko będzie dobrze. Tyle razy to już słyszałam. Nawet twoja mam mi tak powiedziała.
- Wczoraj?
- Tak. Była u mnie. Bardzo ją lubię. 
- To dobrze. Zastanawiam się, gdzie moglibyśmy pójść.
- Nie możemy zostać tutaj?
- Przecież tu jest niebezpiecznie.  
- Ale ja muszę wiedzieć. 
- Wiem. Dlatego szukam miejsca gdzieś tutaj. 
- Nie możemy po prostu tu usiąść?
- W sumie to możemy- wyszliśmy z Zakazanego Lasu i usiedliśmy na trawie. 
- A tak w ogóle gdzie jest Ginny z Blaisem?
- Nie wiem. Nie martw się. Na pewno są cali.
- Oby- nagle zauważyłam  postać idącą w naszym kierunku. Trochę się przestraszyłam.
- Draco...
- Widzę. Spokojnie- odpowiedział i wyciągnął swoją różdżkę. Ja również wyciągnęłam swoją. Dopiero kiedy ujrzałam twarz  tajemniczej osoby, odetchnęłam z ulgą.
- Pansy!
- Cześć wam. Są tam?
- Tak- powiedziałam ze smutkiem.
- Potter na pewno wyjdzie z tego cały. Zawsze wychodzi.
- I tu masz rację. Widziałaś Ginny i Blaisa?
- Właśnie nie. 
- Martwię się o nich.
- Eee tam. Złego diabli nie biorą. 
- Masz rację. 
- Jest dużo ofiar?
- Czy ja wiem. Nie widziałam za dużo. 
- To dobrze.
- Chce się tu wam tak siedzieć ?
- A co mamy innego do roboty- odparł Draco. 
- No nie wiem. Nudno to jakoś. 
- Oj Parkinson. Wojna trwa, a ty się nudzisz. Jak chcesz zaraz ci znajdziemy zajęcie.
- Nie dzięki Malfoy.
- Na pewno? 
- Tak. 
- To siedź cicho.
- Spadaj!
- Nie!
- Dobra przestańcie już. Jak wam się tak nudzi, to możecie sobie gdzieś iść. 
- Nie zostawię cię tu przecież. 
- Draco... Czy tu ktoś znowu nie idzie?
- Chyba tak- cała nasza trójka wyciągnęła przed siebie różdżki. W końcu postać się wynurzyła. Był to...
- Ron!- krzyknęłam i rzuciłam się na rudzielca. Był on bardzo zaskoczony i cały zapłakany- Coś się stało?- powiedziałam i znowu usiadłam na trawie.
- Lav... Ona.. Jest... Cieżko... ranna...
- Ale jak to! ... 
- No normalnie. Jeden z nich ją zaatakował!- wskazał na Pansy i Draco.
- Opanuj się rudzielcu! 
- Nie mam zamiaru! Czy Harry,...
- Jeszcze nie wiemy! 
- To nic tu po mnie! 
- Zostań!
- Nie! Zajmij się tym dupkiem!- wykrzyczał i ruszył w stronę zamku.
- Co za frajer! 
- Bo to Weasley! 
- Dobra nie zniżajcie się do jego poziomu.
- Patrzcie, ktoś wychodzi z lasu...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że krótkie. Przepraszam za to i za wszystkie niezgodzności . xd http://dramione-spotkanie-po-latach.blogspot.com/ zapraszam na mojego drugiego bloga xd ♥♥

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 17

- Oj Draco i po co ci to było? Lucjuszu jakieś ostatnie słowa do twojego syna.
- Panie oszczędź go. On nam pomoże. Nakłoni również pannę Granger!
- Nie! Oni nie są już mi do niczego potrzebni. Przyprowadźcie ją!
- Miona nie daj im się! Kocham cię i zawsze będę.
- Ja ciebie też Draco.
- Oj jakie to słodkie. Avada Kedavra!
- Nieeeeee!
-Granger! Przyszedł już czas na ciebie! Zaraz dołączysz do Malfoya! Żegnaj na zawsze! Avada Kedavra!


Znowu ten koszmar. Zerwałam się szybko. Na szczęście Draco się nie obudził. Postanowiłam się przejść
 i trochę ochłonąć. Wzięłam bluzę i wyszłam z namiotu. Mam nadzieję, że te sny nie są prorocze. Niech to wszystko się już skończy. Nagle usłyszałam szmer. Odwróciłam się w stronę wydobywającego się dźwięku
i zobaczyłam wynurzającą się z lasu postać. Przestraszyłam się. I to bardzo. Postać zaczęła się do mnie zbliżać. Chciałam uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa.
- Nie bój się Hermiono.
- Pani Narcyza?
- Cieszę się, że mnie poznałaś.
- Skąd pani wiedziała, że my tu jesteśmy?
- Znam mojego syna nie od dziś i wiem gdzie czuje się bezpiecznie.
- No tak.
- Już za niedługo bitwa. Czarny Pan już się przymierza. Nie musisz się już martwić. Niedługo będzie po wszystkim. Posłuchaj. Jeśli coś mi się stanie, proszę cię zaopiekuj się moim synem.
- Ale... pani nie może tak mówić! Wszystko będzie dobrze!
- Proszę obiecaj mi to.
- Dobrze.
- I jeszcze jedno- wyciągnęła coś z kieszeni i podałam mi- Weź to.
- Ale ja nie mogę tego przyjąć- okazało się, że była to bransoletka.
- Proszę weź. Dostałam ją od mojej mamy. Teraz ja daję ją tobie.
- Dziękuję bardzo- wzięłam ją od niej.
- Muszę już iść. Zanim zorientują się, że mnie nie ma. Dbaj o Draco. Powiedz mu, że bardzo go z Lucjuszem kochamy.
- Dobrze- odpowiedziałam, ale ona już zniknęła. Wróciłam z powrotem do namiotu. Położyłam się
i próbowałam zasnąć. Bez skutku. Cały czas myślałam o mamie Draco. Żeby tylko im nic nie było. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

- Miona..- obudziło mnie wołanie.
- Co się stało?
- Kotku, może wypadało by już wstać.
- A może nie- podniosłam się i zobaczyłam siedzącego obok Malfoy'a.
- Dochodzi 11. Chyba nie zamierzasz spędzić tu całego dnia.
- Jestem niewyspana.
- A co znowu ci się koszmar śnił.
- Tak. A potem wstałam i poszłam się przejść i... rozmawiałam z twoją mamą.
-  Co?! Chyba ci się coś przyśniło?! Moja mama tutaj?!
- Tak! A niby skąd miałabym mieć to- wyciągnęłam rękę i pokazałam mu bransoletkę.
- Ale jak?... Skąd...
- Teraz to mi wierzyć. Zdziwiłam się, że mi ją dała, ale jest piękna- wykonana była z białego złota ..
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?!
- Ja... To się stało tak szybko. A potem tak szybko zniknęła. Kazała ci przekazać, że bardzo cię kocha razem z twoim ojcem.
- ... Mówiła coś jeszcze?
- Że mam się tobą opiekować.
- To mam nadzieję, że spełnisz.
- Oczywiście-przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam.
- Chodź na śniadanie, bo pewnie jesteś głodna.
- Oj jestem- wyszliśmy z namiotu.
- No nareszcie Miona.
- Dajcie się człowiekowi wyspać.
- No dobra, dobra. Siadaj i jedz.
- Blaise możemy pogadać- zapytał Draco?- Diabeł tylko skinął głową i razem odeszli w stronę lasu.
- A co to za tajemnice?
- Nie wiem. Może chodzi o to, że była tu mama Draco.
- Co?! Ale skąd ty to wiesz?
- Bo z nią rozmawiałam. Dała mi nawet to- pokazałam jej bransoletkę.
- Śliczna.
- Powiedziała, że dostała to od swojej mamy i teraz daje ją mnie.
- Ty.. Wiesz co to oznacza?
- Niby co?
- Że ona daje ci pozwolenie do wejścia w jej rodzinę.
- Co ty za bzdury opowiadasz?
- Nie bzdury tylko prawda.
- Oj nie przesadzaj.
- Wiesz dobrze, że tak jest.
- Pójdę się przejść- dokończyłam moje śniadanie i poszłam do lasu. " A co jeśli Ginny ma rację? Nie, bo niby dlaczego miałaby mi to teraz dawać? Takie rzeczy daję się po ślubie, albo trochę przed. A jeśli coś się jej stanie? Nie to nie możliwe. Nic jej nie będzie. Wszystko będzie. Boże czemu to wszystko musi być takie skomplikowane. Czemu nie mogę być teraz w Hogwarcie i siedzieć nad jakimś zadaniem z transmutacji?" Usiadłam na trawie i przywołam do siebie jakąś książkę. Zaczęłam czytać.

- Tu jesteś! Szukam cię i szukam.
- I znalazłeś- usiadł koło mnie.
- Martwiłem się o ciebie.
- Nie potrzebnie. O czy rozmawiałeś z Blaisem?
- Opowiadałem mu o mamie. Dlaczego ze mną nie porozmawiała?
- Spałeś wtedy. Ja w sumie to sama nie wiem.
- Dobra nie ważne. Wracamy?
- Posiedźmy tu jeszcze trochę.
- Oj no dobrze. Co tam czytasz?
- Jakąś książkę. Nawet ciekawa.
- Ty i te twoje książki.
- No co każdy ma jakieś hobby. Ja bardzo lubię czytać książki.
- Wiem o tym.
- A teraz proszę cię siedź cicho, bo chciałabym jeszcze poczytać.
- Ja mam siedzieć cicho? Niedoczekanie twoje.
- No proszę cię.
- Już dobrze- wróciłam do czytania.
- Wiesz tak sobie pomyślałem, że...- spiorunowałam go wzrokiem- Dobra, dobra. Już się nie odzywam.
- Dobra dokończ.
- Nie, nie. To może zaczekać.
- Jak chcesz. Ale to moje czytanie już chyba sensu nie ma. Chodź wracamy.
- Nareszcie.
- Nie narzekaj. Nie siedzieliśmy tu długo.
- Chyba ja nie siedziałem tu długo.
- Oj nie czepiaj się szczegółów. Rusz się!- wstałam i ruszyłam w stronę naszej polany.
- Zaczekaj na mnie!- dogonił mnie i chwycił mnie za rękę.
- To powiedz co chciałeś mi powiedzieć.
- Mówiłem, że to może zaczekać.
- Ale...- przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował- Już dobrze. Będę siedzieć cicho.
- Nie o to chodzi, ale dobrze- dotarliśmy na polanę. Jakie było nasze zdziwienie kiedy zobaczyliśmy...
- PANSY!- krzyknęliśmy oboje.
- Miona, Draco, jak dobrze was widzieć!- rzuciła najpierw mi się na szyje, a potem Smokowi.
- Co ty tu robisz?
- Odwiedzam was.
- A co z...
- Smoczku nie zadawaj tyle pytań. Usiądź to pogadamy- usiedliśmy koło Ginny i Blaisa.
- Opowiadaj!
- Na razie wszystko jest pod kontrolą. Hogwart jest doskonale przygotowany. Czarny Pan już się szykuję.
- To jak udało ci się tu dostać?
- Mam swoje sposoby. Nie mogę jednak zostać na długo. Opowiadajcie co u was. Szczerze mówiąc współczuję wam. Spać pod namiotami. Łee.
- Jakoś dajemy radę.
- Aż dziwne, że to nasz kochany Drakuś wymyślił.
- Pansy! Miałaś mnie tak nie nazywać!
- Oj już dobrze. Wiecie, że Ron wrócił do Lavender?
- Co?!
- No. Ale ja tam nie wiem, czy to dobry pomysł. W sumie oboje są siebie warci.
- A co z Goylem?
- Krążą plotki, że spotyka się z nim dalej. Pytałam się go, ale on zaprzecza.
- No nieźle. Jak wrócimy będę musiała sobie z Ronem porozmawiać.
- Oj nigdy nic nie wiadomo. Ja będę się już zbierać. Trzymajcie się. 
- Do zobaczenia i powodzenia- odpowiedziałam, a ona teleportowała się.
- Fajnego masz braciszka kotku.
- Cicho bądź Blaise. 
- No co? Wiem, wiem, rodziny się nie wybiera.
- Chyba zostawiłam książkę przy jednym drzewie. Zaraz wrócę- tak naprawdę musiałam się przejść
 i wszystko przemyśleć. Pojawienie się Pansy i ta sprawa z Ronem. Jak on może być taki głupi?! Powinnam tam być i wybić mu to z głowy. W końcu to mój najlepszy przyjaciel. Boże Hermiono, on by cię tylko wyśmiał i powiedział by, że to nie twoja sprawa. Mimo to powinnam. NIE! 
- Miona, wiem, że pewnie chcesz być teraz sama, ale...
- Dobrze, że jesteś- odpowiedziałam i wpiłam się w jego usta. Jak ja kocham ten smak. Jak dobrze, że ja go mam.
- Wiesz, że cię kocham.
- Wiem, ja ciebie też.
- To co idziemy po tą książkę?
- Wiesz dobrze, że jej tam nie zostawiłam.
- Oj no oczywiście, że wiem. Następnym razem wymyśl jakąś lepszą wymówkę.
- Postaram się. 
- To może powiesz mi o czym tak musiałaś myśleć?
- O tym wszystkim.
- Rozumiem, że o rudzielcu też?
- To mój przyjaciel! Nie mogę przecież pozwolić mu na to!
- Ale ty nic nie możesz zrobić. 
- Wiem.
- Więc już o tym nie myśl.
- Dobra. Postaram się.
- Mam nadzieję.
- Hey gołąbeczki. Może tak wrócicie do nas.
- Oj Diabełku już idziemy- wróciliśmy na polane.
- No nareszcie. Wreszcie ktoś normalny.
- Ej! Smoka nie nazwałbym normalnym.
- Normalniejszy od ciebie jest.
- Wypraszam sobie. Co jak co, ale obaj jesteśmy równo nienormalni. 
- Dobra spokojnie. Nie ważne kto jest normalny, a kto nie.
- Dokładnie. To co robimy?- zapytała Ginn.
- Hmm. Co powiecie na...
- Tylko nie butelka Diabełku.
- Ale dlaczego nie ?- wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście oprócz Zabiniego.
- Bo to już jest nudne. 
- Wy się nie znacie. To może sama coś zaproponuj panno wszystko wiem lepiej.
- Hmm. A żebyś wiedział, że coś zaproponuję. Co powiecie na kalambury.
- Dla mnie spoko.
- W sumie mogą być.
- Pff. Moje i tak lepsze, ale dobra.
- To mówimy kategorię i pokazujemy.
- Ok. To kto zaczyna?
- Może Miona. W końcu ona to wymyśliła. 
- Zgoda- I tak zaczęła się zabawa.  Graliśmy tak do później nocy. A ile było przy tym śmiechu. Najśmieszniejszy był chyba Blaise. A jak pokazał Snape'a to leżeliśmy i płakaliśmy ze śmiechu. W końcu wszyscy poszliśmy spać.
- Tylko żebyś znowu koszmarów nie miała.
- No oby nie.
- Jak ci się coś złego przyśni, to mnie obudź ok? Bo jeszcze do tego dojdzie, że mój ojciec się tu pojawi.
- Haha. Dobrze obudzę cię.
- Świetnie. To dobranoc skarbie.
- Dobranoc- wtuliłam się w mojego chłopka i zasnęłam. Tym razem śniły mi się same przyjemne rzeczy...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki sobie. Na razie nic ciekawego, ale później coś na pewno będzie. xd