wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 8

Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo drzwi gwałtownie się otworzyły i do środka wbiegli Draco i Ron trzymając na niewidzialnych noszach Blaisa.
- O boże. Co mu się stało?! Pani Pomfrey! Pani Pomfrey!- wykrzykała Ginny. Położyli go na jednym z łóżek szpitalnych. Pojawiła się również pielęgniarka.
- Ojejku, co mu się stało?- powiedziała oglądając Diabła.
- Dostał jakimś zaklęciem. Nawet nie wiem jakim- odpowiedział Draco siadając koło mnie.
- Niech leży. Zaraz przyniosę mu jakiś eliksir- odparła i odeszła. Przytuliłam się do Smoka.
- Opowiadaj co mu jest!- wrzasnęła Ginny.
- No już dobrze. Tylko tak nie krzycz. Szliśmy sobie z Diabłem do was, kiedy nagle usłyszeliśmy Pottera i Weasleya. Kłócili się, nie wiem nawet o co. Sam im powiedz.
- Poszło o was. Próbowałem go przekonać, ale nic z tego nie wyszło- powiedział Ron.
- Wyszli zza rogu i Potter, gdy nas zobaczył wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie. Pewnie chciał trafić we mnie, ale jakimś cudem trafił w Blaisa. Potem poszedł sobie i razem z rudym przynieśliśmy go tutaj.
- Co to było za zaklęcie?- zapytałam.
- Nie pamiętem. To nie było przecież ważne. Mam nadzieję, że on z tego wyjdzie. Rudzielec, co robimy z Potterem?
- A co mamy zrobić? On nigdy taki nie był. Nie możemy go wydać. Spróbuję z nim porozmawiać.
- Przyprowadź go tutaj. Proszę- odparłam, mocniej wtulając się w Draco.
- Dobrze. Już idę- powiedział i wyszedł.
- Kochanie, może coś ci przynieść? - zapytał Draco.
- Nie nie trzeba. Ginny chcesz coś?
- Nie dziękuję- odpowiedziała zapłakana.
- Mionka, chcesz żebyśmy byli przy rozmowie z Harry. Jeśli się pojawi?
- Nie Draco. Nie wiadomo, co mu do głowy strzeli. Mam nadzieję, że rozumiecie?
- Ja rozumiem? Ginny?
- Co? A tak dobrze.

Minęło jakieś 15 minut, kiedy do skrzydła wszedł Harry. Ginny i Draco opuścili salę.
- Cześć Harry.
- Hermiono... Ja... Przepraszam... Za to wszystko... Za to, że tu leżysz... Że on- wskazał na Blaisa- też tu leży... Ja nie wiem co się ze mną działo...
- Oj już dobrze. Nic się nie stało. Diabeł z tego wyjdzie.
- Przepraszam, przepraszam...
- Nie przepraszaj już. Tylko zaakceptuj mój związek. I Ginny też.
- Już to zrobiłem. Życzę wam szczęścia. Mam nadzieję, że on naprawdę się zmienił- powiedział
i mnie przytulił.
- A jak ci się układa z Luną?
- Świetnie. Ona jest wspaniała. A tobie z Malfoyem?
- Cudownie. Kocham go, a on kocha mnie.
- To dobrze. Muszę jeszcze pogadać z Ginny. To będzie chyba najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. No nic. Lecę. Może ją spotkam. Pa Mionka- powiedział i ucałował mnie w policzek.
- Pa Harry. Powodzenia- zostałam sama. Choć wiedziałam, że zaraz wparuje tutaj Draco. Spojrzałam na Zabiniego. Nadal nieprzytomny. E tam szybko się wybudzi. Musi. Wzięłam książkę leżącą na stoliku i zaczęłam czytać. Nie zdążyłam nawet przeczytać jednej strony, gdyż do sali wszedł mój chłopak.
- I jak po rozmowie skarbie? Nic ci nie zrobił?- zapytał zatroskany siadając obok mojego łóżka. Chwyciłam go za rękę.
- Nie. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Teraz poszedł porozmawiać z Ginny.
- Tak, widziałem jak razem szli na błonia. Cieszę się. Teraz nikt już nie ucierpi- oboje się zaśmialiśmy.
- Smoku...- nagle usłyszeliśmy cichy głos Blaisa.
- Diabeł, stary. No nareszcie się obudziłeś. Jak się czujesz?
- Dziwnie jakoś. To przez Pottera prawda? Tylko go dorwę.
- Spokojnie Blaise. Już wszystko dobrze. Wyjaśniłam wszystkie sprawy z Harrym i teraz będzie dobrze. Tylko nie mów nikomu, że to przez niego dobrze?
- Niechętnie, ale się zgadzam. Nie ma Ginny?
- Rozmawia teraz z Harrym- odpowiedział Draco.
- Ale mi jej nie odbije, prawda?
- Chyba nie- odpowiedziałam i wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
- A co wam tak wesoło?- usłyszeliśmy za sobą głos pani Pomfrey- Och no proszę. Pan Zabini się obudził. Jak się pan czuje?
- Coraz lepiej.
- Proszę to wypić- powiedziała i podała mu eliksir. Wypił.
- Fuuj. Niedobre to.
- Jak chce pan stąd wyjść, to proszę to pić. Panno Granger myślę, że czuje się pani na tyle dobrze, żeby jutro wyjść.
- Oczywiście. Czyli jutro mogę wyjść?
- Tak.
- A ja? - zapytał Diabeł.
- Przed balem pan na pewno wyjdzie. A teraz proszę odpoczywać- odparła i wyszła.
- Skarbie, jak dobrze, że już jutro wychodzisz- powiedział Draco i pocałował mnie czule.
- Nareszcie. Nudno tu- odpowiedziałam. Po chwili do sali weszła Ginny.
- Cześć wam. Blaise skarbie nareszcie się obudziłeś.
- Ginny! Nic ci nie jest? Potter nic ci nie zrobił?- zapytał zatroskany Diabeł.
- Wszystko w porządku. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. Jest dobrze.
- Tak się cieszę. Wiesz, że jutro już wychodzę?
- Cudownie. A ty kotku kiedy wychodzisz?
- Za kilka dni. Ale na pewno przed balem. W końcu nic mi nie jest.
- Ta jasne- odezwał się Draco.
- Co robimy? Bo nudzi mi się- zapytałam.
- Jak dla mnie możesz mi odrobić zadanie na wróżbiarstwo- odpowiedział Draco.
- Aż tak to mi się nie nudzi. Sam zrób- pokazałam mu język.
- Pff. Nie to nie. Która godzina?
- Dochodzi 18- odpowiedziała Ginny- Idziemy na kolacje?
- Tak. Do zobaczenia - powiedział Draco i już ich nie było.

***
Nadszedł dzień balu. Wyszłam ze skrzydła, a dwa dni później wyszedł Blaise. Musiałam nadrobić nieobecności. Choć i tak wszystko umiałam z tego co robili.


Siedziałam razem z Ginny na śniadaniu. W całej sali panowało wielkie zamieszanie. Wszyscy byli podekscytowani balem. Już nie mogłam tego słuchać.
- Ginny. Chodźmy już.
- Nie zjadłam jeszcze. Jak chcesz to idź.
- Ok. Pójdę do biblioteki. Do zobaczenia- powiedziałam i odeszłam. W bibliotece nie było nikogo oprócz pani Pince. Usiadłam na moim ulubionym miejscu i zaczęłam czytać pierwszą lepszą książkę. Zaciekawiła mnie.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę- usłyszałam za sobę dobrze znany męski głos. Odwróciłam się.
- O cześć skarbie. Jestem aż taka przewidywalna?
- Tak. Co tak szybko uciekłaś ze śniadania?
- Miałam dość tego entuzjazmowania się balem.
- Rozumiem. No ale cóż poradzić. Przejdziemy się na błonie?
- Zimno jest.
- Nie przesadzaj. Kutkę chyba masz .
- No mam.. ale...
- Nie ma żadnego ale. Chodź- powiedział i pociągnął mnie w stronę naszego dormitorium. Wzięłam z niego kutrkę i ruszyliśmy na błonia. Na zewnątrz było trochę chłodno. Wszędzie było biało. Usiedliśmy pod jednym z drzew. Wtuliłam się w Draco.
- Ja tam twoja sukienka?- zapytał po chwili.
- Ojej. Zapomniałam ci oddać za nią pieniądze.
- Skarbie, nie przesadzaj. To jest prezent. Choć go nie widziałem.
- Ale..ale..- nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zamknął moje usta pocałunkiem. Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy powiedziałam:
- Fajnie, że Ginny jest z Blaisem no nie?
- Fajnie, fajnie. Świetna z nich para. Oczywiście nie taka, jak my.
- No oczywiście. Draco, zimno mi, chodźmy już.
- Nawet 10 minut tu nie jesteśmy. Ale ok. Skoro tak bardzo ci zimno- wstał i podał mi rękę. Przyjęłam. Wtuleni w siebie poszliśmy do zamku. Od razu zrobiło mi się cieplej.
- To gdzie idziemy?- zapytałam
- Do mnie?
- Ok- odpowiedziałam, więc ruszyliśmy do jego dormitorium.

Minęły 4 godziny. Cały czas siedziałam z Draco rozmawiając z nim lub czytając książkę. Niestety, trzeba było iść na obiad.
- Draco, idziemy na obiad ?
- Jasne. Chodź- powiedział i wyszliśmy. Gdy byliśmy pod Wielką Salą dołączyli do nas Ginny
 i Blaise. Weszliśmy. Prawie wszyscy siedzieli już przy swoich stołach. My z Ginny poszłyśmy do naszego stołu, a chłopaki do swojego. 
- Herm idziemy się zaraz szykować. Mamy tylko 2 godziny.
- Tak tak oczywiście. Do mnie czy do ciebie?
- Do ciebie oczywiście. W końcu masz sama pokój.
- No tak. Ron z kim idziesz na bal?- zapytałam rudego.
- Z Lavender oczywiście. A ty z Malfoyem tak?
- Tak.
- A ty Ginny?
- Ja z Blaisem oczywiście. Harry jak tam związek z Luną?
- Świetnie nam się układa. A tobie z Zabinim?- odpowiedział Potter.
- Dobrze. Jestem naprawdę szczęśliwa. Hermiono idziemy, bo naprawdę się nie wyrobimy.
- No skoro musimy. Cześć chłopaki.
- Cześć- odpowiedzieli, a my poszłyśmy do mojego dormitorium. Najpierw zrobiłyśmy sobie fryzury. Ja miałam piękne, długie wyprostowane włosy, a Ginny pokręciła je w cudowne loki. Potem przyszedł czas na makijaż. Ruda zrobiła mi nie za mocny, ale również nie za słaby, a ja jej mocny. Następnie założyłyśmy nasze sukienki. Efekt końcowy- zajebiście wyglądałyśmy. Jak się okazało spędziłyśmy na przygotowaniach dwie godziny. Idealnie. Umówiłyśmy się z chłopakami przed Wielką Salą. Tak więc udałyśmy się tam. Wszyscy się na nas patrzyli. Nic dziwnego. W końcu wyglądałyśmy cudownie. Gdy stanęłyśmy na szczycie schodów prowadzących do WS, zobaczyłyśmy chłopaków. Patrzyli się na nas z niedowierzaniem.
- Wyglądacie... eee... Cudownie!- powiedział Draco.
- Wiemy- odpowiedziałyśmy równo.
- Wchodzimy?- zapytał Blaise. Chwyciłam Smoka i weszliśmy do sali. To samo zrobiła Ginny z Blaisem.
- Zatańczymy?- zapytał Draco.
- Pewnie- odpowiedziałam i poszliśmy tańczyć. Przetańczyliśmy chyba z pięć piosenek i poszliśmy się napić. Draco to świetny tancerz. Wypiłam dwie szklanki ognistej i poszłam zatańczyć z Blaisem. Zmęczona usiadłam na kolanach mojego chłopaka, który przed chwilą skończył tańczyć z Ginny.
- I jak się bawisz kochanie?- zapytał.
- Świetnie, a ty?
- Z tobą? Cudownie- odpowiedział. Po chwili tańczyłam z Harrym, a potem z Ronem. Na koniec znowu z Draco. Potem znowu coś wypiłam. Piłam tańczyłam i tak w kółko
- Chodźmy już. Jestem padnięta- powiedziałam do Draco i pociągnęłam go w stronę naszego dormitorium. Kiedy znaleźliśmy się już w jego pokoju, ściągnęłam sukienkę i poszłam spać. 

Nazajutrz obudziłam się z potwornym kacem. Spałam razem z Draco. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy wróciłam do pokoju Smok już nie spał.
- Jak się spało kotku?- zapytał.
- Cudownie. Tylko wiesz, kaca mam.
- Zaraz coś na poradzimy- powiedział po czym wstał, wyciągnął jakiś eliksir i podał mi go- Masz wypij. Od razu poczujesz się lepiej- wypiłam. I rzeczywiście wszystko przeszło. Nie miałam już kaca.
- Dzięki. Co to było?
- Eliksir na kaca. Widzę, że pomógł.
- I to bardzo. Która godzina?
- Dochodzi 2.
- Tak długo spaliśmy?!
- Widocznie. Ale mi to nie przeszkadza. Idziemy na obiad?
- Tak. Głodna jestem. Tylko się przebiorę ok?
- Ok. Ale dzisiaj jesz ze mną przy stole.
- No dobra- powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.



wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 7


Ruszyłam za nią. Albo raczej wybiegłam. Biegłam ile sił w nogach, jednak Ginny zniknęła. Po drodze sprawdzałam każdy zakamarek. Nigdzie jej nie było. Sprawdziłam jej dormitorium, wszystkie łazienki i klasy. W końcu wybiegłam na błonia. Odetchnęłam z ulgą. Ginny siedziała pod jednym z drzew
w pobliżu Zakazanego Lasu. Szybko tam podbiegłam.


- Ginny! Ginny! Co się dzieje?!- wykrzyczałam.

- Nie twoja sprawa! Zostaw mnie w spokoju!

- Nie mogę. Jesteś moją przyjaciółką i nie zostawię cię- nie dawałam za wygraną.

- Hermiono, ja nie mogę. Nie mogę- powiedziała nieco spokojniej i zaczęła płakać. Przytuliłam ją.

- Ginny, czego nie możesz? Powiedz mi wszystko. Wiesz, że możesz mi zaufać.

- Nie mogę ci nic powiedzieć. Proszę nie pytaj o nic. Może kiedyś ci powiem.

- Dobrze Ginny. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i mi się zwierzyć. Cieszę się, że jesteś. Cała i zdrowa- na te słowa zaczęła płakać bardziej. Coś się stało. Coś niedobrego.

- Opowiesz mi co się działo przez ten tydzień?

- Cały czas się zamartwialiśmy o ciebie. Ron mi wybaczył. Tak się cieszę. Gorzej z Harrym. Przez ten incydent w pokoju wspólnym...- w ostatniej chwili się powstrzymałam. Przecież Ginny pewnie nic o tym nie wie.

- Jakim incydencie?!

- Nic ważnego. Nie przejmuj się- nie mogłam jej powiedzieć. Nie wiadomo, jakby zareagowała.

- Hermiono! Powiedz mi!

- Ale Ginny...- popatrzyła na mnie w taki sposób, że nie mogłam odmówić.- Och no dobrze. Kiedy cię szukałam, wtedy kiedy uciekłaś, weszłam do pokoju wspólnego Gryffindoru i zobaczyłam, że Harry z Luną się całują.

- No proszę! Ledwo zerwaliśmy, a on już się z inną zabawia. Biedna Luna. Och Hermiono, czy to nie za tydzień ma się odbyć Bal Bożonarodzeniowy?

- Tak, o boże to już za tydzień! Pewnie w weekend będzie wypad do Hogsmeade. Muszę kupić jakąś ładną sukienkę. Przecież idę na bal z największym przystojniakiem w szkole.

- No tak.- obie zaczęłyśmy się śmiać- Nie martw się. Już ja o to zadbam, abyś pięknie wyglądała.

- Oj Ginny. Nareszcie jesteś- powiedziałam i przytuliłam się do niej. Po chwili zaczęłyśmy się śmiać.

- Która godzina?- zapytałam po chwili.

- Dochodzi 20. Coś długo tu siedzimy. Może chodźmy do zamku. A Hermiono, mam pytanie. Mogłabym dzisiaj spać u ciebie.

- Oczywiście. Jak coś zawszę mogę iść do Draco. A teraz rzeczywiście chodź, bo już mi zimno
- powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę zamku. Rozmawiałyśmy jeszcze przez całą drogę, aż do momentu kiedy stanęłyśmy w drzwiach mojego pokoju. Ginny poszła po kilka swoich rzeczy. Nie chciała robić tego magią. Wolała się przejść. Ja w tym czasie poszłam się przebrać. Po chwili byłam gotowa. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. W drzwiach stali Draco i Blaise.


- Rozmawiałaś z nią? Gdzie ona jest?- zapytał Diabeł wchodząc do mojego dormitorium.

- Nie chce nic powiedzieć. Ginny poszła po swoje rzeczy. Będzie u mnie spała.

- To dobrze. Nie może znowu uciec. Trzeba ją pilnować- powiedział Blaise. Po chwili przyszła Ginny. Spojrzałam na zegarek. Do patrolu zostało pół godziny.

- Kochanie za pół godziny mamy patrol. Idziemy już?- zapytałam Draco.

- Tak wcześnie. Jeszcze 15 minut.

- No dobrze. Ginny będziemy cię musieli zostawić sam na sam z Diabłem. Wytrzymasz?

- Nie wiem, nie wiem. A co jak coś mi zrobi? - powiedziała ruda, a Blaise zaczął ją łaskotać.

- Kochanie, to może my już chodźmy?- zapytał Draco. Pokiwałam głową, na znak że się zgadzam
i wyszliśmy z dormitorium.


Patrol był bardzo spokojny. Chodziliśmy z Draco po korytarzach, trzymając się za rękę. Wszystko było super, aż do pewnego momentu. Szliśmy właśnie korytarzem na siódmym piętrze, kiedy nagle zza rogu wyłonili się Harry i Ron.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Grzmoter i Wieprzlej. Wiecie która jest godzina? - powiedział Draco ze złością.

- Tak wiemy, ty tleniony dupku- wysyczał Harry.

- Przeginasz Potter.

- Draco daj spokój. Daj im spokój.

- No nie wiem Hermiono. Oni nie mogą tutaj tak bezkarnie chodzić o tej godzinie.

- Raz możemy im odpuścić. Ale macie obiecać, że nie będziecie już się szwędać- teraz zwróciłam sie do nich.

- Nie będę ci nic obiecywać! Nie chcę się zadawać z taką szlamą jak ty !- wykrzyczał. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie sądziłam, że Harry może być taki. Prędzej Rona bym o to podejrzewała, ale nie jego. Chciałam z tamtąd uciec, ale w tym momencie Draco mnie przytulił.

- Teraz to przegiąłeś Harry- odezwał się Ron.

- Właśnie Potter. Nie ujdzie ci to na sucho- oderwał się ode mnie i ruszył w jego kierunku. W ostatniej chwili chwyciłam go za rękę.

- Draco nie! Będziesz miał potem problemy!

- Co z tego?! Nie mogę pozwolić żeby...- nie dokończył, bo zamknęłam mu usta w pocałunku. Teraz wiedziałam, jak bardzo go kocha.

- Harry, chodźmy stąd.- powiedział Ron. Lecz Harry nie dał za wygraną.

- Wiesz nie mogę przegapić takiej okazji. Dręwota!- wykrzyknął Potter. Zaklęcie było celowane w Malfoya. Stanęłam przed nim chroniąc go. Zaklęcie uderzyło we mnie. Upadłam...

***

Obudziłam się w Skrzydle Szpitalnym. Bolała mnie głowa. Obok mojego łóżka siedział Draco. Było bardzo jasno.

- Och kochanie. Nareszcie się obudziłaś- powiedział, po czym pocałował mnie w policzek.

- Draco... Ile ja tu leżę?

- Dwa dni. Hermiono, dlaczego to zrobiłaś?

- Dlatego, że cię kocham. Nie mogłam pozwolić, żeby coś ci się stało.

- Oj kochanie. Wyszedłbym z tego. Jutro jest wypad do Hogsmeade. A za tydzień już bal.

- Nie wiem, czy będę mogła iść. Ale co ja na siebie włożę, jak nie pójdę?!

- Nie przejmuj się tym. Odpoczywaj. Zaraz powinna tu przyjść Ginny.

- Draco, co u Harrego?

- Dostał szlaban. I nic poza tym. Uwierzysz? Ale nic na to nie poradzimy. Jak chcesz to my z Diabłem chętnie się nim zajmiemy- na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek.

- Nie, proszę nie- nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo do sali weszła pani Pomfrey.

- Panie Malfoy. Proszę dać już spokój naszej pacjentce i iść na lekcje- odparła i podała mi jakiś eliksir.

- Ale czy muszę? Zaraz i tak będzie obiad. Nie chcę jej zostawić samej.

- Hmm. No już dobrze. Możesz zostać. Jak się czuje nasza pacjentka?

- Coraz lepiej. Tylko głowa mnie trochę boli.

- Zaraz coś na to poradzimy- powiedziała i podała mi kolejną fiolkę z eliksirem. Wybiłam. Nie był, aż taki zły.

- Kiedy będę mogła stąd wyjść?- zapytałam. Chwyciłam rękę Draco.

- Parę dni jeszcze musisz tu poleżeć.

- Czyli nie pójdę do wioski?

- Niestety panno Granger. Ale pan Malfoy z pewnością coś pani przyniesie- powiedziała i wyszła ze skrzydła.

- Pan Malfoy nic nie przyniesie, bo pan Malfoy nigdzie nie idzie- odparł Draco.

- Idzie, idzie.

- Ale...

- Nie ma żadnego ale. Idziesz i koniec- powiedziałam. Po chwili drzwi otwarły się i do środka weszli Ginny i Blaise.

- Hermion! Jak się czujesz?- zapytała ruda.

- Już lepiej. Ale nie będę mogła iść jutro do wioski.

- Nie mart się. Sukienkę ci wybiorę.

- Dziękuję. Jesteś kochana. Tylko nie przesadzaj.

- No dobrze. Draco idziesz z nami na obiad?

- Nie, chyba zostanę z Hermioną- powiedział Draco.

- Co to to nie. Idziesz coś zjeść i koniec.

- Dobrze. Skoro muszę. Ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz- powiedział i wyszedł razem z Ginny i Blaisem. Nie wynudziłam się nawet, bo po chwili zza drzwi wychyliła się znajoma ruda czupryna.

- Hermiono, mogę wejść?- zapytał niepewnie Ron.

- Pewnie wchodź.

- Jak się czujesz?- zapytał siadając na krześle obok.

- Całkiem dobrze. Za kilka dni będę mogła wyjść.

- Przepraszam cię za niego. On nie może sobie poradzić. Teraz chodzi z Luną. Gdyby nie ona.

- Nie przepraszaj za niego. Stało się. Na pewno nie ma poczucia winy?

- Oj ma. Chciałby cię przeprosić, ale się nie może się przełamać. Zrozum go. Zabolało go to wszystko.

- Rozumiem Ron, rozumiem. Nie mam do niego żalu. Myślałam, że to on będzie wyrozumiały, a ty ten wściekły. No cóż pozory mylą- oboje wybuchnęliśmy śmiechem. W takim stanie zastał nas Draco.

- Cześć rudzielcu- powiedział, o dziwo spokojnie.

- Nie wściekasz się, że tu jestem?- zapytał Ron.

- Nie. Przecież ty nic nie zrobiłeś. Tylko ten twój durny przyjaciel.

- Zjadłeś?- zapytałam.

- Tak. Wie... znaczy Weasley, gdzie masz swojego kolegę? Nie chciał przeprosić?

- Może i chciał...

- Ale nie miał odwagi. Tchórz z niego. No, ale cóż na to poradzić. Może chcecie pogadać? Jak coś to mogę wyjść.

- Nie zostań. Ja już wychodzę. Muszę znaleźć Harrego. Do zobaczenia Hermiono.

- Do zobaczenia- odpowiedziałam. Po chwili już go nie było.

- Kochanie, może chcesz żebym ci coś przyniósł?

- Nie, nie trzeba. Ważne, że jesteś.

***

Była już trzecia po południu, a oni jeszcze nie wracali. Zaczynałam się już martwić. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wparował Draco.

- Proszę do dla ciebie- powiedział, i podał mi całkiej spory koszyk ze słodyczami.

- Och dziękuję. Ale czy ty chcesz żebym zgrubła? I to jeszcze przed balem?

- Nie ma takiej opcji skarbie- odparł i czule mnie pocałował.

- Z tego co wiem to Ginny kupiła ci bardzo ładną sukienkę. Nie chciała mi pokazać.

- I bardzo dobrze. Nie musisz widzieć przed balem- nachylił się by mnie pocałować, lecz w tym momencie do środka wparowała Ginny.

- Malfoy spadaj. Hermiona musi zobaczyć sukienkę.

- No dobrze, dobrze - pocałował mnie na pożegnanie i wyszedł.

- Pokaż ją- powiedziałam. Byłam bardzo ciekawa co też ona za sukienkę kupiła. Ruda otworzyła pudełko i ją wyciągnęła. Była piękna. Długa, czerwona, z maleńkimi diamencikami.- Jest piękna. Ile za nią dałaś?

- Sfinansował ją twój chłopak.

- Och muszę mu oddać. I podziękować. Co ja bym bez was zrobiła.

- Nie miałabyś sukienki na bal- powiedziała i pokazała mi język- Może chcesz odpocząć?

- Wystarczająco długo odpoczywałam, gdy was nie było.

- No tak.

- Wiesz co z Harrym ?

- Wiem tylko, że chodzi z Luną. Tak to nic- nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, bo drzwi gwałtownie się otworzyły i do środka wbiegli Draco i Ron trzymając na niewidzialnych noszach...

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jak ja uwielbiam przerywać w takich momentach. Test na wyobraźnie. Kogo niosą Draco i Ron. Jak myślicie. A tak w ogóle to jak wam się podoba?? Nie za krótko?? Jak chcecie dostawać powiadomienia o nowych notkach to dawajcie swój nr gg. XD

 

czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 6




 
To co zobaczyłam spowodowało, że zawrzałam z wściekłości. Otóż zobaczyłam Harrego obściskującego się z Luną.

- Harry?! Ledwo rozstałeś się z Ginny, a już masz kogoś innego!? To znaczy nie wiem czy się rozstaliście, czy nie, w sumie nie ważne.

- Ja nie chcę mieć z nią nic wspólnego! Niech idzie do swojego kochanka. A zresztą co ci do tego co ja robię?! Masz swojego Malfoya- wykrzyczał. Nie chciałam już go słuchać. Ruszyłam w stronę dormitorium Ginny. Weszłam do środka. Nikogo nie było. Zrezygnowana postanowiłam wrócić do siebie. Wyszłam z jej pokoju. W Pokoju Wspólnym nikogo już nie było. Może Harry miał wyrzuty sumienia? Albo poszli do jego dormitorium. Nie zastanawiając się nad tym wyszłam stamtąd.

Szybko pokonałam korytarze i znalazłam się przed drzwiami mojego dormitorium. Weszłam. Pierwsze co zobaczyłam, to był list leżący na łóżku. Szybko podbiegłam do niego i otworzyłam go.

Kochana Hermiono!

Nie wiem co robić. Muszę wszystko przemyśleć. Uciekam od rzeczywistości. Nie szukajcie mnie. Wrócę jak się pozbieram. Uszanuj to.

Wrócę przed balem. Powiedz Dumbledorowi, że musiałam wyjechać.

Nie mów mu nic o Harrym.

Ginny

Ps. Powiedz Blaisowi, że go kocham.

Boże Ginny. I co ja mam robić. Muszę powiedzieć chłopakom. Tak jak pomyślałam, zrobiłam. Wybiegłam z mojego dormitorium. Skierowałam się w stronę błoni. Biegnąc tak potrącałam wiele osób. Gdy dotarłam na miejsce zobaczyłam ich. Siedzieli dalej przy tym drzewie. Ruszyłam w ich stronę.

- Draco, Blaise nie wiem co mam robić!!- wykrzyczałam i podałam im list.

- Ginny... Musimy ją odszukać- powiedział Zabini. Widziałam w jego oczach niepokój. Ale również szczęście. W końcu dowiedział się, że ruda go kocha.

- Przecież pisze, że mamy jej nie szukać. Musimy uszanować jej decyzje. Każdy potrzebuje czasami spokoju- odparł opanowany Draco.

- A ty co byś zrobił, gdybyś dostał taki list od Hermiony ?! Czekałbyś, aż wróci?! Wątpię!

- W sumie. Ale nawet nie wiemy, gdzie mamy jej szukać. Hermiono, masz jakiś pomysł?

- Nie. Muszę powiedzieć Dumbledorowi. Zapomniałam wam powiedzieć. Nie zgadniecie co zobaczyłam w Pokoju Wspólnym Gryffindoru.

- Co zobaczyłaś?!- wykrzyknęli oboje.

- Harry całował się z Luną! Czy on nie ma wstydu?! Dobra ja lecę- powiedziałam i ruszyłam w stronę zamku.

- Głupi Grzmoter! Czy on nie ma wstydu?! A zresztą- odparł Draco

Po 10 minutach dotarłam pod gabinet dyrektora. Na szczęście dyrektor wychodził właśnie. Nie musiałam zgadywać głupiego hasła.

- Dyrektorze. Ginny uciekła- powiedziałam z jak największym opanowaniem.

- Wiem Hermiono. W tym zamku nic się przede mną nie ukryje. Rozumiem, że macie zamiar z panem Malfoyem i panem Zabinim jej szukać?

- Chyba tak. Chciałabym uszanować to, że ona nie chce żebyśmy jej szukali, ale boje się o nią. Sama nie wiem co robić. Blaise chce jej szukać.

- Rozumiem. Dajcie jej kilka dni. Może wróci. Jak nie, daje wam moje pozwolenie opuszczenia zamku i szukania jej. Proszę przekonaj pana Zabiniego. Zgadzasz się ?

- Tak dyrektorze. Poczekamy tydzień. Miejmy nadzieje, że wróci Tylko co mam innym powiedzieć?

- Hmm. Powiedz, że musiała wrócić do domu. Panu Weasleyowi powiedz prawdę. Chyba, że się nie odzywacie do siebie.

- Sama nie wiem, jakie są teraz nasze stosunki. Jak zapyta to powiem mu prawdę. Przepraszam dyrektorze, ale pójdę poszukać chłopaków. Nie wiadomo, co im strzeli do głowy.

- Masz racje. Idź. Do widzenia Hermiono.

- Do widzenia dyrektorze- powiedziałam i odeszłam. Skierowałam się w stronę lochów. Nie musiałam ich nawet szukać, bo kiedy byłam już w połowie drogi zza zakrętu wyłoniły się dwie sylwetki chłopaków.

- Hermiona. I co powiedział dyrektor?- zapytał Draco, całując mnie w policzek.

- Mamy dać jej tydzień. Jeśli się nie pojawi możemy zacząć jej szukać.

- Co?! Mam siedzieć bezczynnie przez tydzień?! Chyba żartujesz?!- wykrzyczał Diabeł.

- Blaise, to chyba dobry plan. Nic nie zrobimy. Nie wiemy nawet, gdzie jej szukać. Uspokój się. Ona wróci- odparł Draco. Nie sądziłam, że Zabini będzie aż tak się martwił.

- No dobrze. Tydzień spróbuję wytrzymać. Ale ani dnia dłużej!- powiedział Diabeł. Nagle zza rogu pojawiła się Parkinson.

- Dracusiu! Zostaw tą szlamę w końcu!

- Spadaj Parkinson! I nie nazywaj jej szlamą, bo pożałujesz- odpowiedział ze złością Draco.

- Jeszcze pożałujesz, że odebrałaś mi Dracusia, szlamo!

- Uważaj, bo się boje mopsie- wysyczałam. Jak taka idiotka w ogóle została przyjęta do Hogwartu?!

- Idź do swojej rudej przyjaciółeczki. Słyszałam, że nie mogła już z tobą wytrzymać i uciekła.

- Skąd to wiesz Parkinson?- do rozmowy wtrącił się Blaise.

- Cała szkoła o tym gada.

- Mów co wiesz!- powiedziałam z wściekłością. Jak to możliwe?!

- Cała szkoła wie, że Ginny jest z Blaisem. Mówią, że ruda uciekła, bo bała się Pottera. I że była w ciąży. Ja tam nie wiem. A teraz pójdę, bo jeszcze zacznę śmierdzieć szlamem. Pa Draconku!

- rzekła Parkinson i poszła w kierunku Wielkiej Sali.

- Głupi mops. Skoro cała szkoła wie, to Harry też wie. Ciekawe, czy ma wyrzuty sumienia
- powiedziałam i wtuliłam się w Draco. Spojrzałam na zegarek. Nawet nie wiem, kiedy ten czas tak szybko minął, ale była już 18. Czas na kolacje.


- Tego nie wiem. Ale wiem, że jestem głodny. Idziemy na kolacje?- zapytał Draco.

- Tak chodźmy- odpowiedziałam i ruszyliśmy w kierunku Wielkiej Sali. Diabeł cały czas był nieobecny. Nie chciałam nic mówić.

- Hermiono może dzisiaj usiądziesz z nami?- w końcu odezwał się Blaise.

- Nie. Lepiej będzie, jak usiądę przy moim stole. Nie chcę później słyszeć tych wszystkich  komentarzy.

- Pamiętaj, że jak sprawią ci przykrość my ze Smokiem zaraz sobie z nimi poradzimy.

- Zapamiętam. Do zobaczenia po kolacji- powiedziałam i odeszłam do mojego stołu, gdyż dotarliśmy do Wielkiej Sali. Przy stole siedział już Harry z Ronem. Potter obrzucił mnie złowrogim spojrzeniem.

- Hermiono co się stało z Ginny? Martwię się. Ludzie gadają. O co chodzi?- zapytał Ron. Zdziwiłam się, że nie złościł się na mnie.

- Ona uciekła. Dyrektor powiedział, żebyśmy poczekali tydzień i wtedy możemy zacząć jej szukać. Och Ron... Ja nie wiem, co mam myśleć. A co jak jej się coś stało?- w moich oczach pojawiły się łzy. Szybko je otarłam. Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział.

- O Boże. Nie mów tak. Nic się jej nie stało. Mam taką nadzieje. Ale... Dlaczego?

- Musiała wszytko przemyśleć. Tak mi napisała.

- Harry, może ty coś wiesz?- zapytał Ron.

- A skąd mam wiedzieć?! Nie jesteśmy już razem. Ona mnie zdradziła !! Nic mnie już ona nie obchodzi!- powiedział ze złością Harry i odszedł od stołu.

- A jemu co jest? Wiem, że bardzo to przeżył, ale cóż. Nie moja wina.

- Ron... To moja wina. Gdyby nie ja, to wszystko potoczyło by się inaczej.

- Nie mów tak. Zakochałaś się. Nie jestem szczęśliwy, że chodzisz z tym dupkiem. Ale Nikt nie ma na to wpływu. Nie zabronię ci z nim być. Nie obwiniaj się, że przez ciebie to się stało. To wina Ginny. Ona się zakochała będąc w związku.

- Dziękuje Ron, żę jesteś taki wyrozumiały. Ginny była samotna. Potrzebowała towarzystwa. Zapewnił jej je Blaise. Gdybyście chociaż napisali jeden głupi list. A w nic. Dlaczego?

- Ja nie wiem Hermiono. Byliśmy zajęci. Sama wiesz. Wybacz, pójdę teraz do Harrego. Mam nadzieję, że wszytko będzie dobrze. Trzymaj się- powiedział i odszedł. Zaczęłam jeść moją kanapkę. Cały czas myślałam o rudej, o słowach Rona i o Harrym. Co jeśli nie wróci? Gdzie będziemy jej szukać? Milion pytań bez odpowiedzi. Spojrzałam w stronę stołu Slytherinu. Draco chyba namawiał Diabła, aby coś zjadł. Blaise bardzo to przeżywa. Widocznie bardzo ją kocha. Skończyłam swoją kanapkę. Nie miałam już co robić w Wielkiej Sali, więc wróciłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.

***

Zanim się obejrzałam minęło pięć dni. Ginny nie wracała. Jeszcze dwa dni. Coraz bardziej się zamartwiałam. Nie tylko ja. Blaise również. Już w ogóle nie skupiał się na lekcjach, prawie nic nie jadł. Draco, tak jak ja bardzo się o niego martwił. Właśnie skończyła się ostatnia lekcja. Ruszyliśmy na obiad. Od wczoraj siedziałam przy stole Slytherinu. Próbowałam przekonywać Blaisa, żeby coś jadł. Rano mi się udało. Dotarliśmy na Wielką Sale. Teraz również usiadłam z chłopakami. O dziwo Parkinson nie zwracała na to uwagę. Wszyscy siedzieli już na swoich miejscach. Podano do stołu. Wszyscy od razu rzucili się na jedzenie. Nagle drzwi się otworzyły i do sali weszła Ginny. Szybko wstałam z miejsca i rzuciłam się na przyjaciółkę. Nie była ona tą samą tryskającą energią dziewczyną. Oczy miała zapuchnięte, włosy w nieładnie.

- Ginny, nareszcie jesteś! Gdzie ty byłaś! Chodź usiądziesz z nami- powiedziałam i pociągnęłam ją w kierunku stołu.

- Boże Ginny, tak się martwiłem! Nic ci nie jest?- zapytał zatroskany Diabeł.

- Wszystko w porządku- odburknęła Ginny.

- Hey ruda. Co Ci się stało?- odezwał się Draco.

- Nic się nie stało. Po prostu nie chcę o tym mówić. Możecie dać mi spokój? Nie chciałam wracać. Ale musiałam.

- Ginny...

- Nie odzywajcie się do mnie rozumiecie?- wzburzona wybiegła z sali. Nie mogłam jej pozwolić znowu uciec. Ruszyłam za nią…

 

 

Wiem, że krótki. Mam nadzieję, że wam się podoba. Jak chcecie dostawać informacje o nowej notce, to napiszcie w komentarzu wasz numer gg.


poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 5


Nareszcie nadszedł grudzień. Cały Hogwart był w białym puchu. Zakazany Las nie wydawał się już tak straszny. Wszędzie było biało. Siedziałam właśnie z Ginny w Wielkiej Sali. Trwało właśnie śniadanie. Nagle głos zabrał dyrektor:
- Drodzy uczniowie. W tym roku odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy. Wiem, że jest on tradycją Turnieju Trójmagicznego, ale pomyślałem, że można by było zorganizować go poza turniejem. Bal odbędzie się przed świętami. Dziękuję za uwagę i życzę smacznego- powiedział dyrektor i odszedł do stołu nauczycieli.
- Ale fajnie. Szkoda tylko, że nie ma Harrego. Ciekawe z kim pójdę na bal?- odparła ucieszona Ginny
- Ja nie mam takich problemów jak ty. No chyba, że Draco pójdzie z kimś innym.
- Nie pójdzie nie pójdzie- usłyszałam za sobą głos ukochanego- Miejmy to już za sobą. Hermiono, pójdziesz ze mną na bal?
- Oczywiście Draco. Idziemy na lekcje?- powiedziałam, po czym wstałam i ucałowałam go
w policzek.
- Chodźmy. Ginny idziesz? Diabeł już czeka- Ginny spiorunowała go spojrzeniem, ale gdy zobaczyła stojącego w drzwiach Blaisa od razu się rozchmurzyła.
- Idziemy- powiedziała ruda i podbiegła do Zabiniego.
- Cześć Ginny. Mam pytanie. Pójdziesz ze mną na bal?- zapytał Diabeł
- Oczywiście, że pójdę- powiedziała Ginny i ucałowała go w policzek.
Na lekcjach nic ciekawego się nie wydarzyło. Gryffindor zdobył 50 punktów i stracił zaledwie 15 (przez Nevilla na Eliksirach, ale to żadna nowość. Przyszedł czas na obiad. Razem z Draco, który dalej odprowadzał mnie na każdą lekcje poszłam do Wielkiej Sali. Gdy przekroczyliśmy próg sali zobaczyłam zaczytaną w list Ginny.- Może dostała list od Harrego ?- pomyślałam. Pożegnałam się
z Draco i ruszyłam w stronę przyjaciółki.
- Ginny od kogo ten list? Od Harrego?- zapytałam
- Niestety nie. Od mamy. Pyta czy Harry i Ron się odzywał. Co mam jej napisać. Będzie się martwić.
- Lepiej powiedz prawdę.
- Masz rację. Po obiedzie napiszę jej wszystko. Hermiono muszę ci coś powiedzieć
- Tak Ginny?
- Ale nie tutaj. Po obiedzie w moim pokoju. Może być?
- Oczywiście. Ale nie wiem czy wytrzymam. No dobrze.
Po 20 minutach siedziałyśmy już z Ginny w moim byłym dormitorium.
- Hermiono. Ja... ja... Nie kocham już chyba Harrego
- Słucham?! Ale jak to ?- byłam zdziwiona. Moja najlepsza przyjaciółka, która od samego początku naszej znajomości kochała Pottera nagle przestała go kochać?! To niemożliwe.
- Ja... Ja.. Zakochałam się w Blaisie. A Harry... Ja nawet nie wiem czy on żyje- Ginny zaczęła płakać. Przytuliłam ją.
- Z jedne strony fajna by była z was para. Ale co będzie jak wróci Harry? Nie dość, że dowie się, że ja chodzę z Draco, to jeszcze ty mu powiesz, że go już nie kochasz.
- Och Hermiono. Co ja mam zrobić. Nie mogę być już z Harrym. Na razie niech wszystko zostanie tak jak jest. Hermiono, Blaise nie może się dowiedzieć co do niego czuje. On na pewno nie czuje tego samego do mnie.
- Skąd wiesz? W końcu zaprosił ciebie na bal. Żadnej innej dziewczyny tylko ciebie. Wiesz ile dziewczyn się w nim kocha?! Musisz mu powiedzieć.
- Nie mogę. A może to Draco kazał mu mnie zaprosić?
- Wątpię w to, ale jak chcesz mogę się co zapytać Draco, czy maczał w tym palce.
- Na prawdę możesz?
- Oczywiście. Żaden problem. Wiesz, żę dla ciebie zrobię wszystko.
- Och dziękuje- ruda rozweseliła się.
- To nic takiego. Przecież Draco to mój chłopak
- No wiem. Dobra, to co robimy?
- Muszę zrobić zadanie na Eliksiry. A ty może napiszesz list do mamy?
- Dobry pomysł- powiedziała Ginny i zabrałyśmy się do roboty.
Po godzinie wszystko miałam już odrobione. Ginny po wielu próbach napisała w końcu ten list. Dochodziła już 18. Poszłyśmy na kolacje. Draco z Blaisem siedzieli już przy swoim stole. Spojrzałam w ich stronę i uśmiechnęłam się. Usiadłyśmy przy naszym stole.
- Ginny przyszedł list od Harrego- powiedział Neville
- CO?! - wykrzyczała Ginny i odebrała list od Nevilla. Zaczęła czytać na głos.
Kochana Ginny!
Przepraszam, że się nie odzywaliśmy, ale byliśmy bardzo zajęci. Zostały nam tylko
2 horkruksy. Jeden jest w Hogwarcie, a drugi to pewnie wąż Nagini.
Czyli jak się pewnie domyślasz wracamy do Hogwartu. Będziemy w piątek.
Pozdrów Hermionę i wszystkich przyjaciół.
Harry i Ron
- Heeermioono... Oni wracają! Co ja teraz zrobię?!
- Spokojnie Ginny. Do piątku jeszcze daleko. Coś wymyślimy. Ale musisz powiedzieć Zabiniemu- powiedziałam.
- Ale.. ale- wydukała ruda.
- Nie ma żadnego ale. Po kolacji mu to powiesz. Ja mam niestety patrol, ale jak chcesz mogę być wtedy z tobą.
- Och chcę.
- To dobrze. Powiem Draco i coś się wymyśli.
- Co mi powiesz?- za sobą usłyszałam głos Draco.
- A dowiesz się za chwilę. Ginny ja już pójdę. Przyjdź do mnie za godzinę, to powiem ci co wymyśliliśmy- nie czekając na jej odpowiedź pociągnęłam Draco za sobą.
Po 5 minutach dotarliśmy do mojego dormitorium. Usiedliśmy na łóżku. Opowiedziałam mu wszystko. Od wyznania Ginny, aż do listu.
- Ja nie miałem z tym nic do czynienia. Sam tak zadecydował. Mogę go zapytać co do niej czuje, jak wam ci tak na tym zależy.
- Zapytaj. Ale co zrobimy z Harrym? Przecież on się załamie.
- Najpierw ty mu powiedz, że ze mną chodzisz. Dopiero później niech mu Ginny powie. Chyba, że wcześniej wyniknie sprawa balu. Ale z tym chyba nie będzie problemu. W końcu to on nie dawał znaku życia przez kilka miesięcy.
- Masz racje. Która godzina?
- Dochodzi 19.
- O boże Draco. Mamy przecież patrol!- krzyknęłam.
- Spokojnie. Mcgonagall przesunęła nam godzinę patrolu i zaczynamy dopiero o 21. Zapomniałem ci powiedzieć.
- No wiesz!- powiedziałam i udałam obrażoną.
- Oj nie gniewaj się- powiedział i zaczął mnie całować. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam drzwi. Stali tam Ginny i Blaise.
- O cześć. Wchodźcie
- Stary wszędzie cię szukałem. Aż w końcu natrafiłem na Ginny. Ona powiedziała, że możesz tu być. I rzeczywiście nie pomyliła się- powiedział Zabini.
- Oj Diable. Czy tak trudno pomyśleć? Przecież wychodziłem z kolacji z Hermioną. To chyba byłbym z nią. Zresztą nie ważne. Musimy pogadać. Chodź do mojego dormitorium- odparł Draco, po czym wstał i pocałował mnie policzek- Wrócimy za chwilę.- i wyszli.
- I co powiedział?
- On nie ma nic wspólnego z zaproszeniem Blaisa. A w sprawie Harrego uważa, że najpierw ja powinnam mu powiedzieć, że z nim jestem, a potem ty. Na pewno wyjdzie sprawa balu. Może wtedy?
- Nie wiem czy to nie za wcześnie. Hermiono, myślę, że ni powinnyśmy się teraz ty przejmować. Może on też przestał mnie kochać ? Nie wiemy tego. Harry nie musisz się przejmować. Myślę, że nie będzie długo ubolewać nad tym, że jesteś z Malfoyem. Gorzej z Ronem. Bo wiesz.... On cię kocha.
- Co?! Na prawdę? No to będzie wojna. Ale ja nie zamierzam się przejmować. To moje życie.
- Masz racje. Co ty tu jeszcze robisz? Przecież masz patrol.
- Draco zapomniał mi powiedzieć, że od dziś patrol mamy od 21. Muszę się przebrać. Poczekasz na mnie ?
- No pewnie- powiedziała Ginny. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Po chwili wyszłam z łazienki. Draco z Zabinim byli już w moim dormitorium. Zdziwiło mnie to co zobaczyłam. Ginny siedziała na kolanach Diabła.
- Co się tutaj dzieje?- zapytałam.
- Blaise zapytał mnie o chodzenie. Zgodziłam się- powiedziała z entuzjazmem Ginny. W tym czasie ja usiadłam na kolanach mojego chłopaka.
- To świetnie. Teraz tylko został jeden problem. Harry- powiedziałam wtulając się w Draco.
- A tam. Żaden Grzmoter nie jest mi straszny. Trochę mnie przeraża, że Ginny jest siostrą Wieprzleja. No, ale nic. Miłość wymaga poświęceń- odparł Zabini. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Draco, może pójdziemy już na ten patrol?- zapytałam.
- Pewnie. Chodźmy.
***
W końcu nadszedł piątek. Obudziłam się o 8. Wstałam, ubrałam się i umyłam. Kiedy miałam już wychodzić, ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam.
- Gotowa moja księżniczko ?
- Gotowa mój książę- pocałowałam go namiętnie w usta i poszliśmy na śniadanie trzymając się za ręce. Kiedy stanęliśmy w progu Wielkiej Sali oniemiałam. Przy stole Gryfonów siedział już Harry
i Ron. Puściłam rękę Draco i pobiegłam do nich. On widząc ich udał się w stronę swojego stołu. Kiedy znalazłam się przy moim stole rzuciłam się na nich.
- Harry! Ron! Nareszcie jesteście ! Tak się martwiłam- prawie wykrzyczałam.
- Och Hermiono, jak miło cię widzieć. Zniszczyliśmy prawie wszystkie horkruksy. Opowiadaj co
u ciebie. Malfoy nie dogryza ci? Bo jak tak to wiesz...- powiedział Harry. Niech się dzieje co się chce. Muszę im to powiedzieć.
- Tak właściwie, to Draco jest moim chłopakiem. Kocham go, a on kocha mnie...- powiedziałam bardzo pewnie.
- CO?! Hermiono przecież to Malfoy?! On cie wie co to miłość!- wykrzyczał Ron.
- A właśnie, że wie. A zresztą nic wam do tego z kim jestem. Będę z kim chcę!- łzy zaczęły mi napływać do oczu.
- W sumie to masz racje. Zawsze będziemy dla ciebie wsparciem. Prawda Ron?- powiedział Harry. Tego to się nie spodziewałam.
- Tak Harry. A gdzie jest Ginny?- zapytał przybity Ron.
- Dziękuje wam. Nie sądziłam, że tak zareagujecie. Ginny? Powinna zaraz przyjść. Wiecie, że w tym roku odbywa się Bal Bożonarodzeniowy?
- Na prawdę? Rozumiem, że idziesz z Malfoyem? A Ginny? Ma już partnera?- zapytał Harry.
- Ja idę z Draco. A Ginny...- nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ruda pojawiła się tuż przy mnie.
- Nareszcie jesteście!- powiedziała i ucałowała ich w policzek- na bal idę z Zabinim.
- Co?! Już Hermione i Malfoya mogę zrozumieć! Bo w końcu od nienawiści do miłości jeden krok. Ale ty ?! Rozumiem, że bardzo ich polubiłaś?! Ledwo wyjechaliśmy, a ty już masz kogoś innego!
- wykrzyczał Harry.
- Ledwo wyjechaliście?! Nie było was kilka miesięcy! Nie wiedziałam, czy w ogóle żyjecie ! Myślisz, że tego chciałam?! Kochałam Cię! A ty zapomniałeś o mnie! Dlaczego nie napisałeś?!
- Ginny zaczęła płakać.
- Czyli to moja wina tak?! Nie chcę cię znać ! Idź do tego twojego kochasia!- Harry nie wytrzymał. Wstał i wyszedł. Ron posłał mi smutne spojrzenie i poszedł w ślady Harrego. Ginny była zdruzgotana.
- Nie płacz Ginny. Chodź do Draco i Blaisa- próbowałam ją uspokoić.
- Ja muszę wyjść. Muszę być sama- wydukała i wybiegła z sali. Wiedziałam, że muszę uszanować jej decyzję. Wstałam i podeszłam do stołu Slytherinu.
- Hermiona. I co ? Jak to przyjęli?
- Pójdziemy się przejść. Blaise, jak chcesz to chodź z nami- powiedziałam. Zgodził się. Poszliśmy na błonia. Wszędzie było biało. Szliśmy przez chwilę, aż dotarliśmy pod moje ulubione drzewo. Już kilka razy byłam tu z Draco. Zaczęłam im wszystko opowiadać.
- Nasz związek przyjęli bardzo dobrze. Powiedzieli, że nic im do tego. Gorzej było, gdy Ginny powiedziała, że idzie z tobą na bal- teraz zwróciłam się do Blaisa.
- Uwierz było słychać. Gdzie ona teraz jest?- powiedziała Diabeł
- Ona chce być sama. Ale chyba pójdę do niej. Chyba nie mogę jej zostawić samej. Zobaczymy się później- powiedziałam, pocałowałam Draco na pożegnanie i ruszyłam w stronę zamku. Nie wiedziałam, gdzie jej szukać. Postanowiłam zacząć od jej pokoju. Zanim się obejrzałam stanęłam przy portrecie Grubej Damy. Wypowiedziałam hasło i weszłam do środka. Do co zobaczyłam spowodowało, że zawrzałam z wściekłość. Otóż zobaczyłam...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem nie powinnam przerywać w tym momencie, ale muszę. Kolejny rozdział szybko dodaje, no ale cóż mam wenę. Mam nadzieje, że wam się podoba.


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 4



I tak minął tydzień. Rozmawialiśmy codziennie z Draco w moim albo jego pokoju. Wszystko pięknie się układało. Pewnej nocy wszystko się zmieniło.

***

Siedziałam wtulona w Draco w jego pokoju. Opowiadałam mu o moich rodzicach, a on opowiadał mi o swoich. Wiele się przez ten tydzień dowiedzieliśmy o sobie. Już nie uważałam go za tlenionego arystokratę. Za to on nie nazywał mnie szlamą. Dochodziła już północ.

- Draco jest już późno. Pójdę już.

- Hermiono? Zanim odejdziesz mam pytanie.

- Jakie?

- Zostaniesz moją dziewczyną?- powiedział, po czym wyczarował piękną, czerwoną róże i podał mi ją.

- Oczywiście Draco- powiedziałam i rzuciłam mu się na szyje- ale będziemy się dalej ukrywać?

- Jak dla mnie to nie musimy. Powiedziałem o nas mojemu ojcu.

- Co?!- wykrzyknęłam. - Jak on to przyjął?

- Jak widzisz jestem cały. O dziwo bardzo dobrze to przyjął. Myślałem, że jest pod wpływem jakiegoś zaklęcia. Ale nie był. Powiedział, że mogę się umawiać z kim chce, przepraszam za to co teraz powiem nawet z szlamą.

- Och to cudownie! A mówił coś o tym, że zostaniesz śmierciożercą?

- No właśnie powiedziałem mu, że nie chcę nim zostać. I powiedział, że dobrze, i że szanuje moją decyzje. Jemu to naprawdę coś się stało.

- Och nie mów tak. Może się zmienił, tak jak ty.

- W sumie, może to być prawda.

- Dobra ja idę. Jestem padnięta- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

- No skoro musisz. Dobranoc skarbie.

- Dobranoc- powiedziałam i wyszłam z jego pokoju. Umyłam się i ubrałam, po czym zasnęłam z uśmiechcem na twarzy.

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Niechętnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam.

- Cześć skarbie. Gotowa na śniadanie?- w drzwiach stał Draco. Czyżbym tak długo spała?

- O boże. Która jest godzina??

- Dochodzi 8. Widzę, że cię obudziłem. Myślałem, że już wstałaś.

- Dziękuję. Gdyby nie ty niewiadomo, do której bym spała. Wchodź. Poczekasz chwilę?

- Oczywiście- powiedział i pocałował mnie.

15 minut później byłam gotowa.

- Idziemy?- powiedziałam wychodząc z łazienki.

- Idziemy- wstał, złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z mojego dormitorium. Wszyscy dookoła patrzyli na nas z niedowierzaniem. No bo w końcu to niecodzienny widok szlama z największym arystokratą w szkole. Nie dogryzających sobie, tylko idący za ręke. E tam. Będą musieli się przyzwyczaić. Po chwili stanęliśmy przy Wielkiej Sali. Ucałowałam go na pożegnanie i ruszyłam w stronę swojego stołu. Widziałam, że Ginny patrzy na nas.

- Co to miało być?!- zapytała, albo raczej wykrzyczała Ginny, gdy już usiadłam przy stole.

- Chodzę z Malfoyem.

- Och Hermiono. To cudownie. Dlaczego mi nie powiedziałaś?

- Bo dopiero wczoraj wieczorem spytał się mnie czy zostanę jego dziewczyną.

- To już wcześniej coś między wami było?? I ja o niczym nie wiedziałam?!- nie dawała za wygraną Ginny.

- Nie było czasu. Poza tym nie wiedziałam jak zareagujesz.

- No dobrze wybaczam Ci. Masz jakieś wieści od Harrego i Rona??

- Właśnie nie. Martwię się trochę. Może dyrektor coś wie?

- Pewnie tak. Może pójdziemy do niego po śniadaniu.

- Jasne. To jedz szybko i chodźmy- powiedziałam i zaczęłam kończyć moją jajecznicę. Po 5 minutach stanął przy mnie Malfoy.

- Idziemy na lekcje?- zapytał

- Wiesz, chciałam iść z Ginny do dyrektora. Idź sam.

- Miałem cię pilnować. Nie pamiętasz? Pójdę z wami i poczekam przed wejściem.

- Skoro chcesz - wstałam i pocałowałam go w policzek.- Idziemy Ginny?

- Tak.

Po 5 minutach byliśmy pod gabinetem profesora. Przez całą drogę Draco był bardzo miły dla Ginny. Bardzo mnie to ucieszyło. Moja radość niestety zmikła, gdyż nie znaliśmy hasła do gabinetu dyrektora. Zaczęliśmy wymieniać różne słodkości. Aż w końcu Ginny powiedziała "czekoladowe żaby" i drzwi się otworzyły. Pocałowałam Draco i weszłam razem z przyjaciółką do środka. Zapukałyśmy, po czym weszłyśmy do środka.

- Dzień dobry panie dyrektorze.

- Witajcie. Co was do mnie sprowadza?

- Przyszłyśmy się dowiedzieć co z Harrym i Ronem. Nie dają znaku życie. Martwimy się.

- Zupełnie niepotrzebnie. Mają się oni świetnie. Zniszczyli już kilka horkruksów. Zostały tylko cztery. Panno Granger widzę, że pan Malfoy bardzo dobrze zajmuje się panią. Może uda wam się pogodzić wasze domy.

- Nigdy nic nie wiadomo.

- Cieszę się waszym szczęściem. Coż za niezwykła para prawda panno Weasley?

- Oczywiście. Ja również się cieszę. Choć nie jestem przekonana do Malfoya, ale skoro Hermiona mu ufa, to ja też powinnam.

- Dzięki Ginny. To my może już pójdziemy. Jeszcze się na lekcje spóźnimy.

- No tak. Idźcie. Miłego dnia.

- Nawzajem profesorze- odpowiedziałyśmy razem. Wyszłyśmy z gabinetu. Draco stał przy gabinecie razem z Zabinim.

- No nareszcie jesteście. Zaraz się spóźnimy na Eliksiry.

- Mamy jeszcze 10 minut. Dobra lepiej chodźmy. Ginny co teraz masz?- powiedziałam i pocałowałam Draco w policzek.

- Zielarstwo.

- Dziewczyny co powiecie na małą imprezę wieczorem? Oczywiście w pokoju smoka- powiedział Zabini

- Ja jestem za. - powiedział Draco i złapał mnie za rękę- No to jak 19 u mnie w dormitorium.

- Nie mamy dzisiaj patrolu, więc możemy się zabawić. Co ty na to Ginny?

- Pewnie.

- A teraz chodźcie, bo sie naprawdę spóźnimy- powiedziałam i pociągnęłam Draco za sobą.

***

Dzień minął szybko i przyjemnie. Nauczyciele mało nam zadali, więc można było trochę odetchnąć. Była 18:30 kiedy razem z Ginny wybierałyśmy strój na wieczór. Ginny była ubrana w czarną spódniczkę mini, czerwoną bluzkę i czarny sweterek. Ja zdecydowałam się na czarne rurki, żółtą bluzkę, różnież czarny sweterek. Byłam lekko pomalowana. Włosy miałam rozpuszczone. O 18:55 udałyśmy się do pokoju Draco. Zapukałyśmy.

- Proszę- usłyszałyśmy głos Draco, więc weszłyśmy. Siedział on razem na fotelu. Zabini siedział na łóżku. Podeszła do Draco i usiadłam na jego kolanach. Pocałował mnie. Ginny usiadła obok Blaisa.

- No to co robimy?- zapytałam.

- Może zagramy w butelke- zaproponował Diabeł. Zgodziliśmy się. Zaczęliśmy grać. Pierwsza kręciła Ginny, jako najmłodsza. Wypadło na Draco.

- Prawda czy wyzwanie?

- Prawda.

- Kochasz Hermione?- zapytałam Ginny. Spojrzałam na niego wyczekująco.

- No oczywiście, że ją kocham.- powiedział i pocałował mnie mocno. Zakręcił butelką. Wypadło na diabła.- No stary. Prawda czy wyzwanie?

- Raz kozie śmierć. Wyzwanie.

- Idź na korytarz i wykrzycz na całą szkołę: Kocham Ginny Weasley.

- Co?! Jeszcze się doigrasz!- powiedział po czym wstał i wyszedł na korytarz- Kocham Ginny Weasley- wykrzyczał na cały głos i wrócił do pokóju. - zadowolony?

- I to jak ! Kręć. - powiedział Draco i podał mu butelkę. Zabini zakręcił. Niestety wypadło na mnie.

- Co wybierasz?

- Wyzwanie- tak jak powiedział Blaise raz kozie śmierć.

- Tobie mogę odpuścić . Ale tylko raz. Pocałuj Smoka.- powiedział. Pocałowałam Draco u usta. Graliśmy tak do północy. Wtedy postanowiliśmy pogadać. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nawet o Voldemorcie. Zabini podobnie jak Draco nie chciał zostać śmierciożercą. Ginny wspomniała coś o Harrym. Mówiła, że nie układa im się dobrze. Zasmuciła mnie tym. Ale cóż się dziwić. Harry nie pisał. Ale nawet wspomnienie o Potterze nie zepsuło jej humoru. Widziałam, że coraz lepiej dogadywała się z Draco. Jeszcze lepiej przychodziła jej rozmowa z Blasiem. Około 3 nad ranem Zabini poszedł odprowadzić Ginni. Ja zostałam z Draco.

- Jestem padnięta.

- Ja też. Może zostaniesz u mnie ?

- A wiesz mogę zostać. Tylko nic nie próbuj- powiedziałam i pocałowałam go.

- Za kogo ty mnie masz?- odpowiedział i zaczął się śmiać.

- Za mojego chłopaka. Idę się umyć i przebrać. Zaraz wracam- wstałam i poszłam do łazienki. Wróciłam po 5 minutach. Położyłam się koło niego i zasnęłam wtulona w jego tors.