czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 10

Obudziłam się, jak zwykle przed 8. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zeszłam na śniadanie.
W Wielkiej Sali byli już Draco i Blaise. Udałam się do ich stołu.
- Cześć wam!- powiedziałam siadając przy Draco. Był on bardzo zdenerwowany- Draco, co jest?
- Temu głupiemu Wieprzlejowi coś odwaliło. Zatrzymał nas przed śniadaniem i zaczął grozić Blaisowi, że jak nie zostawi Ginny, to inaczej pogadają. I jeszcze do mnie! Że mam cię zostawić, bo się nie zmieniłem i dalej jestem taki, jak byłem. Co za debil! Głupia ruda ...
- Dobra dość! Jak on może?! Jeszcze przed eliksirami z nim pogadam. 
- Ja lecę do Ginny. Obiecałem jej, że wpadnę przed lekcjami- powiedział Diabeł i odszedł. 
- To ja pójdę porozmawiać z Ronem- odparłam i ruszyłam w kierunku drzwi. Akurat Harry z Ronem wychodzili z sali. Dogoniłam ich.
- Cześć wam. Ron możemy porozmawiać ?
- Jasne Hermiono. Może chodźmy po mału do lochów. Wtedy pogadamy.
- Zgoda- odpowiedziałam i ruszyliśmy.
- O czym chciałaś pogadać?
- Co ty sobie myślisz?!
- O czym ty mówisz Miona?
- O tym co mówiłeś Draco! Jak możesz!
- To dla twojego dobra Hermi. On nie jest dla ciebie.
- A skąd ty to możesz wiedzieć?! Ja go kocham! A tobie nic do tego!
- Miona, nie chcę po prostu, żeby z tobą było tak jak z Ginny.
- No tak Ginny. Jej też przecież zabroniłeś się spotykać z Blaisem.
- To dla jej dobra.
- Przez takie dobro, ona była nieprzytomna w lesie! Dlatego, że na chwilę się pokłócili! Ona go kocha! A ty chcesz jej go odebrać! Zresztą mi też! - teraz byłam totalnie wkurzona. Nagle rudy przybliżył się do mnie
i mnie pocałował. Szybko go odepchnęłam. Jednak było za późno...
- Hermiona?! Co tu się dzieje?!- usłyszałam głos Smoka. 
- Draco, to nie tak jak myślisz- blondyn jednak odwrócił się i po chwili już go nie było.
- I widzisz, co narobiłeś?! Masz to czego chciałeś!- zapłakana pobiegłam za chłopakiem. Biegłam i biegłam. Niestety nigdzie go nie było. Poszłam sprawdzić na błonie. Było zimno, a ja byłam bez kurtki. Pobiegłam do naszego drzewa. Jednak tam też go nie było. Zrezygnowana pobiegłam do Skrzydła Szpitalnego. Ze złością otworzyłam drzwi. Ginny leżała na łóżku, a Zabini siedział obok niej.
- Miona, co się stało.
- Twój głupi brat się stał- odpowiedziałam, nadal płacząc.
- Co on znowu zrobił? Blaise powiedział mi, co on im mówił. 
- Tłumaczyłam mu, że nie może nam zabronić spotykania się i w pewnej chwili on... on..- rozpłakałam się jeszcze bardziej- on.. mnie pocałował i to wszystko zobaczył Draco.
- Zabiję gnojka!- krzyknął Zabini- ale najpierw odnajdę Smoka. Miona zostaniesz z Ginny? Bo rozumiem, że nie chcesz iść na lekcje.
- Zostanę, a ty idź. Ja go nie znalazłam- odpowiedziała. Zabini wyszedł i zostałam z rudą.
- Głupi Ron. Jak ja mogę być z nim spokrewniona?! 
- Nie mówmy już o tym. Jak się czujesz?
- Świetnie. Po południu już wychodzę. 
- Nareszcie. 
- Na pewno nie chcesz iść na lekcje? W końcu pierwsze są eliksiry. A Snape nie będzie chyba zadowolony, że was nie ma.
- Nie mam ochoty. Poza tym zobacz, jak ja wyglądam?
- No fakt. Mam nadzieję, że Draco zrozumie.

I tak rozmawiałyśmy przez godzinę. Ani Draco ani Blaise nie przychodzili, więc zaczęłam się martwić. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Diabeł.
- Szukałem wszędzie. Nie ma go. Jednak znalazłem list. Może ci się nie spodobać- odparł Zabini i podał mi kartkę.

Diable, muszę to wszystko przemyśleć. Nie szukajcie mnie. Robię tak, jak Ginny wtedy. Może się trochę uspokoję. Powiedz tej dziwce ( na razie nie mogę jej nazwać inaczej), że... A zresztą nic jej nie mów. Nie chcę jej znać!  Nie martw się. Wiesz, że nic mi nie będzie. Jak ta ruda, głupia wiewióra będzie coś chciała to wiesz, co robić. Wrócę ostatniego dnia przed świętami. Mój ojciec nie może się dowiedzieć, że uciekłem. Wiem, że tego dopilnujesz. 
D.M
Ps. Wesołych świąt. Może wpadnę do ciebie, w któryś dzień. Oczywiście, jak sobie wszystko przemyślę. 

Czytając to rozpłakałam się. Oddałam list Blaisowi i wybiegłam ze skrzydła. Pobiegłam do swojego pokoju. Nie wychodziłam z niego przez cały dzień. Przyszła do mnie Ginny, jednak nie otworzyłam jej. Nie mogłam uwierzyć w to co on napisał. Przecież to nie ja pocałowałam Rona! Nawet szybko go odepchnęłam. Najbardziej bolał fakt, że nazwał mnie dziwką. Płakałam i płakałam, aż nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

***
Nadszedł 23 grudnia. Przez cały ten czas nie wychodziłam z mojego dormitorium. A jak już to robiłam, to tylko na lekcje i czasami na posiłki. Niechętnie rozmawiałam z Ginny. Cały Hogwart już wiedział. Czułam się po prostu głupio. Wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, a na Rona zupełnie zwyczajnie. Zeszłam na śniadanie. Wczoraj byłam już spakowana. Więc nie miałam co się śpieszyć, choć wolałam mieć już to za sobą. Zjadłam jednego tosta i znów wróciłam do siebie. Kiedy już wychodziłam z WS zauważyłam Blaisa i... I Draco. Wrócił, tak jak pisał.
- Draco ja...
- Nie odzywaj się głupia dziwko!- krzyknął. Łzy napłynęły mi do oczu. Jak on mógł coś takiego powiedzieć.
- Stary, przeginasz.
- Nie przeginam. To nie ja całowałem się z tym kretynem! Zejdź mi z oczu głupia szlamo!- nie mogłam tego słuchać. Szybko stamtąd wybiegłam. Udałam się do mojego pokoju i cała zapłakana rzuciłam się na łóżko. Jego słowa bolały. Bolały, jak cholera. Spojrzałam na zegarek. Do odjazdu zostało 15 minut. Nie chciałam się stąd ruszać. Wzięłam kartkę i napisałam do rodziców, że nie wracam. Po 5 minutach usłyszałam pukanie.
- Hermi, za chwilę wyjeżdżamy. Chodź już.
- Ja nie jadę Ginny. Nie mogę, nie chcę.
- Ale jak to? Miona...
- Nie Ginny. Idź bo się spóźnisz. Wesołych świąt- wydukałam i znów rzuciłam się na łóżko. Ruda widocznie odeszła, bo już się nie odzywała. Miałam nadzieję, że ruda zawiadomiła McGonagall. Miałam nadzieję,
 że w Hogwarcie nie zostało dużo osób. Oczywiście ci, z którymi miałam bliższy kontakt wyjechali. I dobrze. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Wzięłam pierwszą lepszą książkę, leżącą na mojej szafce i zaczęłam czytać. Bardzo mnie zaciekawiła. Czytałam tak z kilka godzin, kiedy poczułam zmęczenie. Szybko zasnęłam. 

Dzisiaj wigilia. Od zawsze lubiłam święta. Tylko w tym roku wszystko było inaczej. Cały czas byłam smutna. Z niechęcią poszłam na śniadanie. Kiedy przekroczyłam próg sali byłam zdziwiona. Wszyscy siedzieli przy jednym stole. Ale nie to mnie zadziwiło. Przy tym stole siedział sam DRACO MALFOY. Co on tutaj robi? Usiadłam na przeciwko niego. Spojrzał na mnie i odszedł od stołu. Śledziłam go, aż do samego wyjścia. Na pewno wiedział, że zostaję. Wiec, dlaczego on został? Nałożyłam trochę jajecznicy i zaczęłam jeść.
W Hogwarcie zostało 2 Puchonów, 3 Krukonów, ja i oczywiście Draco. Upiłam kilka łyków soku z dyni   
i opuściłam WS. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Postanowiłam znów się zaszyć w moim dormitorium. Idąc kolejnymi korytarzami zauważyłam znajomą blond czuprynę. Nie chciałam kolejnej konfrontacji z nim, więc  poszłam w drugą stronę. Nie mogłam pozwolić, żeby znów nazwał mnie szlamą. Znowu napłynęły mi łzy do oczu. Pobiegłam na błonie. Jak zwykle mądra ja była bez kurtki. Nie obchodziło mnie to. Usiadłam pod jednym z drzew i zaczęłam znowu płakać. Nie wiem, ile tak przesiedziałam, ale zaczynało mi być na prawdę zimno. Poza tym ściemniało się. Ruszyłam więc do zamku. Kiedy przekraczałam próg szkoły zobaczyłam McGonagall.
- Panno Granger! Co pani robiła na błoniach? Wie pani ile jest stopni? I jeszcze bez kurtki. No nie wytrzymam.
-Ale, to nic- powiedziałam. Zaczęłam kaszleć.
- Nie jest pani chora?- zapytała i dotknęła mojego czoła- Ty masz gorączkę. Marsz teraz do pokoju. I nie wychodź z niego. Skrzaty przyniosą ci coś do jedzenia.
- Dobrze pani profesor- odpowiedziałam i udałam się do mojego dormitorium. Nie spotkałam na szczęście nikogo po drodze. Weszłam do dormitorium i zobaczyłam tacę pełną pyszności. Wskoczyłam do łóżka 
i zaczęłam jeść. Szybko jednak to odstawiłam. Nie byłam za bardzo głodna. Postanowiłam nieco odpocząć 
i zasnęłam. 

Obudziłam się około 3 nad ranem. Nie poszłam na Wigilię. Zresztą to chyba dobrze, bo Draco chyba nie ucieszył by się z tego, że przyszłam. Wzięłam książkę, którą zaczęłam wczoraj czytać. Skończyłam ją
o jakiejś 7. Postanowiłam zejść do WS. Ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy i zeszłam na dół. Na szczęście nie było nikogo. Wielka Sala była prześliczna. Na środku stała ogromna i pięknie przystrojona choinka. Pod nią było mnóstwo prezentów. Podeszłam do niej i wypowiedziałam swoje imię. Po chwili koło mnie pojawiło się kilka pakunków. Przeniosłam je do mojego pokoju, po czym sama poszłam do kuchni po coś do jedzenia. Pojawiło się koło mnie kila skrzatów. Poprosiłam o szklankę mleka i tosta. Szybko uporały się z moim zamówieniem. Podziękowałam i poszłam do mojego pokoju. Zjadłam po drodze tosta, a mleko wypiłam kiedy położyłam się już na łóżku. Zaczęłam odpakowywać prezenty. Od pani Weasley dostałam, jak zwykle sweterek z literą H. Od Ginny zestaw kosmetyków. Od Harrego i Rona książkę. O Zabiniego również, z bardzo fajnym tytułem " Jak ujarzmić  smoka". Od razu się roześmiałam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
- Witam panno Granger! Jak się pani dzisiaj czuje?- w drzwiach stanęła McGonagall.
- Dalej mam gorączkę.I katar. Ale coraz lepiej, dziękuję.
- Potrzebujesz czegoś ?
- Nie, dziękuję.
- To w takim razie, zostawiam cię samą. Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać?
- Oczywiście- odpowiedziałam. I już jej nie było. Ciekawe jak podobają się innym moje prezenty. Wysłałam  prezent Ginny, Harremu, Ronowi miałam wysłać, ale po ostatnim incydencie zrezygnowałam. Zabiniemu, rodzicą, pani Weasley i.... I oczywiście Draconowi. Miałam nadzieję, że go przyjmie. Był to męski zegarek 
z wygrawerowanym napisem FOREVER. Postanowiłam na razie o tym nie myśleć. Wzięłam książkę od Diabła i zaczęłam czytać. Była bardzo śmieszna. Jakby napisana przez samego Zabiniego. Chociaż kto wie. Nagle zaczął mnie boleć brzuch. Więc, aby nie czuć bólu poszłam spać.

***
Draco

-Co ona sobie wtedy myślała? Głupia szlama! Dziwka. Tak, dziwka, którą kochasz Malfoy. No i co z tego? Po co ja tu w ogóle zostałem? Dla niej, no chyba nie.- siedziałem w moim dormitorium i rozmyślałem o tym wszystkim. Obok mnie leżała sterta prezentów. Odpakowałem jeden. Był od ojca. Przysłał mi książkę 
o Quidditchu. Odłożyłem ją na bok i wziąłem kolejny prezent. Otworzyłem go i zobaczyłem ładny, męski zegarek z wygrawerowanym napisem FOREVER. Dołączona była do niego karteczka, której pisało
" Kocham cię. H." Co ona sobie myślała?! Że jak wyśle mi jakiś głupi prezent, wszystko wróci do normy? To się pomyliła. Wziąłem następny prezent. Była to koperta. Otworzyłem i wyciągnąłem list.

Słuchaj ty pieprzony arystokrato. To nie przez Hermione. To ja ją pocałowałem. Chciałem ci zrobić na złość. Przez ciebie ona teraz cierpi. Więc weź wyrzuć to swoje głupie ego i idź ją przeproś. To ja zawiniłem, ale nie zamierzam przepraszać.
Ron
Czy to na prawdę była prawda? W sumie Miona chyba nie pocałowałaby tej rudej wiewióry.. Czyli Blaise miał rację. Jaki ja głupi jestem! Rano do niej pójdę i ją przeproszę. I dam jej ten prezent, co jej miałem dać. Malfoy, ty idioto. Nie poszedłem na kolację. Zbyt długo byłem zły na siebie. Ale co się stało, że jej codziennie nie było na posiłkach. Chociaż było jeszcze wcześnie, poszedłem spać.

Wracam do Hermiony
Obudziłam się z potwornym bólem brzucha. Czoło nadal rozpalone. A do tego ten potworny katar. Nie miałam siły wstawać. Spojrzałam na zegarek. Była już 9. Tak długo spałam? Przynajmniej byłam wypoczęta.  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby znowu McGonagall?
- Proszę- drzwi się otworzyły i do środka weszła osoba z pięknym koszykiem czerwonych róż. Poznałam tę osobę- Draco? 
- Miona, ja... Ja przepraszam. Jak mogłem być takim idiotą? 
- Nareszcie. Ja też cię przepraszam.
- Nie masz za co. To ja zawaliłem. Gdzie mogę postawić?
- Na biurku- powiedziałam. Draco posłusznie położył tam kwiaty i usiadł na łóżku obok mnie.
- Tęskniłem- odparł i zaczął się do mnie zbliżać. Przytrzymałam go.
- Zarażę cię. 
- To ty jesteś chora? Co ci jest?
- Brzuch mnie boli, mam gorączkę i katar.
- Może czegoś potrzebujesz? Jesteś głodna? 
- Na razie nie. Zostań po prostu przy mnie. I już nie odchodź.
- Dobrze. Mam coś dla ciebie- powiedział, wyciągając podłużne pudełko. Podał mi je. Otworzyłam.
W środku znalazłam piękny wisiorek z białego złota z dużym serduszkiem. 
- Draco jest piękny- przytuliłam go.- O przepraszam. Mogę cię zarazić.
- Katarem mnie nie zarazisz. Jestem odporny- odparł, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że nie za szybko się pogodzili? Ja po prostu nie lubię kłótni, zwłaszcza ich kłótni. Postaram się już nie pisać tak szybko. Zapraszam na http://fromhatetoloveonestep.blogspot.com/ mój nowy blog. Mój i Magdy. Czytajcie. 


3 komentarze:

  1. Ale zajebiste!!! Kurde zamiast spać to ja to czytam debil ze mnie ;P no nasz blog będzie zajebisty coś tak czuję :D Tatata nie wiem co pisać bo jest zajebisty dobra nie spamuje ci tu już pa ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe , cudny jak zwykle rozdział. Sorki ,że dopiero teraz komentuję :D
    Czekam na następną notkę
    Całuuski :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award więcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://hermiona-and-draco-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń